Forum smierc Strona Główna smierc
smierc i umieranie
 
 POMOCPOMOC   FAQFAQ   SzukajSzukaj   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak oceniam przeniesiony z N2 - Swiadomosc relatywna i abs
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> booker
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dominikdano



Dołączył: 12 Lut 2007
Posty: 706

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 15:38    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jeszcze w uzupełnieniu poprzedniego.
Współzależność, którą upraszczając sprowadziłem do "współistnienia" wszystkich chwilowych zjawisk nie jest tożsama z zależnym powstawaniem. to ostanie jest sednem przyczynowości.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Reklama






Wysłany: Sob Sty 30, 2010 15:38    Temat postu:

Powrót do góry
dominikdano



Dołączył: 12 Lut 2007
Posty: 706

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 15:59    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Traktując współzależność "dynamicznie" - czyli przejawiającą się w czasie, jak postulujesz, można poszerzyć jej znaczenie na wszystkie kolejne warunkujące się stany rzeczywistości. Jest to jednak według mnie bardziej intelektualne niż rzeczywiste postrzeganie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
booker



Dołączył: 13 Kwi 2007
Posty: 615
Skąd: Londyn

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 16:26    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

dominikdano napisał:

Kolejne odsłony rzeczywistości nie zmieniają się ze względu na współzależność, ale z uwagi na immanentną pustość wszystkich dharm (sunjatę), dzięki której wszystkie rzeczy i zjawiska mogą zaistnieć.

Gdy zaistnieje stan B, nie ma już nigdzie poprzedzającego go stanu A.
Skoro stan A rozpadł się zupełnie w 100% warunkując co prawda powstanie zupełnie nowego w 100% stanu B, to między nimi nie zachodzi współistnienie, bo nie "istnieją" jednocześnie.
Działa tu nieustanny rotor - przyczyna-skutek, ale nie współistnienie!

Mysle iż się nie zrozumielismy, poniewaz mi o to chodzilo wlasnie.

Relacja, chodzilo mi wlasnie o to, że stan A zawarunkowal stan B.

Jestem jednak pewien iż kolejne odslony rzeczywistosci, jak to okresiles, czyli kolejne stany sa takie a nie inne że wzgledu na wspolzaleznosc -- stan nastepny (B) nie pochodzi z siebie, zalezy od stanu poprzedniego (A), ktory zalezal od stanu poprzedniego.

To, że kazdy stan jest pusty nie ulega watpliwosci. A poniewaz nie ma niepustego stanu, sunjata jest substancja wszytkiego, jak to chinscy buddysci zwykli zwac poetycko, bedac jednoczesnie wygardzani przez indyjskich braci od czci i wiary za ideologie substancjalnosci, ktorej się tamci się sprzeciwiali :))
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
dominikdano



Dołączył: 12 Lut 2007
Posty: 706

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 16:34    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I jeszcze trochę :)))
(szkoda, że nie można edytować postów)

Otóż wyrażenie "współ-zależność" precyzuje, że X jest zależne od Y i odwrotnie Y jest zależne od X. Jest tu pełna symetria współoddziaływania - "współ-zależności". To jest natychmiastowe, a nie następujące po sobie.

W przypadku "dynamicznym" stan drugi zwany tu "B" z uwagi na przyczynowość jest zależny od stanu poprzedzającego go zwanego tu "A".
"A" jest przyczyną skutku "B", a nie na odwrót, dlatego trudno tu mówić o współ-oddziaływaniu. Zachodzi zależne powstawanie, ale nie współ-zależność.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
tomek41



Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 45

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 17:06    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

booker napisał:

Trochę inaczej. Chodziło mi o to, że uważanie iż różność jest dlatego, żeby nie było nudno to pewna forma projekcji, która porządkować ma sens tego co się dzieje. Np. niektórzy projekcję mają taką, że to się wszystko dzieje bo Bóg to sprawia, albo sprawił i teraz się kręci, albo coś innego...ale ogólnie sprowadza się to do poszukiwania pewnego jakby sensu, założenia z góry, że to wszystko co się dzieje ma pewien w sobie sens, że np. celem jest rozwój albo coś takiego. Wiesz o co mi chodzi? Że się uważa, że matrix ma jakąś tajemnicę, jakiś głęboko ukryty sens i że chodzi o to, żeby ten sens odkryć.



Ludzkie zachowanie jest jakby, bardzo często jakby wręcz przeciwnie :))))))))) Bardzo uwarunkowane, ale za to ludzie potrafią cenić te uwarunkowania jak największy skarb, bardzo broniąc swoich ideii, opinii, wizji, stanów itd. - uważając, że to bardzo ważne. Ale w prawdziwej naszej naturze tego w ogóle nie ma - ideii, opinii, przyczyn czy wartości, relatywności, absolutności, dualizmu i niedualizmu - jakby zupełnie nie.

