Forum smierc Strona Główna smierc
smierc i umieranie
 
 POMOCPOMOC   FAQFAQ   SzukajSzukaj   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piekielny eksperyment
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Moderowane przez Zrytego
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 14:36    Temat postu: Piekielny eksperyment Odpowiedz z cytatem

Piekielny eksperyment.

Postanowilem zrobić mały schizofreniczny eksperyment. Cel badań - doswiadczenie piekła. Czas trwania badania - 3 dni i 3 noce.
Odstawiłem psychotropy. Biore w tym momencie taki lek ze jak sie go odstawia psychoza pojawia sie niemal odrazu podobno jeszcze silniejsza
niz przed kuracją. Zrobiłem to z ciekawosci szczerze mówiąc, spodziewałem sie efektów które sie pojawiły. Chciałem
przyjzec sie sprawie troche inaczej, wyciagnać wnioski i wrocic do psychotropow chyba ze bedzie jakas alternatywa. Alternatywą była smierc.
Podam tutaj troche moich prywatnych przemysleń na temat mojego doswiadczenia. Samo w sobie jest raczej nie do opisania. Jedyne co moge zrobić
to opisac krotko moje wyobrazenia na temat tego czego doswiadczałem. Opisze jazde głowną czyli to co działo sie
w nocy, dzień był raczej zwykły, robilem co musiałem i tyle. Zatem jedziemy.


1. Noc pierwsza
Jak zwykle po odstwieniu (u mnie) nie mam juz mozliwosci snu. Wiec polozylem sie do lozka z obawami ze bedzie to noc nieprzespana.
Głos non stop dudnił mi w głowie, stan psychiczny w miare stabilny. Mijały godziny. W tym czasie jedyną rzeczą jaką starałem sie zrobić
to swobodnie przezywać to co czuje i myśle. Napięcie ciagle rosło w mojej głowie a ja swobodnie obserwowałem wszystkie "doznania".
Zawias polegał na tym że cały czas skupiałem swoją uwage na tym co sie we mnie dzieje. Coś jak bym przenosił swoją swiadomosc do srodka
mojej głowy i tam obserwował wszystkie myśli i wszystko czego doznaje. Przypatrując sie tak wszystkiemu do kazdego doznania dobierałem
wyobrazenie o nim. Czyli nie widziałem konkretnie tego co czuje widziałem wyobrazenia o tym. Wyobrazenia były rożne i miały ten sam "smak"
i "kolor" jaki miały zawsze. Czyli negatywne doznania w mojej glowie mialy zawsze przypięte do siebie swoje "mroczne" wyobrazenia.
Czulem rózne rzeczy, takie których nie da sie określić w normalny sposób. Ludzie potrafią opisywać swoje emocje, nazywać je. Mamy jakąś
wspólną pule przezyc psychicznych która może być określona i jak sie okazuje wszyscy ludzie kiedyś czuli coś podobnego. Kiedy
mówimy czuje wstyd, strach, wtedy wiadomo o co chodzi. Tych doznań których doświadczam nie mozna opisać w zaden sposób bo nie ma na nie nazwy.
W kazdym razie wszystko co siedzi mi w głowie ma smak "horroru". To znaczy ze przezywam rzeczy które woybrazam sobie jak coś co "smakuje"
jak "horror". Głosy non stop bombardowały słowami. Ich tresci są zwasze odbiciem moich myśli. Przy czym jest jedna stała rzecz dotycząca
głosów. Zawsze będą starały zwrocic moją uwage. Robią to w najbardziej wyszukany sposob. Mowiac wszystko czego nie chciałbym w danej chwili
usłyszeć. Tej nocy to do mnie dotarlo (gdzies nad ranem). Wyobraziłem sobie głos jak takiego małego destrukcyjnego trolla. Jak tylko pozwolisz
mu na to zeby zwrocił sobą swoją uwage to cie zje. Kazda reakcja na głos w postaci wyobrazenia o nim i o tresciach zdań które wypowiada sprawią
ze zostajesz zmanipulowany. Jakiekolwiek nadanie mu znaczenia sprawi ze urośnie w potęge która może doprowadzić do dramatu. Wiele osob słyszy głosy
i pod ich wplywem niektórzy potrafią popełnić samobojstwo lub morderstwo. Lekarze zawsze traktują to zjawisko jak coś niebezpiecznego.
Głos to manipulator doskonały. W manipulacji wprost "pływa jak ryba w wodzie". Jezeli masz jakieś lęki i słyszysz głos sprawa jest pewna ze
głos sprawi ze bedziesz bał sie 10 razy bardziej. Podszyje sie pod sasiada za scianą. Albo wkreci ci coś w co uwierzysz. Sprawi ze bedziesz
srał w pory wychodząc do sklepu po zakupy. Napedzi ci taka paranoje ze nie bedziesz przes 3 sekundy w ciagu dnia wyluzowany i non stop w stresie.
Az w koncu nadasz mu znaczenie boga lub demona, moze to być ktokolwiek. Nadasz mu znaczenie siły która moze kontrolować wszystko co robisz.
I w końcu skoczysz z mostu. Bo tak kaze ci głos. Zatem Jedynym wyjsciem (do czego doszedłem juz nad ranem) jest "brak reakcji". Brakiem reakcji
w moim rozumowaniu był brak jakichkolwiek wyobrazeń na temat tego czym jest głos. Zatem jezeli nadam mu wyobrazenie "realnej osoby" która do mnie mówi
bedzie to już reakcja. Jezeli ta osoba do mnie mówi i mówi do mnie rzecz typu "słaby skórywysnu" lub "szujo" lub cokolwiek co moglo by pobudzić moje wyobrazenia
i sprawić ze przez te słowa poczuje sie np gorzej. Bo przeciez słysze osobe, która może mnie obrazić. Jezeli ta osoba moze wywołać u mnie emocje (które beda
reakcją na głos) i moze tych emocji wywołać ile chce, jestem zmanipulowany i "nakarmiłem trolla". Idac dalej Jezeli pozwole sobie karmić trolla, troll urobi mnie
juz jak chce. Wkręci mnie tak ze bede juz calkowicie uzależniony od jego opinii. Głos moze ci powiedziec cos dobrego po to zeby zaraz wytrącic cie kompletnie
z równowagi. W kazdym razie jakiekolwiek nadanie mu znaczenia sprawi ze bedziesz niewolnikiem. Wyobrazenia mogą być rózne. Wielu ludzi słyszących głosy
twierdzi że sa one "wszechmocne". Znaczy to że tresci wypowiadanych przez nie zdań robią wrazenie czegoś bardzo inteligentnego i mają w sobie "moc".
To znaczy ze widzimy je jako osobę posiadającą coś w rodzaju psychicznej siły. I jest to juz oznaka manipulacji. Bo kiedy tylko dojdziesz do tego
wniosku stajesz sie niewolnikiem. W kazdym razie wszystko to nazwałem "karmieniem trolla". I ten wniosek podobał mi sie. Tylko ze było juz rano.
Wstałem jak zwykle zjebany. Poszedłem po sniadanie do sklepu i ledwo stałem. Kazda nocka zarwana nocka jest dla mnie miazdząca.
Dzien zleciał jak zleciał. Dzień jest zawsze troche inny bo musze cos zrobić, moge coś ogladanąc. Zajac czymkolwiek uwage. Wiec jakos go przemordowałem.

