Forum smierc Strona Główna smierc
smierc i umieranie
 
 POMOCPOMOC   FAQFAQ   SzukajSzukaj   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Gdzie różnice ?
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Schizofrenia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sro Gru 02, 2009 04:28    Temat postu: Gdzie różnice ? Odpowiedz z cytatem

To, co tu piszę, to jak zwykle moje własne prywatne opinie.

“Najlepsi na ołtarzach, ogon w wariatkowie”, my gdzieś w środku.
Nie widzę różnicy między mistyką a schizofrenia? Nie, jest, ale jest też i płynne przejście i każdy konkretny wypadek mieści się gdzieś pomiędzy. Nawet błogosławionego ojca Jacka (... odszukać, Kraków?) wzięto za schizofrenika.

“Schizofrenia to PRZEJSCIOWY błąd w rozwoju duchowym. Do usunięcia. A wtedy miną też objawy schizofrenii.” – też ja.

O co tam chodzi w “schizofrenii”? Dlaczego my szczęśliwi i wolni a oni, choć nic im nie dolega w ciele, twierdzą, że cierpią piekielne męki?

Rożne wizje, halucynacje, słyszenie głosów - też mogę mieć, nawet każdej nocy jak śpię. A jak zaćpam, to nawet jeszcze lepiej. Ale ja z tego powodu do psychiatry nie lecę. Więc to nie to.
Niby w schizofrenii te wizje w stanie jawy i na trzeźwo. Ale wiem jak działa mózg i ta granica między jawą a snem nieszczelna. LSD potrafi ją znieść na kilka godzin i jest się na raz tu i tam. A wystarczy zarwana noc i już w jawę wdzierają się króciutkie sny. Pamiętam, raz zabalowałam i rano na wykładzie zasypiałam na siedząco. Zamknęłam oczy – i nagle skoczyła na mnie cętkowana drapieżna pantera. A gdy się poderwałam, przerażona – to profesor właśnie kończył zdanie. Każdy też słyszał że można zasnąć w nocy za kierownicą.

Więc problem nie w samych wizjach czy głosach ale w ich jakości. Z przyjemną halucynacją nikt przecież nie leci do psychiatry. Nawet jeśli ma się “a bad trip” po jakimś drogu, to też wiadomo że sam przejdzie za parę godzin. I więcej się tego środka nie ruszy, LOL. Zresztą, ciekawa sprawa, z psychodelikami tak jest, że każdy w góry wie czy wolno mu go skosztować czy lepiej nie. Bo nie każdy gotowy na spotkanie z własną podświadomością. Zawsze to trochę taki Sąd Ostateczny.

Pozostaje ta czwarta część, co ma “a bad trip”, ale na trzeźwo. Nagle (czy płynnie, nie wiem) znajduje się wewnątrz własnej halucynacji, i to strasznej. (A logiczne myślenie chyba przytłumione jak w snach.) Więc jasne że panikują, nie wiedzą co jest grane i szukają pomocy. U psychiatry. Spodziewają się wytłumaczenia, rozwikłania znaczeń, może psychoanalizy... Ale psychiatra na rogu nie Jung a oni też nie z bogatej burżuazji. Dostaną receptę na silne ogłupiacze a jeśli, zdenerwowani, zachowają się agresywnie, to i pobyt w wariatkowie, co też w niczym nie przypomina luksusowego sanatorium z “Czarodziejskiej Góry”.

Tyle wiedziałam dotychczas. Ale po ostatnich wizytach na pokojach #schizofrenii na Onecie (są 3) zaczęłam myśleć dalej. Tam jest paranoja. Strach. Oni się swoich wizji boją. (Czy całego świata się boją?)
Kilka lat temu wpadłam na forum schizofrenia.info (przed zhackerowaniem, potem wszystkie posty poleciały). Przetestowano mnie tam i stwierdzono, że ja mam “anty-schizofrenię” tzn mniej więcej ich rozumiem, ale ich straszne depresje nigdy mnie nie dopadną. Uodporniona jestem. Chciano mnie też wykopać za brak współczucia i twardość, ale IMHO prawdziwe współczucie to szukać jak pomóc a nie “ti ti ti moje biedactwo” i pogłaskać po główce.

(Czy może również? – przemyśleć. Często ludzie oprócz akcji robota chcą jeszcze wyrazów osobistej sympatii, choćby parę słów. I – dotknięcia. Ciała czy ręki, przytulenia. A ja “tak mam”, i cube też, omówić z nim, że kontaktu fizycznego wprost nie znosimy. Co rzadkie. W ankiecie na forum Przebudzenie “tak miało” jakieś 3%. )

W każdym razie w medycynie ciała też bywa pielęgniarka, co przyklei plasterek i bywa chirurg, co wybebeszy dość brutalnie. Co jest w medycynie duszy? Też różne metody, czasem bolesne. Do “usuwania złudzeń” czy “ścierania ego”.

Pamiętam, na forum schizofrenii był m.in. nick JaBaal, lekarz, psychiatra, co właśnie się zajmował schizofrenią. Naprawdę życzliwy, pełen dobrych chęci. Pytał, rozmawiał, dopytywał się i za Chiny nie mógł zrozumieć, o co chodzi w tej schizofrenii. Dlaczego (twierdzą, że) tak piekielnie cierpią. To już ja rozumiałam ich lepiej, jakby z własnych doświadczeń.
Otóż ten nick JaBaal, śmiano się, że ma “anty-paranoję”. Nigdy nawet nie pomyśli, że ktoś mógłby świadomie działać przeciw niemu czy choćby mu źle życzyć. A tymczasem w paranoi towarzyszącej schizofrenii żyje się we wrogim świecie, gdzie “wszyscy są przeciwko mnie”. Więc strach.

Mi te opisy cierpienia schizofreników (a było paru z prawdziwym talentem literackim) przypominały opisy “nocy duszy” mistyków, przed wyższymi stanami umysłu, które dopiero nastąpią. Wyraźnie chodziło o to samo “trzecie cierpienie” buddyjskie, egzystencjalne. W każdym razie skala emocji jest w schizofrenii naprawdę ogromna. Naprawdę są w piekle zanim się w niebie znajdą. (Więc najprościej – stłumić neuroleptykami nadmierne przerażające emocje.)