I co? Paradoksalnie to zabrzmi - pierwocina jest nieludzka! :D


Mowimy czasem o czlowieku, ze jest istota ograniczona. Albo, ze szukajac sensu narzuca swoja projekcje swiatu. Jednak swiat powstal wlasnie poprzez ograniczenie, oddzielono to co nieistniejace od tego co istniejace. Mowimy, ze na pewnym poziomie nie ma podzialu na istnienie i nieistnienie. Z tym sie zgadzam. Na poziomie, z ktorego wylonil sie swiat. Jednak ten poziom jest czlowiekowi niedostepny, gdyz jest pozaswiatowy. Nie istnieje nic co jest trwale i niezmienne, to prawda, oczywiscie tylko w odniesieniu do tego co nosi ceche istnienia. Z nieistnieniem juz tak wcale byc nie musi. Czlowiek ma te trzy cechy, istnieje, nie jest trwaly i niezmienny. Jesli ktos to zaneguje musi sie zgodzic na negacje wszystkiego. Czyli czlowiek bylby trwaly, niezmienny i mialby nature okreslana przez nieistnienie, bylby tez poza tym swiatem. Z tego wynika tez wniosek dotyczacy pustki, ktorej czlowiek moze doswiadczyc, musi nosic ceche istnienia. gdyby bylo inaczej oznaczaloby, ze czlowiek doswiadcza czegos co jest trwale i niezmienne wiec taka tez by musiala byc jego natura, a tak nie jest. Nieistnienie jest niezmienne i trwale, bo jest zanegowaniem istnienia a zarazem wszelkich jego cech. Nieistnienie moze byc jedynie oddzielone od istnienia. hehe, dobra, to mial byc wstep. Przydlugi mi wyszedl. Teraz do rzeczy. Procesem konstytulujacym obiekty w istniejacym swiecie jest obserwacja oparta na dualizmie i dlatego dualizm jest tak wazny. Krzeslo nie zaistnieje dopuki nie zostanie zaobserwowane i roznicujacy umysl nie wyodrebni go sposrod zbiorowiska atomow. Bez dualistycznego obserwowania nie istnialaby wiec mnogos i roznorodnosc. I tu tez jest sens pogrzebany. Sens tkwi rowniez w dualizmie czyli w relacji. Sensem istnienia istoty postrzegajacej jest wyodrebnienie, niejako nadanie cechy mnogosci i roznorodnosci bezpostaciowemu swiatu. A sensem istnienia swiata jest mozliwosc dokonania takiego aktu przez postrzegajaca istote. Sens jest dokladnie po srodku. Zniknie gdy zabierzemy jeden z elementow. I dlatego skoro radosc z poznawania i tworzenia jest tym co neguje nude to swiat istnieje tak by doswiadczajac go mozna nudy uniknac. To jest sens. Miedzy mna i swiatem. Innego nie ma. Tych sensow mozna okreslic wiele, oczywiscie sa relatywne. problem w tym, ze usuniecie relatywnosci obok negacji sensu powoduje rowniez negacje formy, roznorodnosci, mnogosci i cofa swiat do etapu roznicowania sie z prajedni, ktora nie byla jeszcze podzielona na istnienie i nieistnienie czyli sprawia, ze swiat przestaje istniec. Taki jest wlasnie sens sensu. Tworzy swiat. Dlaczego czujemy podskornie, ze nalezy pomoc kazdej czujacej istocie? Bo jest ona kolejnym zrodlem dualistycznego tworzenia swiata, nadawania mu mnogosci i roznorodnosci. Zabijajac czlowieka niszczymy wszechswiat jak mawiaja Zydzi i jest to prawda. Dlaczego wiec dualizm wzbudza takie kontrowersje i jest oceniany negatywnie? Dlatego, ze moze wprowadzac blad w naszym postrzeganiu, poniewaz mamy wolna wole i mozemy ksztaltowac nasz umysl i siebie samych. Mozemy uksztaltowac samych siebie tak, ze ogarnie nas zmieszanie i wewnetrzne sprzecznosci, ktore sa powodem cierpienia. Wyzwolenie od dualizmu nie jest potrzebne do wyzwolenia sie od cierpienia. Potrzebne jest wyzwolenie od efektow bledu. o ktorym wspomnialem. hm. Jesli swiat powstal, a zgadzajac sie, ze nic nie jest trwale zgadzamy sie na to stwierdzenie, to raczej nie po to, zeby czlowiek cofal go do etapu sprzed narodzin. Pojecia swiat uzylem w odniesieniu do tego co nosi ceche istnienia, czywiscie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
booker



Dołączył: 13 Kwi 2007
Posty: 615
Skąd: Londyn

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 17:30    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

dominikdano napisał:
I jeszcze trochę :)))
(szkoda, że nie można edytować postów)

Otóż wyrażenie "współ-zależność" precyzuje, że X jest zależne od Y i odwrotnie Y jest zależne od X. Jest tu pełna symetria współoddziaływania - "współ-zależności". To jest natychmiastowe, a nie następujące po sobie.

W przypadku "dynamicznym" stan drugi zwany tu "B" z uwagi na przyczynowość jest zależny od stanu poprzedzającego go zwanego tu "A".
"A" jest przyczyną skutku "B", a nie na odwrót, dlatego trudno tu mówić o współ-oddziaływaniu. Zachodzi zależne powstawanie, ale nie współ-zależność.

Zalezne powstawanie to jest inną nazwą dla pustki - pustki wyjaśnianej intelektualnie. Nie ma żadnej rzeczy, która powstaje niezależnie, czyli substancją każdej rzeczy jest pustka. Współoddziaływanie natomiast to fakt, że żadna rzecz nie jest nigdy wyekstrachowana od innych - czyli, poprzez ten brak wyekstrachowania wszystko jest połączone, czyli jest jednym - czyli poprzez wpłynięcie na jedną rzecz następny stan totalności będzie już zupełnie inny.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
booker



Dołączył: 13 Kwi 2007
Posty: 615
Skąd: Londyn

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 18:50    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

tomek41 napisał:


Mowimy czasem o czlowieku, ze jest istota ograniczona. Albo, ze szukajac sensu narzuca swoja projekcje swiatu. Jednak swiat powstal wlasnie poprzez ograniczenie, oddzielono to co nieistniejace od tego co istniejace.

Dobra :) Ale kto to zrobił? :))) Kto odzielił to co nieistniejące od tego co istniejące? Nie ma takiego oddzielenia, możemy najwyżej mówić o złudzeniu oddzielenia.

tomek41 napisał:

Mowimy, ze na pewnym poziomie nie ma podzialu na istnienie i nieistnienie. Z tym sie zgadzam. Na poziomie, z ktorego wylonil sie swiat. Jednak ten poziom jest czlowiekowi niedostepny, gdyz jest pozaswiatowy.