2. Noc druga

Psychotropów nie wziołem. Zazyłem cos na sen, jakis niby lek który miał pomoc mi zasnac o który poprosiłem lekarza. W kazdym razie polozylem sie znowu do
mej trumny. Jak zwykle przed snem zaczely sie wariacje. Im bardziej probuje wyluzować tym wiecej naplywa niespokojnych mysli. W glowie wirowały
mi juz jakies nieprzyjemne obrazy. Karykatury ludzi, dziwne powykrzywiane twarze. Jakieś ciała bez głow, zamiast nich kartonowe wyciete twarze
obrocone dołem do góry. Wszystko było nieprzyjemne jak i doznania które czułem. Czulem w sobie wiele pojawiajacych sie i znikających dziwacznych emocji.
Miałem natręctwo obserwowania kazdej z nich. Ilekroć probowałem tego nie robić za kazdym razem to sie działo. Skupiajac w ten sposob uwage na tym co sie we mnie
dzieje nie moge zasnąc. Mysli nie plyna wtedy swobodnym torem. Wtedy wszystkie wyobrazenia dotyczą tego co czuje w danej chwili i nie mysle np o tym jak wyglada
lodowka lub cokolwiek na zewnatrz. Nie moge wtedy po prostu myslec o czyms innym, zapomniec na chwile. Zatracic sie w myslach i swobodnie zasnąć. Musze caly czas
czuwać. Koncentrować sie na tym wszystkim co sie we mnie wydarza. I im bardziej chce przestać tym jest gorzej. W kazdym razie byłem juz wyciety nieprzespana nocka
i druga w drodze. Lek powoli zaczol dzialać. Mam po nim dziwne jazy. Lezalem na lozku i mialem wrazenie ze sie kolysze. Jakby jakies male stworki
kolysaly moje lozko. Faza byla krótka. Minelo szybko. Ciagle probowalem zasnac. Im bardziej probowalem tym gorzej było dla mnie. Coraz wiecej
zbierajacej sie energii. Zwykle im wiecej nocy nie spie tym trudniej jest mi zasnąć paradoksalnie. Nakrecam sie jeszcze bardziej i wir doznań staje sie jeszcze
wiekszy. Zaczolem myslec na temat moich wyobrazen dotyczacych tych doznań pojawiających sie w mojej głowie. Zdałem sobie sprawe ze wszelkie wyobrazenia
które przypinam do moich doznań przysłaniają mi je. Wiec są zwykłą interpretacją tego co przezywam. Kiedyś twierdziłem ze jestem opętany i mam w sobie "złą energie".
I zastanowiło mnie to wtedy. Doszedłem do wniosku że zinterpretowałem moje doznanie nadając mu takie a nie inne znaczenie. Te wszystkie dziwaczne odczucia
w moim przekonaniu bardzo nieprzyjemne były przezemnie interpretowane, nazywane, zatem zyskiwały "znaczenie" tak jak głosy!!! Wiec czując coś czego nie moge określić
nie dosc ze zaklasyfikowałem to jako coś "nieprzyjemnego" to jeszcze nadałem temu znaczenie "zlej energii" lub "opętania". I była to tylko i wylacznie
moja interpretacja tych doznań. Wiadomo, jak sie jest opętanym to sie biegnie do parafii. Rzecz dla mnie wtedy oczywista ze szukałem pomocy w najblizszym kosciele.
Dzis już jednak nie bardzo. Wiec tak sobie bełkotałem wewnetrznie. Głos cały czas bombardował. Nie usnołem. Ilekroć zbliżałem sie do progu snu. Nagle czułem
w głowie coś jak spięcie elektryczne. Zaraz kiedy traciłem swiadomosc i zatracałem sie w myslach czułem coś jakby wyladowanie energii w glowie. Taki impuls
który mnie budził. Noc zleciała. Sasiedzi zaczeli wstawać do pracy. Szczescie ze mam troche wolnego na eksperyment. Inaczej zwyczajnie bym nie poszedl do
roboty. Dzwony w kosciele zaczely bić. Czulem strasznego kaca. Nie wstałem z łóżka. Zrobiłem sie rozpaczliwie głodny. Po kilku godzinach zebrałem sie na zakupy.
Ledwo doszedłem do sklepu. Dzień jakoś minoł.