Lecz jak – leczyć tzn. pomagać, a jeszcze lepiej – zapobiegać?
Schizofrenia to jednak “choroba królewska” (jak sami mówią na czacie bonusa.). Choroba duszy a nie tylko psychiki.
Na forum zauważyłam, że wiadomości nt religii (ogólnie: życia duchowego) schizofreników są żadne lub tylko zewnętrzne. Albo się nigdy nie zetknęli (laicyzacja społeczeństwa) albo odrzucili, zniesmaczeni tym pierwszym przybliżeniem dla dzieci. (Za to zaakceptują nauki o umyśle na poziomie uniwersyteckim, LOL). W każdym razie nie praktykowali żadnej religii nigdy. Nie znają żadnych metod utrzymywania umysłu w jasności i spokoju! Nie wiedzą, jak sobie radzić z wyrzutami sumienia! A boją się właśnie tego! I nawet nie potrafią tego nazwać!

Dr Jean-Pierre Schnetzler, psychiatra, widząc, jak ludzie i jego pacjenci cierpią, zakupił 2 tereny w górach i ofiarował je mnichom tybetańskim: niech założą ośrodki i uczą ludzi Dharmy czyli jak prawidłowo myśleć i prawidłowo żyć. I mamy Karma-Ling pod Chambery i Karma Migyur Ling za Grenoble, gdzie wielu znajdzie oświecenie. Wielka zasługa naszego “hodowcy lam”.
Dawno przeczuwałam, że cierpienie w schizofrenii jest tym egzystencjalnym “trzecim cierpieniem” buddyjskim. (Odpowiednik w chrześcijaństwie to byłby “skutki grzechu pierworodnego” tj odłączenie od bezpośredniego doświadczania Boga.) U zwykłych ludzi przejawia się tylko lekkim stłumionym niepokojem, żeśmy o czymś najważniejszym zapomnieli, że wszystkie nasze działania nie dają nam szcześcia jakiegośmy się spodziewali a tylko chwilowe zadowolenie. Tymczasem u przyszłych mistyków (gdy już różne ascetyczne ćwiczenia wykonywane i skorupa ego starta ) to cierpienie staje się wprost przerażające. “Piekło – to brak Boga.” Przyszli mistycy i aktualni schizofrenicy są w piekle. Różnica, że schizofrenicy nie mają pojęcia, co się z nimi dzieje, a zakonnicy wiedzą, po co do klasztoru przyszli i już ślubowali posłuszeństwo i otrzymali różne instrukcje...

No i jak na to pomóc? Już im z centrum świadomości wybija, a tu dusze brudne, oczyszczeń nie robili, informacji religijnej (bo tam są zalecenia właśnie na takie wypadki) żadnej...
Są nawet ostrzeżenia, była w Ewangeliach przypowieść o tych, co zaproszeni na ucztę nie mieli godowej szaty. A i KK grozi piekłem tym, co do Stołu Pańskiego przystępują niegodnie... Informacja symboliczna, więc rozumiemy dopiero po fakcie. Musztarda po obiedzie.

Kiedyś mi Rysio (po AA) powiedział, że alhokolik pije ze wstydu z samego siebie. Chyba prawda, nie wiem.
Długo nie wiedziałam, skąd ta paranoja. Dopiero jak kulek parsknął na czacie „ja się niczego nie boję!“ uderzyło mnie, że ja tak samo kiedyś palnełam na mondo mistrzowi Zen: „No danger for me in all the Universe!“ A było to na mondo, gdy odpowiedź ma być natychmiastowa, bez cenzury intelektu. Ale nie bać się niczego – to rzadkie.
A ci z paranoją , i jeszcze z poczuciem ze cały świat ich obserwuje (i chyba źle życzy) – się boją! To tego nie rozumiałam. (No, bo sama się nie boję.)
A że emocje, gdy skorupka ego pęknięta, są olbrzymie, wprost jak wybuch wulkanu gdy skorupa ziemska pęka - do opisu nadają się tematy mitologiczne.
Tak bali się pierwsi rodzice w raju po upadku. Chowali się przed Panem zamiast wyjść śmiało i radością na spotkanie. Wiedzieli, że nie są w porządku.

Poczucie winy.
Jak zwał tak zwał, nie wiem czy to było oświecenie czy “wejście w strumień” czy kensho, ale doświadczenie, które każdemu z nas już się zdarzyło, znosi nam nie tylko strach przed śmiercią (to każdy zaraz zauważy) ale i poczucie winy. W Bogu grzechu nie ma, w unii (czy komunii z Bogiem) też nie. Dla nas szczęście, a innych odrzuciło w (przejściowe) piekło.
Różnica w oczyszczeniach? Nie wiem.
To poczucie winy dosala najbardziej, gdy się jest już w pobliżu Boga. Sw Teresa z Avila pisała, że w Bozym świetle najmniejszy pyłek na diamencie duszy rzuca ogromny cień.
To dlatego “polerujemy zwierciadło” i splacamy długi nieraz z poprzednich żyć, i uważamy, żeby nie zepsuć sobie karmy. “Sila”-moralność wychodzi nam automatycznie.

A ci ze schizofrenią, nasz nieszczęśliwy ogon? Którzy już byli blisko i coś im nie wyszło?
“Przy pomocy upaya (właściwych metod) można sobie urządzić wygodny kącik nawet w piekle” – przysłowie tybetańskie. Przy pomocy właściwej info (choćby nyndro – wstępne oczyszczenia buddyjskie) – można szybciej wyjść z piekła...