Uważam, że nie - to znaczy, że ten poziom jest człowiekowi dostępny. Jest jego naturą.


tomek41 napisał:

Nie istnieje nic co jest trwale i niezmienne, to prawda, oczywiscie tylko w odniesieniu do tego co nosi ceche istnienia. Z nieistnieniem juz tak wcale byc nie musi. Czlowiek ma te trzy cechy, istnieje, nie jest trwaly i niezmienny. Jesli ktos to zaneguje musi sie zgodzic na negacje wszystkiego. Czyli czlowiek bylby trwaly, niezmienny i mialby nature okreslana przez nieistnienie, bylby tez poza tym swiatem. Z tego wynika tez wniosek dotyczacy pustki, ktorej czlowiek moze doswiadczyc, musi nosic ceche istnienia. gdyby bylo inaczej oznaczaloby, ze czlowiek doswiadcza czegos co jest trwale i niezmienne wiec taka tez by musiala byc jego natura, a tak nie jest. Nieistnienie jest niezmienne i trwale, bo jest zanegowaniem istnienia a zarazem wszelkich jego cech. Nieistnienie moze byc jedynie oddzielone od istnienia. hehe, dobra, to mial byc wstep. Przydlugi mi wyszedl.

Uważam, że pustka przekracza istnienie oraz nieistnienie. Nie jest więc negacją istnienia - jest podstawą istnienia i nieistnienia.

tomek41 napisał:

Teraz do rzeczy. Procesem konstytulujacym obiekty w istniejacym swiecie jest obserwacja oparta na dualizmie i dlatego dualizm jest tak wazny. Krzeslo nie zaistnieje dopuki nie zostanie zaobserwowane i roznicujacy umysl nie wyodrebni go sposrod zbiorowiska atomow. Bez dualistycznego obserwowania nie istnialaby wiec mnogos i roznorodnosc.

Myśle iz różnorodność i mnogość jest bez dualizmu. Dualizm oznacza dla mnie, że różność i mnogość traktowana jest jako coś osobnego ode mnie, jako coś poza. W przestrzeni tego podzielenia powstaje moje odnoszenie się do tej mnogości - jednego chce, innego nie więc powstają emocje - kiedy dostaje coś jestem happy, kiedy czegoś nie ma jestem smutny. Itd. Jest to podejście które rezultuje cierpieniem, czyli ciągłym nieusatysfakcjonowaniem (w różnym stopniu)


tomek41 napisał:
I tu tez jest sens pogrzebany. Sens tkwi rowniez w dualizmie czyli w relacji. Sensem istnienia istoty postrzegajacej jest wyodrebnienie, niejako nadanie cechy mnogosci i roznorodnosci bezpostaciowemu swiatu. A sensem istnienia swiata jest mozliwosc dokonania takiego aktu przez postrzegajaca istote. Sens jest dokladnie po srodku. Zniknie gdy zabierzemy jeden z elementow. I dlatego skoro radosc z poznawania i tworzenia jest tym co neguje nude to swiat istnieje tak by doswiadczajac go mozna nudy uniknac. To jest sens. Miedzy mna i swiatem. Innego nie ma. Tych sensow mozna okreslic wiele, oczywiscie sa relatywne. problem w tym, ze usuniecie relatywnosci obok negacji sensu powoduje rowniez negacje formy, roznorodnosci, mnogosci i cofa swiat do etapu roznicowania sie z prajedni, ktora nie byla jeszcze podzielona na istnienie i nieistnienie czyli sprawia, ze swiat przestaje istniec. Taki jest wlasnie sens sensu. Tworzy swiat. Dlaczego czujemy podskornie, ze nalezy pomoc kazdej czujacej istocie? Bo jest ona kolejnym zrodlem dualistycznego tworzenia swiata, nadawania mu mnogosci i roznorodnosci. Zabijajac czlowieka niszczymy wszechswiat jak mawiaja Zydzi i jest to prawda. Dlaczego wiec dualizm wzbudza takie kontrowersje i jest oceniany negatywnie? Dlatego, ze moze wprowadzac blad w naszym postrzeganiu, poniewaz mamy wolna wole i mozemy ksztaltowac nasz umysl i siebie samych. Mozemy uksztaltowac samych siebie tak, ze ogarnie nas zmieszanie i wewnetrzne sprzecznosci, ktore sa powodem cierpienia.

Jasne. To wszystko daje się wytworzyć. Jak dla mnie, rzeczywistość nie ma związku ani z sensem ani z bezsensem a mnogość nie istnieje dlatego, żeby nie było nudno. Mnogość jest po prostu naturalna. Umysł może sobie przyporządkować w tym sens, bo mu nie będzie nudno w związku z mnogością - albo wręcz przeciwnie, mnogośc będzie go nudzić.

Ponownie, na moje, różność nie jest wynikiem dualizmu. Dualizm dla mnie znaczy traktowanie siebie jako podmiotu doświadczenia i reszty jako przedmiotów doświadczenia jako różnych od siebie.

tomek41 napisał:

Wyzwolenie od dualizmu nie jest potrzebne do wyzwolenia sie od cierpienia. Potrzebne jest wyzwolenie od efektow bledu. o ktorym wspomnialem. hm.

Jak dla mnie wyzwolenie z dualizmu jest niezbędne do wyzwolenia się z cierpienia, ponieważ cierpienie jest wynikiem dualizmu.

tomek41 napisał:
Jesli swiat powstal, a zgadzajac sie, ze nic nie jest trwale zgadzamy sie na to stwierdzenie, to raczej nie po to, zeby czlowiek cofal go do etapu sprzed narodzin. Pojecia swiat uzylem w odniesieniu do tego co nosi ceche istnienia, czywiscie.

My mówimy, że świat powstał, ale zatem oznacza to, że musimy znaleźć punkt początkowy powstania świata. Jak dla mnie punktem tym jest kiedy stwierdzę "świat". Ale kiedy tego nie zrobię - to wówczas co? :)))))
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
tomek41



Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 45

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 20:21    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

booker napisał:
tomek41 napisał:


Mowimy czasem o czlowieku, ze jest istota ograniczona. Albo, ze szukajac sensu narzuca swoja projekcje swiatu. Jednak swiat powstal wlasnie poprzez ograniczenie, oddzielono to co nieistniejace od tego co istniejace.