3. Noc trzecia

Totalnie wycięty psychicznie polozylem sie znowu. Podczas całej nocy wziolem 4 ziolowe tablety na sen, zwykłe chemiczne usypiacze, krople ziolowe na serce. Wszystko
co mialem pod ręką. Nic mnie nie skatowało na tyle zeby zasnąć. W dzień intelekt odmawiał juz posluszeństwa. Najdrobniejsze rzeczy zaczely sprawiać problem.
Byłem strasznie glodny non stop. Chudłem w oczach. Ciagle jadlem. Wszystko wygladało potwornie, totalna anhedonia. Zarcie smakowało jak otręby. Na mysl
o smakowaniu czegokolwiek chcialo mi sie rzygać. Sok Capro multiwitamina smakował okrutnie (lubie capro multiwitamine). Rzeczywistosc wydawała sie jakims koszmarem.
Ludzie byli potworni i ja sam w lustrze wydawałem sie jakąś smieszną atrapa. Kazda chwila przypominała piekło. Dom wydawał sie niewiarygodnie szary. Totalne
dno. Kazda rzecz budziła we mnie odraze. Tak jakby sam Bóg na mnie zwymiotował. Moglbym okreslic to mianem bardzo głębokiej depresji polaczonej z kacem i
intelektualnym uposledzeniem. Doznania wirowały, kolejna nocka przedemną. Głosy bawiły sie, grały swóją potworną melodie. Przychodziły momenty strasznego bólu
psychicznego. Cos co okreslił bym jak piekielne doznanie nieszczęscia. Było to głebokie uczucie. W glowie jawiło mi sie jak coś przypominającego wyrwe w duszy.
Taką przepaść z której moge obserwować piekło. I sprawiało to niewiarygodny ból. Totalne zdebilnienie. Juz praktycznie nie moglem myslec. Jedna mysl wydawała sie
wysiłkiem conajmniej srednim. Ciagle patrzyłem na to co sie we mnie dzieje. Widziałem przeplywające we mnie słowa moich głosów. I coś do mnie wtedy doatarlo.
Zrozumiałem ze są one jakby strumieniem zwerbalizowanych mysli. One po prostu płyną a ich tresci wywolują u mnie rekacje.
Tresci plynely ale moja uwaga została od nich odcięta. Głosy ciagle gadały, potok płynoł a jak stałem ze swoją uwagą jakby obok. Mogłem sie na nich
skupić lub nie. One po prostu płyneły. Słowa przestały mieć znaczenie, były dla mnie tylko strumieniem który mnie nie dotyka.
One grały w tle a ja spokojnie myslałem o czyms innym. Nie musiałem ich juz z siebie wyrzucać. Walczyć z nimi, dociekać czym są. Totalnie przestałem na nie reagować
wyobraźnią. I zrozumiałem wtedy ze przestaje karmić trolla. Wiec jest juz kompletnie nieszkodliwy. Nie moze mnie dotknąć w zaden sposob, sama jego obecnosc jest mi
obojetna, przestał być trollem. Zaczol być zjawiskiem. Po prostu zjawiskiem które sie wydarza. Bol przychodził i odchodził. W głowie kompletne pstro. Wiedziałem ze
jutro nie bede juz funkcjonował. Nocka mineła jakims cudem. Serce wariowało. Odlepiłem sie kompletnie. Na scianach pojawiały sie momentami czarne kropki.
Prawie halucynowałem wzrokowo. Bylem totalnie wymiety. Zaczolem sie pocic, przyszly dreszcze. Nie bylem zdenerwowany, kompletnie wyciety ale spokojny.
Nie zalezalo mi juz na niczym, umre, nie umre, usne, nie usne. Totalnie nic. Smieci w glowie
przypominaly wysypisko. Totalny wir glupoty bez ladu i skladu przeplatał sie z piekielnymi doznaniami. W mojej potylicy czulem jakas duchową energie która
jest wpompowywana w moją głowe, albo raczej jak coś co zlatuje na mnie z piekła. Bylo to doznanie nieprzyjemne. Tak jakby przeciwienstwo ducha swietego (ktorego
zawsze wyobrazalem sobie jak jakas cudowną moc spadającą z nieba). Tylko ze bylo to cos odwotnego. Takie totalne przeciwieństwo szczęscia. Dawka 100% cierpienia.
Czulem sie w kawałkach. I kazdy kawałek bolał osobno. Jakoś przetrzymałem noc. Dzień byl kompletnym nieporozumieniem. Zmusiłem sie zeby wstać pare razy z lozka
i ogladnąc serial z internetu. Chociaz wygladal dla mnie jak totalne gowno (a lubie ten serial). Glod nie do zniesienia. Ciagle jadłem i ciagle bylem glodny. Trzeci dzien bez snu.
Postanowiłem zakończyć trip. Wiedziałem ze jeszcze kilka nocy i zwyczajnie umre.
Polozylem sie spac, wzilem 50mg tego i tamtego, Spałem 17 godzin. Wszystko wrociło do normy. Bez sladu psychozy. Niestety zdebilnienie zostało (minie po kilku tygodniach regularnego snu).
Doszedlem jeszcze do innych wniosków w tym wszystkim. Dotarlo do mnie przedewszystkim ze kazdy lęk jest lękiem przed sobą. Kazda rana zadana przez siebie.
Kompletnie nie boje sie juz samego siebie. To chyba dobrze. W kazdym razie to tyle.
Relacja niepelna. To moze z 5% tego wszystkiego. Tak naprawde burdel był troche wiekszy. Gdybym mogl spać nie bral bym psychotropow wcale.
Niestety nie moge i wiem ze odstawienie skonczy sie dla mnie smiercią. Wszystko bylo by prostsze gdybym zwyczajnie spał. Nie wazne.
To w zasadzie moje przemyslenia na temat piekła a nie sama relacja. Nie da sie opisac tak naprawde niczego bo nie mam zadnych punktów odniesienia.
Nie moge tego porownac z niczym, moglem tylko opisac swoje wyobrazenia na temat doznań co jak wiadomo nic nikomu nie powie.
Relacja jest dla zabawy. Jak ktos chcial to sobie przeczytał. Ktos nie chcial to nie. Trzymka :)
Pisalem troche w pospiechu wiec sie nie przejmujcie skladem.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Reklama