A boddhisattva mówi: “Cóż mi po raju, kiedy inni cierpią? “
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Reklama






Wysłany: Sro Gru 02, 2009 04:28    Temat postu:

Powrót do góry
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sro Gru 02, 2009 16:03    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czy polemiki nie bedzie?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sro Gru 02, 2009 18:04    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Uzupełnienie:
Poczucie winy: A jeżeli tam taki niski poziom etyczny czy duchowy (poziom 1° w moim teście), że zamiast zarzucać coś sobie – obwinają cały świat (tj własne najbliższe środowisko) że nie spełnia ich oczekiwań, że ich nie niańczy jak rozkapryszone niemowlę? Chyba nie, taki zamiast schizofrenii ma najwyżej psychopatię.
Lecz chyba mają nadal to dziecinne egocentryczne podejście i nie umieją spojrzeć na siebie z boku oczami innych ? ( Holony Wilbera.) To po części tłumaczyłoby konflikty schizofreników z ich środowiskiem.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Pią Gru 04, 2009 21:31    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ok, skoro tu nic , to posta wkleilam na http://schizofrenia.evot.org/viewforum.php?f=30 . Ciekawsze fragmenty dyskusji wylowie tu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Sob Gru 05, 2009 00:34    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

shizofrenia to zawsze jest blad; nie mozna tego nazwac optymalna droga w zyciu, nawet jesli jest to najbardziej optymalna droga ucieczki
ostatnio mam taki poglad:

'no fear, no pity, no hatred' - ta zasada wyznacza 3 glowne obszary bledow
zwykle cos jest nieprawidlowego tu
nalezy wystrzegac sie: leku (leku przed lekiem - strachu), litosci (uzalania sie nad soba i innymi), nienawisci ((samo)nienawisci, krytyki; nic nie jest gorsze niz jest, a skoro jest, to dobrze, ze jest i czemus moze (po)sluzyc)

w Chinach depresje i problemy psychiczne leczy sie dodatkowa dawka pracy
samodyscyplina pomaga pokonywac trudnosci niezaleznie od ich zrodla

od siebie dodam, ze pomocne jest tez postrzeganie siebie jako czesci swiata
tak samo jak doswiadczamy swiata zewnetrznego i jak niektorzy doswiadczaja tez boga, tak samo doswiadczamy tez siebie - swoj swiat doznan, przezyc, doswiadczen, mysli, snow i wspomnien
badzmy honorowym gosciem tego swiata i wyrozumialym dobrym wladca
przypomnijmy sobie to; nauczmy sie cierpliwie obserwowac siebie

to co czyni nas indywidualnymi jest zaledwie ziarenkiem swiadomosci w nas
wszystko jest w jakis sposob nabyte
wszystko moze znalezc sobie jakies miejsce w nas

zmieniajmy stopniowo co chcemy, akceptujmy czego nie mozemy zmienic
obserwujmy siebie i swiat jako nierozdzielny od siebie
gdy zamkniesz oczy nie wiesz, czy swiat wciaz trwa i czy nie zaniknal na ten czas
blogoslaw wiec oczy jako brame do swiata; nie ma nic, co mogloby sie obyc bez ciebie, a wiec masz jakas wladze nad wszystkim czego jestes w stanie doswiadczyc

wszystkiego doswiadczamy poprzez siebie, wiec jesli cos jest dla nas skrajne, to dlatego, ze spodziewalismy sie czegos innego - to znaczy, ze nie rozumiemy wlasciwie rzeczywistosci
bzdura jest wiec obwiniac swiat za nasza ignorancje

niewlasciwe sa proby okopywania sie w jakichs swoich wymyslonych granicach
tylko przez uzywanie siebie wzgledem swiata mozna sie czegos dowiedziec o swoich granicach
JA w spoczynku nie istnieje (jest czysta nieskalana swiadomoscia)
wszelkie ja jakie uzywamy to nasza swiadomosc zaprzegnieta w nasze poglady i oczekiwania
proba wmawiania sobie kim sie jest, albo desperackie szukanie odpowiedzi na takie pytanie nigdy nie da nam bezwzglednej odpowiedzi i nigdy nie przyniesie nam zadnej rownowagi
ta wynika z otwartosci na to co przychodzi, a nie z wyzbycia sie watpliwosci
z rozwiniecia elastycznosci, a nie kruchego skostnienia

idac dalej: gdy slyszymy jakies glosy to tylko dlatego, ze jakies idee ubraly sie w slowa, ktore potrafimy rozumiec, ktore maja dla nas jakis sens
nie mozna wiec uznac ich za rozdzielne wzgledem nas
na jakims etapie bralismy udzial w powolywaniu ich do zycia
sa wyrazem lekow, nietrafionych oczekiwan, trudnych do stlumienia napiec; sa wyrazem niezrozumienia
czy my nadepnelismy na gowno, czy gowno znalazlo droge do naszego buta?

sprzecznosci nie rozwiazuje sie utwierdzajac sie w tym co jest
jest wynikiem niezrozumienia, porazki logiki
trzeba wyjsc na przeciw nowym doswiadczeniom, ktore zweryfikuja stare
koncentrowanie sie na swoim wyobrazeniu siebie i swiata i linii podzialu miedzy nimi, zamyka nas w takich ramach doswiadczania

prawda jest to, czego doswiadczamy, a nie to czego sie trzymamy
ziarno czystej swiadomosci w nas samych jest prawda sama w sobie, wiec wszystko co przez nie przechodzi tez jest prawda
shizofreniczne postrzeganie swiata to widzenie go silnie zakrzywionego przez pryzmat blednych wyobrazen w sobie


przepraszam, ze teoretyzuje tu, ale nie mam rasowych doswiadczen w schizofrenii; nie udalo mi sie zabrnac w zaden zaulek, z ktorego sam bym nie wyszedl
uczylem sie dyscypliny i zdolnosci akceptacji i to wystarczylo, by przetrwac burze
ostatnio nawet dostalem swiadectwo poczytalnosci...
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Nie Gru 06, 2009 03:07    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przeklejam z dyskusje z forum http://schizofrenia.evot.org/viewtopic.php?f=30&t=5250 , żeby się znowu nie rozlazło:
Czw Gru 03, 2009
moi napisał:
Nina2 napisał:
Dlaczego (twierdzą, że) tak piekielnie cierpią.


Bo w którymś momencie uświadamiasz sobie, że nie należysz do rodzaju ludzkiego? Bo masz wszystkiego dość i nienawidzisz siebie? Bo inni wymagają od Ciebie czegoś, co w gruncie rzeczy jest wchodzeniem po schodach bez nóg?