Dobra :) Ale kto to zrobił? :))) Kto odzielił to co nieistniejące od tego co istniejące? Nie ma takiego oddzielenia, możemy najwyżej mówić o złudzeniu oddzielenia.


uwazam, ze nie. Dlaczego? Pewne rzeczy wspolistnieja a inne sie wykluczaja. W ramach jednego swiata nie moga zostac zrealizowane wszelkie mozliwosci. Tylko ich pewna czesc, ta ktora moze wspolistniec. Cala reszta to druga strona medalu. Istnienie i nieistnienie wzajemnie sie okreslaja, jak dwie strony medalu. i tez wzajemnie wykluczaja. Z takiego ujecia wynika, ze moze istniec wiele roznych swiatow realizujacych warunek wspolistnienia dla ich elementow i kazdy z nich ma swoja druga strone medalu w postaci odbicia w nieistnieniu. To ujecie mogloby prowadzic do wniosku ze nieistnienie posiada forme skoro jest druga strona medalu dla zbioru istniejacego. Jednak tak nie jest gdyz forma pojawia sie dopiero we wspoldzialaniu elementow ktore moga zaistniec w ramach jednego swiata. Nie wiem czy jasno wyrazilem moj poglad.
[/quote]

booker napisał:
tomek41 napisał:

Mowimy, ze na pewnym poziomie nie ma podzialu na istnienie i nieistnienie. Z tym sie zgadzam. Na poziomie, z ktorego wylonil sie swiat. Jednak ten poziom jest czlowiekowi niedostepny, gdyz jest pozaswiatowy.

Uważam, że nie - to znaczy, że ten poziom jest człowiekowi dostępny. Jest jego naturą.


Wiem, ze to troche naiwny poglad ale zakladam, ze nie mozemy doswiadczac niczego co jest obce naszej naturze. Wiec albo zanegujemy istnienie aby moc zanegowac nieistnienie albo przyjmiemy ze oba w jakis sposob bytuja. Jesli nieistnienie jakos bytuje to by czlowiek mogl go doswiadczac musi byc elementem jego natury. Jak przedtem napisalem myslac o nieistnieniu powinnismy przypisac mu inne cechy niz ma istnienie a wiec niezmiennosc itp. Czlowiek nie jest niezmienny. Rozwiazaniem tego problemu jest albo przyjecie, ze nie ma istnienia i nieistnienia albo ze oba sa i czlowiek ma te obie cechy wtedy tez doswiadczy pustki albo, ze czlowiek nie moze doswiadczac pustki bedacej tez nieistnieniem. Jesli czlowiek doswiadcza pustki w ktorej nie ma tego podzialu to tez nie ma tego podzialu w naszej naturze i nie mozemy powiedziec ze istniejemy.

booker napisał:
tomek41 napisał:

Nie istnieje nic co jest trwale i niezmienne, to prawda, oczywiscie tylko w odniesieniu do tego co nosi ceche istnienia. Z nieistnieniem juz tak wcale byc nie musi. Czlowiek ma te trzy cechy, istnieje, nie jest trwaly i niezmienny. Jesli ktos to zaneguje musi sie zgodzic na negacje wszystkiego. Czyli czlowiek bylby trwaly, niezmienny i mialby nature okreslana przez nieistnienie, bylby tez poza tym swiatem. Z tego wynika tez wniosek dotyczacy pustki, ktorej czlowiek moze doswiadczyc, musi nosic ceche istnienia. gdyby bylo inaczej oznaczaloby, ze czlowiek doswiadcza czegos co jest trwale i niezmienne wiec taka tez by musiala byc jego natura, a tak nie jest. Nieistnienie jest niezmienne i trwale, bo jest zanegowaniem istnienia a zarazem wszelkich jego cech. Nieistnienie moze byc jedynie oddzielone od istnienia. hehe, dobra, to mial byc wstep. Przydlugi mi wyszedl.

Uważam, że pustka przekracza istnienie oraz nieistnienie. Nie jest więc negacją istnienia - jest podstawą istnienia i nieistnienia.


prajednia obejmujaca istnienie i nieistnienie obejmuje elementy wzajemnie nie mogace wspolistniec, takie jest wyjasnienie stwierdzenia ze na tym poziomie nie ma rozroznienia na te dwa aspekty. Bo istnienie objawia sie we wspolpowstawaniu czyli wzajemmnym uzasadnieniu. Czlowiek doswiadczajac takiego poziomu musialby w swojej istocie objac elementy nie mogace wspolistniec. Z tego powodu, nie potrafie przyjac Twojego argumentu.[/quote]

booker napisał:
tomek41 napisał:

Teraz do rzeczy. Procesem konstytulujacym obiekty w istniejacym swiecie jest obserwacja oparta na dualizmie i dlatego dualizm jest tak wazny. Krzeslo nie zaistnieje dopuki nie zostanie zaobserwowane i roznicujacy umysl nie wyodrebni go sposrod zbiorowiska atomow. Bez dualistycznego obserwowania nie istnialaby wiec mnogos i roznorodnosc.