Wysłany: Wto Gru 08, 2009 14:36    Temat postu:

Powrót do góry
cube



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 141
Skąd: z krainy Oz

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 16:10    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.youtube.com/watch?v=q3vM1PcrV0k

btw gdy odstawiłem prochy na początku tego roku, prawie natychmiast zachorowałem na grypę, organizm się oczyszczał. Było to bolesne. Nie spałem wtedy prawie dwa tygodnie z rzędu. Potem sen sam wrócił.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 16:49    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Filmik swietny. W 100% dokladnie tak to wyglada haha.
2 tygodnie? Hmm no nie wiem :) mnie pieklo nie przeszkadza. Tylko ze organizm ludzki moze wytrzymac kilka dni bez snu pozniej zwyczajnie umierasz. Wysiada uklad nerwowy, serce, wszystko. Moj rekord 6 dni bez zmruzenia oka... heh. Wiem ze moge nie spac nawet miesiac, w psychozie moge trwac wieki... Ciało nie wytrzyma. Po prostu. Tydzien, moze wiecej i trumna. Koniec.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 16:54    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Och! (współczucie)
Ale – już sam odkryłeś parę rzeczy.
Zryty napisał:

swobodnie przezywać to co czuje i myśle. Napięcie ciagle rosło w mojej głowie a ja swobodnie obserwowałem wszystkie "doznania".
Zawias polegał na tym że cały czas skupiałem swoją uwage na tym co sie we mnie dzieje. Coś jak bym przenosił swoją swiadomosc do srodka mojej głowy i tam obserwował wszystkie myśli i wszystko czego doznaje. Przypatrując sie tak wszystkiemu do kazdego doznania dobierałem wyobrazenie o nim.

Na Zenie pouczają na wypadek “makyo” (wizji, która może wypłynąć z podświadomości podczas medytacji. A czy obrazem czy słowem – to chyba obojętnie.) – cokolwiek się pojawi, obserwujcie obojętnie. Owszem, póki siedzę te pół godziny w sali ze wszystkimi, to mogę wytrzymać. Ale ładunek emocjonalny tam taki, że raz, widziałam, nawet lama Mamo Dekyi parę dni wypłakiwała wszystkie łzy swego życia.
U mnie na szczęście wszystkie doświadczenia były bardzo szczęśliwe. (Wizja “raju na ziemi” w makyo podczas medytacji Zen, radość z odnalezienia synka, którego dwa życia temu straciłam i macierzyńska duma z tego, co w międzyczasie osiągnął, zapomniany fantazm seksualny z dzieciństwa (mocny, lecz przyjemny, i potem odkręciłam prawidłowo), najwyższa satysfakcja ze zwycięstwa...
Czyli różnica między mna a schizofrenią to w jakości wizji? Bo przecież gdyby mi z taką intensywnością pokazało coś strasznego, też chyba bym wariowała z przerażenia i szukała natychmiast każdej pomocy by zaraz zapomnieć.
I mimo że pierwszy szok emocji przejdzie (lama Mamo po dwóch dniach przestała płakać ) – ślad pozostaje we wspomnieniu na lata. ( I ja jeszcze po latach wysłałam lamie S. ciasteczka, a gdy związał się ze Stephanie (krowiastą blondyną), kupiłam drogie prezenty, aż protestowała. Ale nic nie jest za drogie dla wybranej mojego syna! – odpowiedziałam.)
Na Karma-Lingu lubiliśmy grać w swoje wewnętrzne urojenia.
A potem – wizje początkowo bolesne jak i szczęśliwe, gdy prawidłowo odrobione, rozpływają się w obojętnym zapomnieniu.
To były “zajawki” odkręcające przeszłość i zapomniane traumatyzmy. Potem zaczęły się wizje czysto odkrywcze np ze “wszystko jest zrobione z Boga” czy “Bóg jest wszędzie” (piszę o tym w “Malowanej lali” u mnie).

Biedny Zryty! Jemu wywala horrory i wszystko na raz! Wszystko na raz – to droga shivaistów przez extrema. Tam skorupę ego rozwalają bolesne ciosy młota. To tam Luk uczył
“Chcesz wyjść z piekła – skacz, gdzie największe płomienie!” To droga przez największe horrory i przerażenia! I dla mnie tam było za strasznie i boleśnie i może dlatego (a może też, że tam łatwiej o informację) przeszłam na buddyzm. A tam skorupę ego usuwa się delikatnymi muśnięciami piórka. Choć takie nagłe wybicia, jak widzimy, też są możliwe.

cdn
(wklejam zaraz, za parę godzin wrócę do tematu)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 17:00    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

E, nie przesadzajmy z tym wspolczuciem :) sam sobie nie wspolczuje. To sie po prostu wydarzyło, zaden problem. Nie jestem biedny :)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 20:36    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Niech tu każdy napisze o swoich piekłach i JAK z nich wyszedł. Wszystkie metody, które teraz mogą się przydać Zrytemu!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 20:40    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zryty napisał:
E, nie przesadzajmy z tym wspolczuciem :) sam sobie nie wspolczuje. To sie po prostu wydarzyło, zaden problem. Nie jestem biedny :)