Nina, w Twoich przemyśleniach jest za dużo LOL, żeby w to "naprawdę" wejść, a za mało szacunku do innych.
I jest za dużo mieszania schizy z dragami i religią. Tego typu dociekania, choć na swój sposób bardzo ciekawe (uwzględniając Junga, całą psychologię archetypową i inne naukowe "wynalazki") zwykle sypią się gdzieś po drodze pełnej wyboistych teorii. To, że się widziało jakieś ciemne smugi, czy promyczki nad głowami innych, jeszcze o niczym nie świadczy, a przywiązanie się do tego typu wspomnień i doświadczeń może wpędzić: a) w samozachwyt, b) w przerażenie. Jedno i drugie jest bez sensu, więc nie idźmy tą drogą.
Wcale nie jest tak, że każdy z góry wie, co go czeka po dragach i wie, czym jest, czym był i czym będzie. Tekst o Sądzie Ostatecznym, to lekkie przegięcie, więc pomińmy :? I wszystko, tylko nie Ken Wilber, który poza "Śmiertelni nieśmiertelni" nie powinien napisać żadnej książki więcej.

Co jeszcze? Może to, że choroba nie musi być wcale błędem, jak piszesz, w tzw. rozwoju duchowym (o, jak ja nie lubię tych wielkich słów w minorowych tonacjach itd :x ). Otóż, może być jakąś naturalną konsekwencją pewnych wyborów, pewnych spraw, ludzi i rzeczy, które w życiu nas dotyczyły, miały na nas wpływ, itd. Wcale nie trudne do zrozumienia - wręcz poraża swoją prostotą.
Nie choroba, ale sposób, w jaki sobie z nią chorzy radzą, jest tu kluczowym doświadczeniem siebie.
Ale jak Ci to wytłumaczyć, LOL? :|

Nina2 : do moi:
Alez rozumiem, rozumiem. A jesli czego nie rozumiem, to wyjasnij, pls.
Ten tekst wkleilam tylko po to, zeby dostac konkretne odpowiedzi.
shekspir napisał:
Nina , mam pytanie do ciebie. Czy ty jestes zdrowa czy chora, tzn. czy jesteś zdiagnozowaną schizofreniczką?

Nina2 : do szekspira:
nigdy nie korzystalam z pomocy psychiatry, wiec zadnej diagnozy nie mam.
Nie sadzilam, ze w sprawie MOJEJ psychiki ktos inny moze byc bardziej kompetentny a ja z moim mysleniem czy pogladem czy zajawkami SAMA sobie poradze. "Moje zycie - moj wybor!" - jakos tak.

Owszem, sluchalam czasem roznych rad guru tzn nauczycieli duchowych z roznych religii, ale tylko kiedy to JA SAMA uznalam , ze madrzejsi ode mnie.[/quote]
zbyszek napisał:
Nina2 napisał:
...Nie widzę różnicy między mistyką a schizofrenia? Nie, jest, ale jest też i płynne przejście ...

Więc na czym ta różnica Twoim zdaniem polega ?
Co sądzisz o następującej odpowiedzi ? - Schizofrenia to choroba, a mistyka tylko jednym z objawów powstałym czasami z celowego nadwyrężania umysłu.

moi napisał:
...Nina, w Twoich przemyśleniach jest za dużo LOL, żeby w to "naprawdę" wejść, a za mało szacunku do innych.
I jest za dużo mieszania schizy z dragami i religią. ...

To dobre podsumowanie. Jeśli nie odpowiesz na pierwsze pytanie tylko się utwierdzę w ocenie Twojej niefrasobliwości.

Nina2 : No dobrze, a teraz do rzeczy:
moi napisał:
Nina2 napisał:
Dlaczego (twierdzą, że) tak piekielnie cierpią.

Bo w którymś momencie uświadamiasz sobie, że nie należysz do rodzaju ludzkiego? Bo masz wszystkiego dość i nienawidzisz siebie? Bo inni wymagają od wymagają od Ciebie czegoś, co w gruncie rzeczy jest wchodzeniem po schodach bez nóg?

Nadal powodu cierpienia nie widzę.
Uswiadamiam sobie, “że nie należę do rodzaju ludzkiego”? Załóżmy. Ale nadal nie widzę powodu do niepokoju. Kim mogę być? Zwierzątkiem, bogiem, demonem, ufolem? Niemniej istnieję jak zawsze i w lustrze nadal widzę, że wyglądam jak zwyczajny człowiek. Więc mnie nie odstrzelą na ulicy.
A kim właściwie jestem, to wyczuję spokojnie u siebie w domu. Może nowa (ale co nowe? bo formę mam taką jak zawsze?) da mi nowe możliwości, nowe przyjemności, nowe szanse? Po co mam z góry panikować? Zmiany są zazwyczaj ciekawe.
Zresztą czasem mi się śni, że mam inne ciało czy formę i uważam takie sny za zabawne. Ot, wspomnienie z dzieciństwa. Dzieci w zabawie umieją być i koniem i samochodem. Dlaczego ja nie?

Ale, załóżmy, mam pewne powody, by pomyśleć o sobie „jestem bogiem“. Tu braki w terminologii czy w języku, i nieraz ciekawi znajomi wyznawali mi to w zaufaniu. Ale jak poszukam w bibliotece, to znajdę, że jestem tylko kimś, komu zdarzyło się spontaniczne doświadczenie mistyczne czy wejście na „wyższy poziom świadomości“ (neutralne wyrażenie Kena Wilbera, które nikogo nie oburzy). Zresztą przejściowe tylko, bo zaraz spadam na pysk i nie wiem, jak to powtórzyć.
A także znajdę, że zdarzyło to się już wielu przede mną, i to lepiej, i mądrzej, i oni umieją o tym więcej i lepiej opowiedzieć. Więc jeśli nawet jestem Człowiekiem + (plus) to oni są Ludźmi z większymi plusami.
Więc nadal jestem „w środku“. (Zawsze będą głupsi i mądrzejsi.) Lecz wiem już na czym stoję i od kogo się uczyć.

cdn
zbyszek napisał:
Nina2 napisał:
...Nie widzę różnicy między mistyką a schizofrenia? Nie, jest, ale jest też i płynne przejście ...

Więc na czym ta różnica Twoim zdaniem polega ?