Myśle iz różnorodność i mnogość jest bez dualizmu. Dualizm oznacza dla mnie, że różność i mnogość traktowana jest jako coś osobnego ode mnie, jako coś poza. W przestrzeni tego podzielenia powstaje moje odnoszenie się do tej mnogości - jednego chce, innego nie więc powstają emocje - kiedy dostaje coś jestem happy, kiedy czegoś nie ma jestem smutny. Itd. Jest to podejście które rezultuje cierpieniem, czyli ciągłym nieusatysfakcjonowaniem (w różnym stopniu)


odroznijmy dualizm od antropocentryzmu lub egocentryzmu. mnogosc powstaje nie ze wzgledu na mnie, bo to by oznaczalo jakies jej podporzadkowanie. Tu mamy dwa jednakowo wazne elementy. To czego chce nie ma znaczenia. Obserwuje i wyodrebniam wiec tworze. Nie ma zadnego powodu by okreslic krzeslo jako byt odrebny od planety a planete od systemu, od galaktyki i calosci wszechswiata. W ten sposob mamy jeden element nazwany wszechswiatem. Nie ma mnogosci.
Emocje to troche inna para kaloszy.[/quote]

booker napisał:

tomek41 napisał:
I tu tez jest sens pogrzebany. Sens tkwi rowniez w dualizmie czyli w relacji. Sensem istnienia istoty postrzegajacej jest wyodrebnienie, niejako nadanie cechy mnogosci i roznorodnosci bezpostaciowemu swiatu. A sensem istnienia swiata jest mozliwosc dokonania takiego aktu przez postrzegajaca istote. Sens jest dokladnie po srodku. Zniknie gdy zabierzemy jeden z elementow. I dlatego skoro radosc z poznawania i tworzenia jest tym co neguje nude to swiat istnieje tak by doswiadczajac go mozna nudy uniknac. To jest sens. Miedzy mna i swiatem. Innego nie ma. Tych sensow mozna okreslic wiele, oczywiscie sa relatywne. problem w tym, ze usuniecie relatywnosci obok negacji sensu powoduje rowniez negacje formy, roznorodnosci, mnogosci i cofa swiat do etapu roznicowania sie z prajedni, ktora nie byla jeszcze podzielona na istnienie i nieistnienie czyli sprawia, ze swiat przestaje istniec. Taki jest wlasnie sens sensu. Tworzy swiat. Dlaczego czujemy podskornie, ze nalezy pomoc kazdej czujacej istocie? Bo jest ona kolejnym zrodlem dualistycznego tworzenia swiata, nadawania mu mnogosci i roznorodnosci. Zabijajac czlowieka niszczymy wszechswiat jak mawiaja Zydzi i jest to prawda. Dlaczego wiec dualizm wzbudza takie kontrowersje i jest oceniany negatywnie? Dlatego, ze moze wprowadzac blad w naszym postrzeganiu, poniewaz mamy wolna wole i mozemy ksztaltowac nasz umysl i siebie samych. Mozemy uksztaltowac samych siebie tak, ze ogarnie nas zmieszanie i wewnetrzne sprzecznosci, ktore sa powodem cierpienia.

Jasne. To wszystko daje się wytworzyć. Jak dla mnie, rzeczywistość nie ma związku ani z sensem ani z bezsensem a mnogość nie istnieje dlatego, żeby nie było nudno. Mnogość jest po prostu naturalna. Umysł może sobie przyporządkować w tym sens, bo mu nie będzie nudno w związku z mnogością - albo wręcz przeciwnie, mnogośc będzie go nudzić.


Masz racje rzeczywistosc nie ma zwiazku z sensem. Sens jest w relacji. Tak jak pisalem. Bez relacji go nie ma. Czy mnogos jest naturalna. Nie ma zadnego powodu by traktowac wszechswiat jako zbior bytow a nie jeden pojedynczy byt. Jedynym powodem moze byc sposob poznawania wszechswiata wynikajacy z cech naszego umyslu.

booker napisał:

Ponownie, na moje, różność nie jest wynikiem dualizmu. Dualizm dla mnie znaczy traktowanie siebie jako podmiotu doświadczenia i reszty jako przedmiotów doświadczenia jako różnych od siebie.

tomek41 napisał:

Wyzwolenie od dualizmu nie jest potrzebne do wyzwolenia sie od cierpienia. Potrzebne jest wyzwolenie od efektow bledu. o ktorym wspomnialem. hm.

Jak dla mnie wyzwolenie z dualizmu jest niezbędne do wyzwolenia się z cierpienia, ponieważ cierpienie jest wynikiem dualizmu.


dualizm nie jest przyczyna cierpienia ale emocje wynikajace z wnioskow z dualistycznego poznawania. Mamy tu ciag przyczynowo skutkowy. hehe, w rozumieniu kwestii przyczyn i skutkow sie nie roznimy tez uwazam, ze ta sama przyczyna moze ale nie musi wywolac dany skutek. Moim zdaniem z dualizmu nie musza wynikac wnioski prowadzace do cierpienia. Poglad ze musza, to dogmat.

booker napisał:

tomek41 napisał:
Jesli swiat powstal, a zgadzajac sie, ze nic nie jest trwale zgadzamy sie na to stwierdzenie, to raczej nie po to, zeby czlowiek cofal go do etapu sprzed narodzin. Pojecia swiat uzylem w odniesieniu do tego co nosi ceche istnienia, czywiscie.

My mówimy, że świat powstał, ale zatem oznacza to, że musimy znaleźć punkt początkowy powstania świata. Jak dla mnie punktem tym jest kiedy stwierdzę "świat". Ale kiedy tego nie zrobię - to wówczas co? :)))))


Dla mnie tez,...prawie, hehe , swiat otrzymuje forme, gdy to stwierdze. Kiedy tego nie zrobie istnieje bez formy. Oczywiscie w relacji do mnie, bo jednoczesnie przejawia sie przeciez w milionach form wobec innych istot. Krzeslo jest przeciez jednoczesnie krzeslem dla mnie czyms innym dla termita, ktory je zrzera a niczym dla bakterii ktora nie wyrozni krzesla od podlogi i stolu. To tak przykladowo, bo one przeciez nie poznaja swiadomie ale wiadomo o co chodzi.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
tomek41



Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 45

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 20:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

booker napisał:
tomek41 napisał:


Mowimy czasem o czlowieku, ze jest istota ograniczona. Albo, ze szukajac sensu narzuca swoja projekcje swiatu. Jednak swiat powstal wlasnie poprzez ograniczenie, oddzielono to co nieistniejace od tego co istniejace.