Prawidlowa postawa. Zryty twardziel! ;-)
(i ikonka: zacisnieta piesc z kciukiem skierowanym w gore : gratulacje! tak trzymac!)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 21:08    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

dlaczego boisz sie smierci?
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 21:21    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kazdy sie boi! Ten pierwszy strach jest zakodowany w KAZDEJ komorce ciala! Juz podobno u ameb a nawet w poszczegolnych komorkach! Wiec poki mamy ciala, to dziala instynkt samozachowawczy. (Gatunki ktore go nie mialy, lub mialy slabszy - juz dawno wyginely w ewolucji. )
Pisalam gdzies u mnie o tym ukwiale na filmie: niewiele komorek, nie ma glowy tylko troche siatki nerwowej - a zaatakowany przez rybe, odczepil sie od podloza i odplynal czy uciekal, wyrzucajac silnie wode.
A mozg i logiczne myslenie (co nie upora sie nawet ze zwykla emocja) to gatunkowo dosc nowe. Strach samozachowawczy jest duzo wczesniejszy i glebszy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 22:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

za przeproszeniem, pytalem Zrytego
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 22:27    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sęk w tym ze nie bardzo sie bałem. Wydawało mi sie tylko że smierć nie bedzie rozsadnym rozwiazaniem :) Zyje zeby z tym wygrać. Nie mam innego celu. Tylko po to zyje. To nadaje sens kazdemu dniu nawet kiedy go nie czuje. Dlatego jeszcze sie nie pociołem, nawet nie myslałem o sznurku. Tylko dla tego ze mam ten jeden cel w zyciu. Mogłem to ciagnac dalej a serce by sie zatrzymało, tylko po co? Do niczego bym nie doszedł. Nic bym nie osiągnoł. Lata schizy poszly by na marne. Nie boje sie smierci. W mojej sytuacji smierc raczej nie jest straszna. Kojarzy sie z odpoczynkiem. A ja nigdy nie odpoczywam. Nie przecze, gdyby ktoś przystawił mi do skroni spluwe pewnie nie bardzo bym sie przejoł. Problem w tym ze ja sie pod tory nie rzuce. Zyje na zlosc samemu sobie. Jaki sens ma cos takiego? Po co jest schizofrenia? Jedynym celem dla mnie i marzeniem jest napisać książke o tym jak sie z tego wychodzi. Moze mi sie uda moze nie. Wiem tylko ze samobojstwo nie przyblizy mnie do tego ani troche. Mam nadzieje ze sie rozumiemy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
cube



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 141
Skąd: z krainy Oz

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 23:26    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zryty napisał:
Tylko ze organizm ludzki moze wytrzymac kilka dni bez snu pozniej zwyczajnie umierasz. Wysiada uklad nerwowy, serce, wszystko.

Eee, wytrzyma wytrzyma. Jak nie spałem, podobnie jak Ty, poszedłem do lekarki po coś na sen. Powiedziała, że chemicznych mi nie da, bo się przyzwyczaje, a ona takim młodym nie daje. I żebym się nie martwił, bo z bezsenności nie umrę. Że wytrzymam dużo więcej. Zapisała mi kozłka lekarskiego, walerianę i coś jeszcze.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Wto Gru 08, 2009 23:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

E, nie przesadzajmy z tym wspolczuciem :) sam sobie nie wspolczuje. To sie po prostu wydarzyło, zaden problem. Nie jestem biedny :) i nie jestem twardzielem.

Cube - 11 - 18 dni to dawka smiertelna w zaleznosci od organizmu. Po kilku dniach umierają komorki w mozgu (podobno). Zmniejsza sie ilosc bialych krwinek co by tlumaczylo twoją grype. Nie zmyslam, dane naukowe.
Jasna rzecz mozna spac po 2 godziny na dobe i juz te dwie godziny zmieniają całą sytuacje. Ja mowie o przypadku w którym nie spisz nawet przez minute wiele dni...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
cube



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 141
Skąd: z krainy Oz

PostWysłany: Sro Gru 09, 2009 01:42    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Skoro o piekłach mowa, to spróbuję opisać jedną z wizyt w tym jakże gorrącym miejscu ; ))