Nina2 : Zbyszek, ten temat zalożylam właśnie żeby znaleźć tę różnicę! Kto zrobił błąd i gdzie? (Bo: “cierpienie jest błędem lub skutkiem błędu” – buddyjskie)
zbyszek napisał:

Co sądzisz o następującej odpowiedzi ? - Schizofrenia to choroba, a mistyka tylko jednym z objawów powstałym czasami z celowego nadwyrężania umysłu.

Nina2 : Nie podoba mi się. Tak można głosić tylko materialista. Ale materializm jest dobry tylko do badania rzeczywistości zewnętrznej; przeżycia wewnętrzne po prostu dla niego nie istnieją.
Zbyszek, a co Ty sadzisz o :
“Tam, gdzie mistyk pywa, schizofrenik tonie” – Kępiński.
zbyszek napisał:
moi napisał:
...Nina, w Twoich przemyśleniach jest za dużo LOL, żeby w to "naprawdę" wejść, a za mało szacunku do innych.
I jest za dużo mieszania schizy z dragami i religią. ...

To dobre podsumowanie. Jeśli nie odpowiesz na pierwsze pytanie tylko się utwierdzę w ocenie Twojej niefrasobliwości
[/quote]
Nina2 : No, sorry. Ale pisałam, że mi, żeby wejść w podobne stany, potrzeba albo psychodeliku (to nie “narkotyk”, nie mylić!) albo silnej medytacji, której mnie nauczyli buddyści (czy to tylko technika utrzymywania spokoju umysłu czy to już religia?) .
Mogę przeprosić za te uśmiechy, jeśli się kto poczuł urażony. Osobiście wolę się uśmiechać niż smucić. Do smutku nie mam powodów, moje tripy były bardzo szczęśliwe. Ale jeśli wolicie, żeby tu przerażonym szeptem, jak przy łożu umierającego, to postaram się dostosować.
Tekst pisałam na inne forum, a że tam nie wywołał zainteresowania, to wkleiłam go tu.
Thx moi i zbyszkowi, ze się odezwali. Może coś z tego wyjdzie.

Zbyszku, co złego w byciu szczęśliwym, niefrasobliwym, ćwierkającym i zadowolonym?
Chyba każdy wolałby.
zbyszek napisał:
Nina2 napisał:
Zbyszku, co złego w byciu szczęśliwym, niefrasobliwym, ćwierkającym i zadowolonym?

:D :D :D Tylko tą drogą wygrywasz tę dyskusję.

moi napisał:
Nina2 napisał:
Lecz wiem już na czym stoję i od kogo się uczyć.

I wychodzi Ci, że od kogo? I czego się właściwie chcesz uczyć - "niefrasobliwego ćwierkania"?

Wciąż -jak mi się wydaje- mylisz tripy z odczuwaniem rzeczywistości ("moje tripy były bardzo szczęśliwe"). I to, niestety, wciąż dzieli. Bardziej, niż Ci się wydaje.

Buddyści twierdzą też (skoro już o nich mowa ;)), że pewne rzeczy trzeba, po prostu, przeżyć. I potem je pozostawić, jako zbędny już bagaż. A Ty? Czy nie uważasz, że za dużo tych bagaży ciągniesz wciąż za sobą: tripy, porównywanie... masz nawet do ciągnięcia za sobą tę pewność, że dzieci potrafią być tym, czy tamtym w zabawie! A jeśli tak tylko Ci się wydaje? Jest taka książka, autorstwa Kornela Czukowskiego, pt. "Od dwóch do pięciu" (w tłum. Wiktora Woroszylskiego) - ona świetnie tłumaczy, dlaczego dzieci bawią się w zabawy iluzyjne tylko do ok. piątego roku życia i na czym polega mechanizm nazwany przez autora "porównaniem odróżniającym", który dzięki owym zabawom uruchamia się w psychice dziecka. Psychologa rozwojowa i inne rzeczy - jak mi się wydaje jeszcze wiele przed Tobą. Jak również przede mną :oops:

I prośba - nie używajmy w argumentach zdań wyrwanych z kontekstu (Kępiński, Wilber, itd). Zwłaszcza nie odwołujmy się do Wilbera, bo to bełkot, choć - jak wszystko- ma swoich zwolenników.

Nina2 : Moi, chcę się od nich uczyć, jak być szczęśliwym. I skoro mi pokażą, własnym przykładem, że naprawdę sa, to czemu nie?
Co do dzieci, że umieją się bawić, piszę z własnego doświadczenia. I ja, mimo żem już nie dziecko, tej umiejętności nie straciłam (choć już nie potrafię np malować tak spontanicznie i bezbłędnie jak dziecko). Nadal umiem i lubię się bawić, w realu czy w wirtuelu. I nawet jeśli ktoś mnie nabierze, to cenię mistrza ściem, właśnie za to, że lepszy ode mnie.

A co do swoich lektur, to każdy ma osobiste opinie. Np dla mnie Wilber genialny, choć pisze ciężko. Więc jeśli dla Ciebie bełkot – to może po prostu nie zrozumiałaś go?
Właśnie pisząc to, myślę, że moi znajomi, którzy tak jak ja, “idą za śladem” i mówią o sobie “jestem mistyk” (a nie lecą do psychiatry po etykietkę schizofrenii) – wszyscy cenią Kena Wilbera. Więc może i tu jedna z różnic?
moi napisał:
Wszyscy, którzy cenią Kena Wilnbera podpadają raczej pod etykietkę "ezoteryka", a nie "mistyka". Mistyka to była kiedyś, np. u Angelusa Silesiusa, Jakuba Boheme, Daniela Czepko.... teraz to tylko taka zabawa jest - chenneling, dragi, tripy...

Angelus Silesius napisał:
Ja nie wiem sam, czym jestem, bo nie tym, co wiem:
I rzeczą, i nierzeczą: punktem, kręgiem też.

Nina2 : Jeden z naszych określił siebie mistykiem. Ja nie wnikam.
Jak zwał, tak zwał, grunt że fascynująca przygoda intelektualna.
Nina2 : cdn

Dalej:
moi napisał:
Bo masz wszystkiego dość i nienawidzisz siebie?