Dobra :) Ale kto to zrobił? :))) Kto odzielił to co nieistniejące od tego co istniejące?


zapomnialem o tym pytaniu. W takim ujeciu jak przedstawilem wyzej nie jest konieczny ktos dokonujacy tego wyodrebnienia. Nie ma rowniez powodu, zeby ktos taki nie istnial. Wyodrebnienie swiata na zasadzie wspolpowstawania odbywa sie automatycznie bez autora tak samo jak w kazdym zbiorze istnieje wiele podzbiorow w zaleznosci od tego jaka cecha zostanie wybrana do ich zdefiniowania. Kiedy zdefiniujesz ten zbior w jakis sposob nadasz mu jedynie forme co nie znaczy ze dopiero wtedy obdarzysz go istnieniem. Istnienie ma sam z siebie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 21:20    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

podoba mi sie argumentacja t41 nawet jesli Nina powie, ze sie rozdrabnia
glupio wyszlo, ze sam niedawno wyjasnialem cos podobnego

booker wciaz krazy wokol buddyjskich dogmatow
ustosunkowuje sie probujac je logicznie pojac
wg mnie strata czasu
buddyjskie hasla sa jak znaki, ktore zaznaczaja pewne punkty, wskazuja kierunki
nie mozna jednak oczekiwac, ze beda spojne i wzajemnie pelne
trzeba tego najpierw doswiadczyc, by probowac powiazac doswiadczenia z haslami

dyskusja kreci sie wokol czegos, co nazwalbym horyzontem swiata
idac od 4. poziomu sukcesywnie opisywalem coraz wyzsze poziomy i mimo, ze przyjalem istnienie tylko 12. okazalo sie, ze jest cos jeszcze poza
cos, co w zaden sposob nie nalezy do tego swiata, a jednak w jakis sposob istnieje
sa mistycy nawiazujacy kontakt z tym co tam jest
w kazdym razie bardzo zaawansowane istoty 'znikaja tam'
dla mnie osobiscie jest to rodzaj drzwi wyjsciowych
o ile nasz swiat jest rodzajem matrixa, a swiaty posrednie, zaswiaty sa innym rodzajem matrixa, ktory moze przenikac nasz swiat, to tam zupelnie koncza sie dualistyczne wizje i koncza sie wszelkie reguly naszego swiata
nie da sie o tym pisac
sama jednak swiadomosc istnienia czegos takiego (nieistnienia) definiuje nasze istnienie

pytanie dla bookera: czy po zatrzymaniu dualistycznych wizji bedziesz dalej zyl? dalej chodzil do pracy, robil kupe, drapal sie po glowie?
czy istota sensu sciezki przez oczyszczenia, zatrzymania umyslu, nie jest wyplyniecie na powierzchnie, by majac to nowe odniesienie zredefiniowac wszystko? miec do dyspozycji nowa perspektywe i wladze nad zludzeniami?
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
dominikdano



Dołączył: 12 Lut 2007
Posty: 706

PostWysłany: Sob Sty 30, 2010 21:31    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

booker napisał:
dominikdano napisał:
I jeszcze trochę :)))
(szkoda, że nie można edytować postów)

Otóż wyrażenie "współ-zależność" precyzuje, że X jest zależne od Y i odwrotnie Y jest zależne od X. Jest tu pełna symetria współoddziaływania - "współ-zależności". To jest natychmiastowe, a nie następujące po sobie.

W przypadku "dynamicznym" stan drugi zwany tu "B" z uwagi na przyczynowość jest zależny od stanu poprzedzającego go zwanego tu "A".
"A" jest przyczyną skutku "B", a nie na odwrót, dlatego trudno tu mówić o współ-oddziaływaniu. Zachodzi zależne powstawanie, ale nie współ-zależność.

Zalezne powstawanie to jest inną nazwą dla pustki - pustki wyjaśnianej intelektualnie. Nie ma żadnej rzeczy, która powstaje niezależnie, czyli substancją każdej rzeczy jest pustka. Współoddziaływanie natomiast to fakt, że żadna rzecz nie jest nigdy wyekstrachowana od innych - czyli, poprzez ten brak wyekstrachowania wszystko jest połączone, czyli jest jednym - czyli poprzez wpłynięcie na jedną rzecz następny stan totalności będzie już zupełnie inny.


Budda: "Jedno istniejąc powoduje powstanie drugiego. Gdy jedno się pojawia, musi pojawić się drugie. Gdy jedno się nie pojawia, nie pojawia się również drugie. Gdy jedno zamiera, ustaje drugie".
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
booker



Dołączył: 13 Kwi 2007
Posty: 615
Skąd: Londyn

PostWysłany: Nie Sty 31, 2010 02:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

tomek41 napisał:
Pewne rzeczy wspolistnieja a inne sie wykluczaja. W ramach jednego swiata nie moga zostac zrealizowane wszelkie mozliwosci. Tylko ich pewna czesc, ta ktora moze wspolistniec. Cala reszta to druga strona medalu. Istnienie i nieistnienie wzajemnie sie okreslaja, jak dwie strony medalu. i tez wzajemnie wykluczaja. Z takiego ujecia wynika, ze moze istniec wiele roznych swiatow realizujacych warunek wspolistnienia dla ich elementow i kazdy z nich ma swoja druga strone medalu w postaci odbicia w nieistnieniu. To ujecie mogloby prowadzic do wniosku ze nieistnienie posiada forme skoro jest druga strona medalu dla zbioru istniejacego. Jednak tak nie jest gdyz forma pojawia sie dopiero we wspoldzialaniu elementow ktore moga zaistniec w ramach jednego swiata. Nie wiem czy jasno wyrazilem moj poglad.