To było dwa i pół roku temu, gdy po obronie pojechałem do Derry (NI) do pracy.
Robotę miałem załatwioną przez Paddy'ego, znajomego head chefa, u którego pracowałem w Tower Hotel rok wcześniej na zmywaku. Tego roku znalazł tam i dla mnie miejsce.
Jeszcze w Polsce dałem się wciągnąć w korespondencję z obcą mi dziewczyną z Senegalu, która wręcz błagała mnie o pomoc, mamiąc mnie wspólną szczęśliwą przyszłością. Taka córka afrykańskiego króla. Utrzymywałem z nią kontakt. Podobno mam dobre serce, lecz tym razem miałem się przekonać, że także naiwne. Okazało się bowiem, że pogrywała mną grupa afrykańskich oszustów i wyłudzaczy pieniędzy. Gdy się o tym dowiedziałem, załamałem się, gdyż emocjonalnie bardzo zaangażowałem się w sprawę tej fikcyjnej, jak się okazało, dziewczyny. Zamknąłem się wtedy prawie zupełnie na ludzi. Zerwałem kontakty ze znajomymi. W pracy byłem małomówny i opryskliwy. Dochodziło do takich sytuacji, że z byle powodu robiłem awantury i zwyzywałem kilku Irlandczyków, z którymi pracowałem. Wewnętrznie byłem zupełnie rozchwiany i targany na różne strony.
Tuż przed odlotem do pracy odstawiłem tropy i nie wziąłem ich ze sobą.
Któregoś dnia w pracy, jeden z chefów zapytał się mnie "Jakob, are you okay? Are you happy?" I to mnie dobiło. Wreszcie pęknąłem i rozryczałem się jak bóbr. Łzy leciały, a ja nie mogłem ich zatrzymać. Ubzdurałem sobie wtedy, że nigdy nie miałem prawdziwych kumpli, przyjaciół i teraz bardzo, ale to bardzo chcę ich mieć. Pragnąłem też, abym dostał od starszych mężczyzn tego, czego niby mi brakowało, czyli męskości. tego samego dnia po pracy wyruszyłem na miasto w poszukiwaniu fight clubu. Zaczynała się moja schiza.
Chodziłem od pubu do pubu i zaczepiałem kolejno napotykanych mężczyzn, pytając ich o tutejszy fight club. Tak obszedłem całe miasto. Mimo, iż nic nie znalazłem, otrzymałem jednak to co chciałem. Kliku mężczyzn potraktowało mnie z respektem i tym samym przyjęło mnie do grona mężczyzn.
Wracałem przez centrum szczęśliwy i wtedy to wyszedłem poza czas. Dosłownie. Czas się zatrzymał, a ja miałem całe szczęście w sobie. Wtedy też napotkałem dwóch Irlandczyków, których miałem okazję poznać podczas mojego tournee po pubach. Zaproponowali mi, żebym poszedł z nimi na drinka. Między nami obudziła się sympatia.
W klubie było miło i wesoło. Zaprosili mnie na górę. Tam przedstawiono mnie jakiemuś starszemu mężczyźnie, który próbował nawiązać ze mną kontakt. Wyrecytował mi nawet polski hymn narodowy. Jednak coś mnie od niego odrzucało. Gdy podał mi dłoń, ja jej nie przyjąłem. Wtedy pojawili się jacyś kolesie, którzy zaczęli o mnie wypytywać, przystawiać się. Poczułem się zagrożony i powiedziałem, że się zbieram do wyjścia. Zwiałem.
Wróciłem do domu. W kuchni siedziały Włoszki i jadły kolację. Były nadzwyczaj miłe i wręcz lgnęły do mnie. Częstowały mnie swoją tradycyjną pastą, jednak odmówiłem. Poszedłem na górę do swojego pokoju, położyłem się aby odpocząć. Wtedy to doświadczyłem czegoś, co już miałem okazję przeżyć trzy lata temu. Doświadczenie śmierci. W pewnym momencie poczułem, jakbym zapadał się sam w sobie. Gasłem. Wiedziałem, że umieram, jednak zaprotestowałem. Resztkami sił zerwałem się z łóżka przerażony i zacząłem głęboko oddychać. Zszedłem na dół do kuchni napić się wody. Włoszki nadal tam siedziały. Tym razem panowała jednak cisza, jak makiem zasiał. Wyraźnie mnie unikały. Zacząłem sobie wszystko po swojemu tłumaczyć.
W czasie mojego tournee otrzymałem od napotkanych mężczyzn dawkę Miłości i dlatego czułem się taki szczęśliwy, co poskutkowało wyjściem poza czas. Otrzymaną Miłością trzeba się dzielić, aby utrzymać ją w sobie i powiększać. Niestety odmówiłem jej starszemu Irlandczykowi w klubie. Kiedy nie dzielimy się Miłością, ona w nas gaśnie. Włoszki chciały mi pomóc i częstowały mnie pastą. Jednak znowu odmówiłem. Miłość gasła we mnie, a razem z nią gasłem ja. Stąd symboliczne doświadczenie śmierci, po której stałem się wewnętrznie martwy. Włoszki nie potrafiły mi już pomóc. Byłem dla nich jak zombie.
Wróciłem do siebie. Czułem się jak bohater filmu "13 piętro". Cały mój świat to program komputerowy. Gdy wszystkie światła zgasną i świat się zapadnie, ja obudzę się w prawdziwym, szczęśliwym świecie. Byłem przekonany, że wszyscy ludzie znają moje myśli i telepatycznie przekazują sobie informacje o mnie. Wczesną nocą wybiegłem przerażony na miasto.
Welcome to Oz.
Nie spałem tej nocy. Byłem przekonany, że oblałem swój egzamin, a nie chcąc trafić do piekła prosiłem o czyściec. Czułem się jak demon. Blado i trupio. Może dlatego, że od kilku dni zupełnie nic nie jadłem. Rano wyszedłem do pracy. Kropił deszcz. Było szaro i ponuro. Złowieszczo. Na ulicach prawie żadnych samochodów. Tuż przed moim hotelem jakiś Irlandczyk szwęda się po ulicy z miotłą. W hotelu pusto. Dwie osoby rozmawiają szeptem na recepcji. Pytam się o Paddy'ego. Irlandczyk prowadzi mnie do kantorka i w milczeniu wskazuje palcem na zapisany na ścianie numer telefonu. Jest dziwnie. Oczywiście ja w swojej głowie wszystko sobie tłumaczę jak chcę.