Otóż tu różnica. Ja nigdy tak nie pomyślę. Normalny człowiek kocha najbardziej siebie (ten zdrowy egoizm) i cieszy się życiem.
„Nienawiść jest chorobą duszy“ – słyszałam. I jedną z przyczyn naszego cierpienia – w buddyźmie.
Zdarzyło mi się raz w dzieciństwie (ktoś skrzywdził czy obraził kochaną osobę) , ale szybko zrozumiałam że to błąd i sama z tego wyszłam.
A jak nie wiem, jak postąpić, patrzę jak rozwiązali ten sam problem mądrzejsi ode mnie. Dalaj-Lama nawet Chińczyków nie nienawidzi, choć mu zagarnęli kraj i wybili 4 miliony rodaków. Powiedzial, że nie pozwoli im w dodatku zatruć jego duszy.

Zreszta – nienawiść bierze się ze strachu. Nikt przecież nie nienawidzi bezbronnych małych piesków, kotków czy zajączków wielkanocnych.

„Nienawiść“ u dziecka – najcześciej to pragnienie zemsty – to chęć natychmiastowego przywrócenia sprawiedliwości, gdy go spotyka (niezasłużona w jego mniemaniu ) przykrość. Dorastając, lepiej widzimy „grę karmy“ (przyczyn i skutków) i już się tak nie unosimy emocjami. Przywracamy sprawiedliwość działaniem celowym, skutecznym i minimalnym. Jak najbardziej neutralnie. (Idealna władza jest niezauważalna – Konfucjusz.)

Nienawiść do siebie jest potwornym błędem w umyśle. Może prowadzić aż do samobóstwa.
Też spotykałam takich, co mi mówili : - Chcę umrzeć.
Zazwyczaj uważałam to za nieporozumienie i bład w myśleniu. Chce zniszczyć zdrowe i sprawne jeszcze ciało, a problem ma tylko w umyśle. Wystarczy tam odkręcić.
Przyjmowałam to symbolicznie. Chcę umrzeć = chcę wyższego poziomu świadomości, chcę oświecenia.
Czasem odkręciłam.

Co tam jeszcze?
moi napisał:

Bo inni wymagają od wymagają od Ciebie czegoś, co w gruncie rzeczy jest wchodzeniem po schodach bez nóg?
Tzn czegos niemozliwego? Zyje w społeczeństwie. I inni są użyteczni dla mnie, i ja dla nich się staram.
Gdy mogę, wyświadczę przysługę z przyjemnością. I moją część obowiązków społecznych sprawiedliwie wykonam.
Gdy nie mogę – przeproszę, poproszę o pomoc, że może później, różnie.
Ale nikt nigdy nie prosił mnie o nic, czego bym nie potrafiła wykonać. Nie rozumiem. To pewnie jakaś przenośnia. Zyjesz w zwariowanym środowisku?

Nieraz proszono mnie w życiu, by na różne machlojki przymknąć oko a może i samej uczestniczyć.
Tu odmawiałam od razu, zgodnie z własnym sumieniem. A jeśli nalegano, to stamtąd odchodziłam. Ich otoczenie dla mnie za brudne.
zbyszek napisał:
Nina2 napisał:
... chcę się od nich uczyć, jak być szczęśliwym. ...

Ale z dragów i tripów szczęścia nie będzie - to już wiesz, czy jeszcze nie ?
Jeśli nie wiesz do końca, wtedy potrzebujesz raczej nieszczęścia - żeby się przekonać !


strona 2 Sob Gru 05, 2009
Nina2 :
zbyszek napisał:
Ale z dragów i tripów szczęścia nie będzie - to już wiesz, czy jeszcze nie ?


Zbyszku, wiem, przecież nie ćpam. Skosztowałam wszystkiego w młodości, raczej jednorazowo, w celach poznawczych, by stwierdzić jak co na mnie działa – i uznałam, że ja tego nie potrzebuję. (Za drogie, niezdrowe, dają przyzwyczajenie itp.) Za to zatrzymałam psychodeliki, które nałogu nie dają, a używa je się w celach religijno-poznawczych (szamani we wszystkich kulturach), rzadko, a potem się miesiącami „rozkminia” doświadczenie.
Moje podejście do nich jest jak igora, założyciela forum http://psychotrop.info/index.php (gdzie i ja opis mego tripu wysłałam), a staramy się obserwować doświadczenie, jak to Huxley w „Doors of perception” czy Hoffmann opisywali.
Szczęście nie wynika z „narkotyku” ale z interakcji chemii z moją własną podświadomością. LSD, znosząc na kilka godzin przegrody między jawą a snem, pozwoliło mi tylko dostrzec to wewnętrzne szczęście (z samego faktu istnienia), które stale jest we mnie.
U innych – po drodze mogą być horrory strachu przed śmiercią czy wyrzutów sumienia. Dlatego – pisałam – niektórzy wolą tego nie ruszać. Zresztą, jak zauważyła moi, nie każdy z góry wie czy mu wolno czy nie. Niektórzy się przerzucają, choć psychika jeszcze nie oczyszczona (o, tu podejrzewam istotną różnicę!) i wtedy zamiast absolutnego szczęścia mają „a bad trip”, który ich wtrąca do piekła. Obiektywnie, z zewnatrz, na kilka godzin, niemniej subiektywnie, z powodu tego rozciągnięcia czasu, na prawie wieczność.

Wyrażenia religijne w tym poście pochodzą z opisu na
http://ich-explodiere.blogspot.com/2009_01_01_archive.html
no i bo sama tak do tego podchodzę.
moi napisał:
Nina2 napisał:
Niektórzy się przerzucają, choć psychika jeszcze nie oczyszczona (o, tu podejrzewam istotną różnicę!) i wtedy zamiast absolutnego szczęścia mają „a bad trip”, który ich wtrąca do piekła.