Myślę, iż jasno wyraziłeś swój pogląd. W mojej wizji istnienie i nieistnienie to imputacje, projekcje. Co nie znaczy, że automatycznie uważam je z bezużyteczne, czy nie wiem - jakieś "złe". W żadnym wypadku. Projekcje to sa bardzo użyteczne rzeczy, śmiem powiedzieć.

tomek41 napisał:
Wiem, ze to troche naiwny poglad ale zakladam, ze nie mozemy doswiadczac niczego co jest obce naszej naturze. Wiec albo zanegujemy istnienie aby moc zanegowac nieistnienie albo przyjmiemy ze oba w jakis sposob bytuja. Jesli nieistnienie jakos bytuje to by czlowiek mogl go doswiadczac musi byc elementem jego natury. Jak przedtem napisalem myslac o nieistnieniu powinnismy przypisac mu inne cechy niz ma istnienie a wiec niezmiennosc itp. Czlowiek nie jest niezmienny. Rozwiazaniem tego problemu jest albo przyjecie, ze nie ma istnienia i nieistnienia albo ze oba sa i czlowiek ma te obie cechy wtedy tez doswiadczy pustki albo, ze czlowiek nie moze doswiadczac pustki bedacej tez nieistnieniem. Jesli czlowiek doswiadcza pustki w ktorej nie ma tego podzialu to tez nie ma tego podzialu w naszej naturze i nie mozemy powiedziec ze istniejemy.

Tak jak wspomniałem, dla mnie pustka jest "przed" takimi rzeczami, jak istnienie i nieistnienie - jest ich podstawą, bez niej oba nie mogły by się wyjawić - nie można by ich wymyślić, o nich powiedzieć. Obie one są stwarzane przez nas, ponieważ pustka jest naszą naturą. W miejsce pustki można sobie wstawić dowolny ulubiony termin - Bóg, czy co tam się chce.


tomek41 napisał:
prajednia obejmujaca istnienie i nieistnienie obejmuje elementy wzajemnie nie mogace wspolistniec, takie jest wyjasnienie stwierdzenia ze na tym poziomie nie ma rozroznienia na te dwa aspekty. Bo istnienie objawia sie we wspolpowstawaniu czyli wzajemmnym uzasadnieniu. Czlowiek doswiadczajac takiego poziomu musialby w swojej istocie objac elementy nie mogace wspolistniec. Z tego powodu, nie potrafie przyjac Twojego argumentu.

Prajednia, jak to nazwałeś (ja lubie słowo pierwocina) jest podstawą wszystkiego - w tym sensie, z "jej" poziomu możesz mieć nieistniejące istnienie albo istniejące nieistnienie albo jak tylko zechcesz :))) Klops jest taki, że ona sama nie ma uzasadnienia, przyczyny, pochodzenia, celu, planu, formy...a nawet nazwy i "jest" zanim się pomyśli.

tomek41 napisał:
odroznijmy dualizm od antropocentryzmu lub egocentryzmu. mnogosc powstaje nie ze wzgledu na mnie, bo to by oznaczalo jakies jej podporzadkowanie. Tu mamy dwa jednakowo wazne elementy. To czego chce nie ma znaczenia. Obserwuje i wyodrebniam wiec tworze. Nie ma zadnego powodu by okreslic krzeslo jako byt odrebny od planety a planete od systemu, od galaktyki i calosci wszechswiata. W ten sposob mamy jeden element nazwany wszechswiatem. Nie ma mnogosci.
Emocje to troche inna para kaloszy.

No dokładnie tak jak mówisz :)) - wszystko jest niepodzielone, naturalnie.

tomek41 napisał:

Masz racje rzeczywistosc nie ma zwiazku z sensem. Sens jest w relacji. Tak jak pisalem. Bez relacji go nie ma. Czy mnogos jest naturalna. Nie ma zadnego powodu by traktowac wszechswiat jako zbior bytow a nie jeden pojedynczy byt. Jedynym powodem moze byc sposob poznawania wszechswiata wynikajacy z cech naszego umyslu.

Dokładnie - to zależy od naszego umysłu. :)) nie od elementów samych w sobie.


tomek41 napisał:
dualizm nie jest przyczyna cierpienia ale emocje wynikajace z wnioskow z dualistycznego poznawania.

No dla mnie to oznacza to samo. Nie mogę mieć wniosków z dualistycznego poznawania bez dualizmu. Dualizm implikuje mi iż wnioski z poznawania będą dualistyczne.

tomek41 napisał:
Mamy tu ciag przyczynowo skutkowy. hehe, w rozumieniu kwestii przyczyn i skutkow sie nie roznimy tez uwazam, ze ta sama przyczyna moze ale nie musi wywolac dany skutek. Moim zdaniem z dualizmu nie musza wynikac wnioski prowadzace do cierpienia. Poglad ze musza, to dogmat.

Myślę iż zdanie wyżej wykazałem iż bez dualizmu nie można mieć niedualistycznego poznawania. Wnioski z poznawania w stanie dualizmu wywołują emocje, które sa przyczyną cierpienia. Zatem, punkt krytyczny jest w dualizmie - bez dualizmu nie pojawią się emocje, które wynikają z wniosków z dualistycznego poznawania, bo bez dualizmu nie pojawia się dualistyczne poznawanie. Bez dualistycznego poznawania nie pojawiają się wnioski z dualistycznego poznawania. Bez wniosków z dualistycznego poznawania nie pojawiają się emocje wynikające z wniosków z dualistycznego poznawania. A skoro te emocje są przyczyną cierpienia, bez pojawiania się ich zatem nie pojawi się cierpienie. Zatem bez dualizmu nie pojawia się cierpienie.

tomek41 napisał:
Dla mnie tez,...prawie, hehe , swiat otrzymuje forme, gdy to stwierdze. Kiedy tego nie zrobie istnieje bez formy.

Dla mnie nieco inaczej - jeżeli nie stwierdzam świata, nie ma (dla mnie) czegoś takiego jak świat :) Jednocześnie dla kogoś inego może on być. Podobnie jak dla termita krzesło to znaczny posiłek, dla mnie - najzupełniej nie -- co akurat tez wynika z naszych stanów (mojego człowieczego, i termita termiciego) o czym niżej :))

tomek41 napisał:

Oczywiscie w relacji do mnie, bo jednoczesnie przejawia sie przeciez w milionach form wobec innych istot. Krzeslo jest przeciez jednoczesnie krzeslem dla mnie czyms innym dla termita, ktory je zrzera a niczym dla bakterii ktora nie wyrozni krzesla od podlogi i stolu. To tak przykladowo, bo one przeciez nie poznaja swiadomie ale wiadomo o co chodzi.