Dzwonię do Paddy'ego. Mówię, że proszę dziś o wolne. Słyszę jego przygnębiony głos. Wychodzę z hotelu. Na ulicach pusto. Gdzie są te cholerne samochody? Napotkane osoby mijają mnie z daleka, unikają mnie wzrokiem. Co jest do cholery?
Kupuje kartę telefoniczną i dzwonie z automatu do Polski, do ojca. Słyszę jego głos, jakiś taki bez emocji. Idę do Ziuty, mojej starej znajomej. Otwiera mi jej kuzynka. Ziuta jest w pracy. Częstuje mnie herbatą. I wtedy widzę. Boże! Jaka ona jest stara, przygnębiona, brzydka! Co się z nią stało? Zaczyna docierać do mnie, że chyba na serio trafiłem do piekła i widzę świat bez radości, uśmiechu i życia. Za to wszystko upiorne i przygnębione. Nie wytrzymuję i wybucham. Mówię jej, że ja już tak dłużej nie mogę, że nie lepiej wyjąć po prostu wtyczkę. Zaczynam bredzić. Słucha mnie w milczeniu, po czym pyta się, czy nie boli mnie głowa. Przynosi mi tabletkę. Niebieska! Kto oglądał Matrixa, ten wie.
Wychodzę od Kasi na ulicę i co widzę? Jak przed momentem nie było żadnych aut, tak teraz stoją rzędami przy ulicach. O kurrwa! Boże, to matrix. Powróciłem do świata. A raczej Kasia mnie tam odesłała, widząc, że sobie nie radzę. Spotykam ją potem na mieście i szepcę: do zobaczenia po drugiej stronie.
Zdecydowałem się jednak pójść tego dnia do pracy. Po drodze śmieję się całej tej sytuacji i krzyczę: ja wiem! Nagle widzę przejeżdżający karawan. Cholera, agenci! Biegnę do hotelu przerażony. Zaglądam do kantorka. jest Paddy! Mówię mu o wszystkim. Że byłem po drugiej stronie. O równoległej rzeczywistości. Że grożono mi śmiercią. Błagam go o pomoc. Paddy odsyła mnie do kuchni. Biorę się do pracy. Tego dnia zapierdalam jak wół. Tu mam swój azyl. Po południu mam dwugodzinną przerwę, wracam do siebie odpocząć. W centrum miasta deszczowo, szaro i ponuro. Wyczuwam zapach siarki. Nie wytrzymuję i dzwonię do matki. W domu zdrzemnąłem się i zaspałem. Biegnę spóźniony do pracy. I znów zawaliłem. Bo co? Bo w pracy wszyscy udają, jakby nic się dzisiaj nie stało. Dwie godziny temu rozumieliśmy się bez słów, a teraz znowu grają swoje role. Jestem w szoku. Zdejmuję z siebie swój fartuch, rzucam szmatą i spierdalam stamtąd LOL.
Na ulicach siąpi deszcz. Trudno oddychać. Idę do Sandino's na kawę. Tam doświadczyłem, że ludzie na mój widok przerywają rozmowy i odsuwają się ode mnie. Wychodząc jeden z tubylców warknął na mnie gniewnie.
Wracam do siebie w pełnym deszczu. Duszę się. W głowie słyszę piosenkę Nine Inch Nails "Help me, I'm in hell".
Padam na łóżko i zaczynam się modlić, resztkami sił błagam o pomoc. Nagle dzwoni telefon. Siostra z Anglii. Pyta się co u mnie, mówi, że się bardzo martwi. Proponuje mi, abym do niej przyjechał.
Tutaj pozwolę sobie pominąć część historii, gdyż całość byłaby zbyt długa. Dopiszę ją w director's cut ; )
Za chwilę drugi telefon. Dzwoni Ziuta i zaprasza mnie do siebie na kolację. Jest to dla mnie iskierka nadziei. Idę pokornie, ze spuszczoną głową. Przy kolacji panuje cisza. Ania nakłada mi życzliwie jedzenie na talerz. Gdy zjadłem dzwoni telefon. To ojciec. jest bardzo zmartwiony i nalega, abym wrócił do Polski. Siedzę ze spuszczoną głową, a dziewczyny stoją nade mną i próbują ze mną rozmawiać. Rozmawiając z nimi, rozmawiam z samym Bogiem. Oddaję się w ich ręce, ich decyzji. Proponują, żebym przeniósł się do nich na kilka dni, a potem zobaczymy. Gdy wstałem od stołu, nagle zdałem sobie sprawę, że nie mogę chodzić. Coś tak bardzo osłabiło moje ciało, że z trudnością stawiam małe kroczki. Dziewczyny podtrzymują mnie z obu stron i prowadzą przez miasto. pomagają mi się spakować i zawożą mnie do siebie.
Następnego dnia przy śniadaniu przeżywam dramat. Nie wytrzymuję tego wszystkiego co się dzieje od kilku dni. Puszczają mi nerwy. Wybiegam z domu. Tuż za mną wybiega Ania. Uciekam jej. Goni mnie ulicami miasta. Uciekam jej za miasto i zmęczony zatrzymuję się. Dobiega do mnie i próbuje ze mną rozmawiać. Milczę. Ona jest przeciwko mnie. Uciekam jej. Biegnę przed siebie i przed siebie. Jestem już daleko za miastem. Po drodze wyrzuciłem gdzieś telefon. Teraz wiem, że jestem w Truman Show i że muszę iść tak daleko, aż skończy się ten świat. Tak daleko, aż program przestanie działać, niebo zacznie iskrzyć, świat zgaśnie, a ja się obudzę. Zatrzymuję się gdzieś na jakiejś wiosce i siadam przed domem. Tu będę medytował, aż się obudzę. Siedzę i medytuję. Po pół godzinie odzyskuję resztki zdrowego rozsądku i postanawiam wrócić do miast. Leje deszcz. Zmoczony dzwonię do mieszkania. Po drodze jakimś cudem odnalazłem telefon.