Wybacz, ale to bełkot. Co to znaczy "nieoczyszczona psychika", itd?
Poza tym, piszesz i rozumujesz, jak większość osób, którym zażywanie substancji psychoaktywnych sprawia przyjemność - dorabiasz do tego pseudonaukowe teorie w stylu Castanedy i innych psychodelicznych guru, takich jak np. Thimothy Leary, czy Stanislav Groff, którzy wielokrotnie się skompromitowali w ramach prowadzonej przez siebie tzw. narkoterapii.
Jak dla mnie- możesz ćpać, ile chcesz. Tylko nie rób z tego religii, ani nauki, bo to naprawdę bez sensu.
Poza tym, łączysz ze sobą nauki buddyjskie i tripy, nie zastanawiając się nawet, dlaczego nauczyciele buddyjscy przestrzegają przed braniem narkotyków (w tym także psychodelików)! Myślałaś kiedyś nad tym, dlaczego przestrzegają przed tym swoich uczniów?

zbyszek napisał:
moi napisał:
... dlaczego przestrzegają przed tym swoich uczniów?

Żeby psychika była oczyszczona z substancji psychogennych. Inaczej nie dostrzeżesz prawdy, Nina2. :|

Nina2 : Przecież nie ćpam, wyjaśniłam to obok...
Owszem, buddyjskie wskazania zalecają powstrzywanie się od niewłaściwego seksu i utrzymywanie umysłu w jasności i spokoju.
Ale : buddyzm jest dla dorosłych, to tylko wskazania, które, jak przestąpię, mogą dać przykre skutki. Zostałam uprzedzona. Decyzja w moich rękach.
PS Zgodziliśmy się nie zabijać, nie kłamać i nie kraść. Ale w dalszych dwóch punktach odpowiedzieliśmy: tantryczni jezdeśmy.

Nauczyciele buddyjscy, owszem, przestrzegają. (Choć sami nieraz też zażywali.) A Indrabhuti mówi: „Przez te same metody, za które inni będą płonąć w piekle przez eony – jogin osiąga wyzwolenie.”
Widać mi się udało przejść po linie. Wasze niepokoje przyjęłam do wiadomości. Rozważę, i jak zawsze, podejmę własną decyzję.

I już podkreśliłam, że psychodeliki to NIE narkotyki. Ale kto zna tylko ze słyszenia z propagandy mediów, to je myli.

Więc po tej krótkiej dygresji wracajmy do rzeczy.



moi napisał:
Co to znaczy "nieoczyszczona psychika", itd?

zbyszek napisał:
Żeby psychika była oczyszczona z substancji psychogennych. Inaczej nie dostrzeżesz prawdy, Nina2.

Zbyszku, z substancji psychogennych może być oczyszczony mózg. Zresztą te działają nawet w mikrogramach, żadna analiza nie wykryje.

A psychikę czyścimy z 5-ciu klesia (skalań umysłu): są to:
1° niewiedza pierwotna co do naszej prawdziwej natury
2° i 3° - para przeciwieństw a to pragnienie/pożądanie i niechęć/strach/nienawiść/odpychanie – te wpływają na nasze relacje ze światem
4° i 5° - pycha i zawiść/zazdrość – wpływają na nasze relacje z ludźmi.

Niewiele tego, ale oczyścić się z klesia trudno. Czyszczenie psychiki, z podświadomością włącznie, zachodzi na 3-letnich odosobnieniach buddyjskich. Ale każdemu, kto poprosi, udzielają instrukcji jak pracować z emocjami i umysłem.

A ja, skoro nawet pod wpływem psychodeliku żaden horror mi nie wylezie z podświadomości, uważam, że tam mam już dosyć czysto. To wszystko.
A jeśli wylezie, to też wychwycę lepiej i potem rozpracuję.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
freelaw



Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 155
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią Mar 05, 2010 15:47    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"Miedzy psychotykiem a mistykiem nie ma zrazu żadnej różnicy- obaj zostali wyrzuceni w morze (przestrzeń transpersonalną). Mistyk to ten który nauczył się pływać. Psychotyk (jeszcze?) nie. Potrzebujemy struktury 'ego' jak wyspy na którą możemy powracać."

"Zadanie polega na tym żeby przebić się do 'naguala' nie uszkadzając 'tonala'" - don Juan u Castanedy.

Taka odpowiedź jest mi najbliższa. A nawet jeśli "tonal" wydaje się uszkodzony Pływać! Pływać!! Nie płakać! Pływać!!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Pią Mar 05, 2010 16:45    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wiec Castaneda byl dla mnie nie do strawienia czy nie do przeczytania.
Inni tez tak maja, ale zapomnialam kto.
A po polskiemu to bedzie jak?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
freelaw



Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 155
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią Mar 05, 2010 16:51    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Według słów don Juana:

Tonal jest wszystkim o czym możesz pomyśleć.

Nagual jest tym co poza tym.

Na mój nos odpowiednio ego i przestrzeń transpersonalna u Willigisa Jagera.

Temat jest bardzo dobrze rozwinięty w "Opowieściach o mocy"

Castaneda u mnie odwrotnie - największe spośród wszystkich, kolosalne wrażenie
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Pią Mar 05, 2010 22:17    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

cytaty swietne, choc Castanedy nie wolno mi bylo czytac (mocne, ale potencjalnie szkodliwe)
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sob Mar 06, 2010 18:40    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mnie tez od Castanedy instynktownie odrzucalo.
A ze wyzszy stopien zawiera obie przeciwnosci jako przypadki skrajne - jakby uzgodnic Castanede z adwajtawedanta czy schlastyka sredniowieczna? Zreszta : komu chcialoby sie w to bawic.

Reasumujac: nadal nic nie rozumiemy, freelaw. Lub moze chwytam intuicyjnie idee DJ, lecz nie wiem czy prawdziwa i czy to mozliwe i jak twoje rozwiazanie zastosowac w praktyce by komus pomoc. Zbyt ogolne.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
freelaw



Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 155
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob Mar 06, 2010 19:56    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nina2 napisał:
Mnie tez od Castanedy instynktownie odrzucalo.
A ze wyzszy stopien zawiera obie przeciwnosci jako przypadki skrajne - jakby uzgodnic Castanede z adwajtawedanta czy schlastyka sredniowieczna? Zreszta : komu chcialoby sie w to bawic.

Reasumujac: nadal nic nie rozumiemy, freelaw. Lub moze chwytam intuicyjnie idee DJ, lecz nie wiem czy prawdziwa i czy to mozliwe i jak twoje rozwiazanie zastosowac w praktyce by komus pomoc. Zbyt ogolne.