Potem było już spokojniej, ale za to bardziej zeschizowanie. Czytam komiks, który jest ukrytym przekazem dla mnie. Następnego dnia siedzę cały ranek przed telewizorem i oglądam tylko kreskówki LOL. Czuję się dosłownie jak małe dziecko. Przekazują mi one kolejne informacje co się będzie teraz działo. Mamy jechać na lotnisko. jednak nie będzie to normalne lotnisko. Załadują mnie na statek kosmiczny i polecę w kosmos. Tam na stacji kosmicznej spotkam Boga, którym będzie jeden z obcych. Okaże się on moim prawdziwym ojcem. Zostanę przy nim na wieki i będę szczęśliwy. Będę jak mała gwiezdna małpka LOL. Serio tak myślałem. Bałem się i byłem podekscytowany.
Pakujemy się do odlotu. Jedzie ze mną Ziuta. Na lotnisko zawiezie nas Peter, obecny landlord Ziuty, a mój były. W czasie drogi na lotnisko słyszę jak rozmawiają o jakimś dziecko. Oni mówią o mnie! Jestem małym dzieckiem, małą gwiezdną małpką. Tak! Popijam mineralną z butelki i ciumkam żelki od Ziuty.
Niestety okazuje się, że przyjeżdżamy na normalne lotnisko i nie ma tam żadnego statku kosmicznego. Musiałem coś spieprzyć po drodze, bo umyślnie zmienili trasę!
Na lotnisku czuję, że jeśli tylko podniosę wzrok i spojrzę na ludzi to utracę moją dziecięcą duszę i stanę się taki jak większość: zaprogramowane zombie. W poczekalni modlę się gorąco, jednak czuję, że to nic nie pomaga.
W samolocie nie wytrzymuję i wybucham płaczem. Tak bardzo tęsknię za ojcem. Za moim prawdziwym ojcem z dzieciństwa. Mówię Ziucie jak bardzo boję się, że utracę swoją duszę, że przepadnę. Przed lądowaniem kupuje mi coś do jedzenia. Jem i nagle czuję, że zaczynam inaczej widzieć. Wraca mi Duch, odżywam. Dostałem Miłość!
Na lotnisku jestem radosny,śmieję się i żartuję, jakby nic się nie wydarzyło. Witają mnie mama, ciotka i wujek. Nie ma ojca. Jesteśmy w Katowicach. Częstują mnie prowiantem. Żartujemy, śmiejemy się jakby wszystko było okay. W samochodzie zagaduję wuja. Nagle coś ze mnie uchodzi, spadam. Jedziemy w milczeniu. Ziuta zasnęła. A ja walczę o życie, walczę o swoją duszę. Gdy ubumieram, samochód zwalnia. Gdy nabieram życia, pszyspiesza.
Jesteśmy przed domem. Boję się spotkania z ojcem. Odmawiam iść do domu. Nocuję u ciotki.
Budzę się wcześnie rano i wybiegam od wujów. Biegnę ulicami na swoje osiedle. Widzę ludzi, którzy już dawno zmarli. jestem maksymalnie podjarany. Chcę się dostać na drugą stroną! Biegnę do Ziuty. Mieszka w bloku obok. Rozmawiam z nią. Nie mówię jej niczego wprost, a raczej próbuję wyciągnąć od niej przydatne dla mnie informacje. Nagle przychodzi mój ojciec. Chce mnie zabrać do psychiatry. Spierdalam stamtąd. Zbiegam po schodach. Ojciec mnie goni jadąc windą. Biegnę za osiedle, na peryferia. Ojciec jakimś cudem mnie odnajduje. Zgadzam się wrócić z nim do domu. Nie zawiezie mnie do lekarza. Przed klatką znów mu uciekam. Na chwilę zatrzymuję się u kuzynki. Próbuję nawiązać z nią kontakt i uzyskać przydatne mi informacje. Niestety, spotykam się z niezrozumieniem. Teraz biegnę do kumpla. Za skrzyżowaniem na osiedlu odwracam się za siebie i widzę jadący radiowóz. W głowie słyszę "We're in this together" Nine Inch Nails. Spierdalam.
Gdzieś między domkami, nie wiem jakim cudem, dopadają mnie psy. Ładują do radiowozu i zawożą na komendę. Tam już czeka mój ojciec, dwóch ratowników i karetka. Spisują mnie, po czym zawożą karetką do psychiatry.
Lekarz proponuje mi szpital. Początkowo się waham, ale gdy wpadam na pomysł, że może tam właśnie mam się znaleźć, że tam uzyskam odpowiedzi na moje pytania, decyduję się na hospitalizację.
Na izbie przyjęć jednak zmieniam zdanie. Zaczynam panikować. Oni tutaj zabiją we mnie moją duszę! Oni zrobią mi tu krzywdę. Chcę wyjść. Ojciec pilnuje wyjścia. Przepychanka z ojcem. Wściekły z przerażenia wyzywam go przekleństwami. Szukam innej drogi ucieczki, zaglądam do łazienki. Cholera, zakratowane okno.
Ordynator przeprowadza ze mną wywiad środowiskowy. Wtedy mięknę. Poddaję się. Idę na oddział.
Co działo się w szpitalu opiszę przy innej okazji, bo jest już późno. Jednak mój koszmar się nie skończył. W szpitalu miały miejsce dalsze schizy, a także użyto na mnie siły i pogwałcono moje prawa, tylko dlatego, że odmówiłem przyjmowania prochów.
To be continued ; )
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sro Gru 09, 2009 02:16    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

OK, cube, ale ja nie bardzo rozumiem twoj opis. Za duzo szczegolow, ot, bez znaczenia - a za malo by ktos z boku mogl zrozumiec, o co tam chodzilo? Jakie uczucia i z jakiego powodu? Przerazenie? Pokora? Jakis blad?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Reklama






Wysłany: Sro Gru 09, 2009 02:16    Temat postu:

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Moderowane przez Zrytego Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

smierc  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group