Jedno z pojęć DJ: TARCZE

Tarcze - To, co robimy JAKO LUDZIE. Przedstawiciele innych gatunków robią swoje "rzeczy" charakterystyczne dla swojego gatunku.

Przynajmniej w przypadku ludzi Tarcze chronią przed gwałtownym dostępem nieznanego.

Nieznane odnosi się do jestestwa bez cielesnych ograniczeń. Odnosi się tego co masz najgłębiej, najidywidualniej, najintymniej w sobie. Jest także realne w co mało kto wierzy.

Jednak dopóki istniejemy w takiej a nie innej formie jesteśmy zobowiązani do lojalności wobec tejże formy. Zobowiązani do uczestnictwa w pewnych wspólnych dla całego gatunku ustaleniach, do pozostawania w obrębie tego co zrozumiałe dla ogółu. do pozostawania w "mainstreamie" - tak by przyczyniać się do postępu gatunku jako całości. Tylko spełniając ten warunek można wykroczyć w nieznane bez niebezpieczeństwa zatraty duszy, zatraty własnej tożsamości. Ten obszar "mainstreem" to tonal. Tarcza to to co chroni cię przed wypadaniem poza tonal.

Tarcza to może być to że myjesz zęby codziennie, twoja praca, regularne oglądanie wiadomości. To to co robisz bo to słuszne, normalne "i chuj", nikt ci wątpliwości nie zasieje. Tarcza to to co pozwala ci pozostawać w "mainstreamie", czuć pewną tożsamość i kontakt z tym kogo spotykasz, czuć się "OK", czuć się "normalnym".

"KTO NIC NIE ROBI TEN NIC NIE ROZUMIE> KTO NIC NIE ROZUMIE TEN JEST NIC NIE WART."

Tragedia przeciętnego człowieka polega na tym że tarcze go pochłaniają do tego stopnia że dalej nawet nosa nie wychyla i w to "dalej" nie wierzy jak nie wierzy się w bajki. Za szaleńców ma tych którzy swym zachowaniem taką wiarę zdradzają.

Tragedia schizofrenika polega na tym, że obrzydzony tym dotyczącym przeciętnego człowieka stanem rzeczy, wiedzący z pewnością o istnieniu nieznanego - zbuntowany, zdegustowany i wściekły - tarcze zupełnie porzucił i wyjebał w nieznane niczym w podkoszulku na Antarktydę.

Ale prawda jest taka że ani "tragiczny" normalny nie przeżyłby kompletnie tracąc kontakt z nieznanym, z "nagualem"... Ani "tragiczny" nienormalny nie przeżyłby gdyby jego "tonal" zupełnie umarł.

Więc każdy schizofrenik który mówi że kompletnie zwariował, stracił rozum - gada bzdury. I współczucie w tym wypadku ma sens tylko w sensie braterskiego "o stary czaję twój ból". Wiara w jego kompletną niepoczytalność, wiara w jego "zwariowanie", zasadniczą odmienność tylko mu szkodzi.

Przemawianie do delikwenta ze świadomością że jest tak samo człowiekiem jak my i zwykłe tłumaczenie mu sytuacji w jakiej się znalazł może IMHO pomóc.

"Tarcze se spraw chłopaku. Co myślisz - że ktoś cię wyręczy? Albo że ktoś ci coś winien? Oczywiście robisz jak chcesz ale sam w głębii serca dobrze wiesz ile możesz stracić. To twoja odpowiedzialność. Co ty se kurwa myślisz?Hahahahaha:-)"

Rozumiecie?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
freelaw



Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 155
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob Mar 06, 2010 21:44    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

U don Juana jest też pojęcie mostu pomiędzy czystym rozumieniem a milczącą wiedzą. Carlos pytał o ten most. Nie pamiętam dokładnie odpowiedzi don Juana ale kojarzę że nie była specjalnie konkretna...

"Możesz go nazwać nawet dobrocią, nawet miłością. Bez tego mostu wszystko jest nic nie warte" - tak pamiętam, musiałbym sprawdzić żeby dokładnie przytoczyć.

W każdym razie to kojarzy mi się to mocno z oscylowaniem pomiędzy tonalem a nagualem.

Pragnienie dobra ogółu i postępowanie zgodnie z nim wydaje mi się kluczem do "powrotu ze schizofrenii". Jak również do przekroczenia "sztywnej normalności".

"...A NA ZIEMI POKÓJ LUDZIOM DOBREJ WOLI"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
freelaw



Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 155
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob Mar 06, 2010 23:27    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

11K, Nina - chyba rozumiem wasze zaniepokojenie Castanedą. Ja "pożarłem" wszystkie czy prawie wszystkie jego książki. Powiem tak:

Albo jest tam cholerny, zasadniczy, paskudny, najprawdopodobniej celowy (z intencją zniszczenia człowieka) błąd... I niepokój stąd.

Albo jest to tak dogłębnie realne - przedstawiające wiedzę o człowieku i świecie tak wielką jak to się jeszcze nigdy nie zdarzyło - że Buddyzm w porównaniu do tego jest trochę jak zerówka w porównaniu do liceum. A odstrasza szok wywołany ogromem jaki jest do przeskoczenia. I nie jest specjalnie zdrowe zbyt szybko się z tym zapoznawać. I niepokój stąd.

Albo jeszcze jedno - kombinacja tych dwóch możliwości - to wybitna nauka, ale wymagająca uzupełnienia. Sama w sobie szkodliwa, dopiero w dopełnieniu przez inne 'religie' pożyteczna. Będąca sama ich dopełnieniem. Część czegoś co dopiero powstanie z połączenia religii.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Nie Mar 07, 2010 01:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Buddyzm jest precyzyjny jak prawo rzymskie, i widzimy na przykladach, jak dziala (eksperyment kryterium prawdy). Co z nauk Castanedy?
I, co do wyboru moich guru, kieruje sie wlasna intuicja.
Tak samo wolno i Tobie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Reklama






Wysłany: Nie Mar 07, 2010 01:02    Temat postu:

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Schizofrenia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

smierc  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group