No właśnie. Krzesło :) Dla termita jest to ogromnych rozmiarów "budowla" czy jak kolwiek termit sobie to nazywa, w dodatku jest to dla niego żarło :) Dość pokaźne. Dla mnie - zupełnie nie: nie jest ani żarłem ani pokaźną budowlą. Zatem wniosek jest prosty - rzeczy jawią się odpowiednio do stanu w jakim jesteśmy. W stanie termita krzesło jest czym innym, niż krzesło w stanie człowieka. :) Mimo, iż pozornie wydawało by się, że krzesło to przeca krzesło i nie może być czym innym niż jest tym, co postrzegam ze swojego stanu.

Nic bardziej mylnego :-D
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
booker



Dołączył: 13 Kwi 2007
Posty: 615
Skąd: Londyn

PostWysłany: Nie Sty 31, 2010 02:04    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

tomek41 napisał:
booker napisał:
tomek41 napisał:


Mowimy czasem o czlowieku, ze jest istota ograniczona. Albo, ze szukajac sensu narzuca swoja projekcje swiatu. Jednak swiat powstal wlasnie poprzez ograniczenie, oddzielono to co nieistniejace od tego co istniejace.

Dobra :) Ale kto to zrobił? :))) Kto odzielił to co nieistniejące od tego co istniejące?


zapomnialem o tym pytaniu. W takim ujeciu jak przedstawilem wyzej nie jest konieczny ktos dokonujacy tego wyodrebnienia. Nie ma rowniez powodu, zeby ktos taki nie istnial. Wyodrebnienie swiata na zasadzie wspolpowstawania odbywa sie automatycznie bez autora tak samo jak w kazdym zbiorze istnieje wiele podzbiorow w zaleznosci od tego jaka cecha zostanie wybrana do ich zdefiniowania. Kiedy zdefiniujesz ten zbior w jakis sposob nadasz mu jedynie forme co nie znaczy ze dopiero wtedy obdarzysz go istnieniem. Istnienie ma sam z siebie.

Jak dla mnie niemożliwe jest oddzielenie tego co instniejące od tego co nieistniejące bez umysłu, który to zrobi. Ty stwierdziłeś, że świat tak powstał - czyli, na moje: ty stworżyłeś świat [tak stwierdzając].

Nie wiem czy się jasno wyraziłem :-))))
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
booker



Dołączył: 13 Kwi 2007
Posty: 615
Skąd: Londyn

PostWysłany: Nie Sty 31, 2010 02:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

11ksiezyc napisał:
booker wciaz krazy wokol buddyjskich dogmatow
ustosunkowuje sie probujac je logicznie pojac.
wg mnie strata czasu

Wg. mnie tracisz czas i energię na wytwarzanie takich złudzeń, Jedenasty :)

Używam pewnych systematych buddyjskiej ściezki - to nie ulega wątpliwości.

11ksiezyc napisał:

buddyjskie hasla sa jak znaki, ktore zaznaczaja pewne punkty, wskazuja kierunki
nie mozna jednak oczekiwac, ze beda spojne i wzajemnie pelne
trzeba tego najpierw doswiadczyc, by probowac powiazac doswiadczenia z haslami

Zgadza się. :)

11księzyc napisał:

dyskusja kreci sie wokol czegos, co nazwalbym horyzontem swiata
idac od 4. poziomu sukcesywnie opisywalem coraz wyzsze poziomy i mimo, ze przyjalem istnienie tylko 12. okazalo sie, ze jest cos jeszcze poza
cos, co w zaden sposob nie nalezy do tego swiata, a jednak w jakis sposob istnieje
sa mistycy nawiazujacy kontakt z tym co tam jest
w kazdym razie bardzo zaawansowane istoty 'znikaja tam'
dla mnie osobiscie jest to rodzaj drzwi wyjsciowych
o ile nasz swiat jest rodzajem matrixa, a swiaty posrednie, zaswiaty sa innym rodzajem matrixa, ktory moze przenikac nasz swiat, to tam zupelnie koncza sie dualistyczne wizje i koncza sie wszelkie reguly naszego swiata
nie da sie o tym pisac

No nie da się o tym pisać - powiedz to Ninie, która wierzy, że da się na ten temat pozbierać pisane info :-D

11księzyc napisał:

pytanie dla bookera: czy po zatrzymaniu dualistycznych wizji bedziesz dalej zyl? dalej chodzil do pracy, robil kupe, drapal sie po glowie?

No jasne, że tak - dlaczego nie?

11księzyc napisał:

czy istota sensu sciezki przez oczyszczenia, zatrzymania umyslu, nie jest wyplyniecie na powierzchnie, by majac to nowe odniesienie zredefiniowac wszystko? miec do dyspozycji nowa perspektywe i wladze nad zludzeniami?

Jak dla mnie nie - dla mnie mając nowe odniesienie "z wypłynięcia na powierzchnie" jak to mowisz, a dla mnie mając odniesienie "z przed myślenia" a następnie redefiniowanie wszystkiego to strzelanie sobie w stopę jeżeli się to szybko zauwazy, a samobójstwo jeżeli się to pominie.

Inaczej - po wypłynięciu na powieżchnie nie redefiniować niczego - płynąć dalej na powieżnchni, nie dawać żadnej szansy umysłowi (który uważam, iż jest manifestacją niewiedzy) - żadnej. Żadnego redefiniowania, rewaloryzowania, żadnego powrotu - tylko dalej iść prosto na powierzchni, tylko niewiedzieć, bo to jest jedyna szansa na pojawienie się mądrości nieuwarunkowanej pierwociny, zamiast fantazji umysłu, choćby nie wiem jakim zajebistym się jawił. Wyrzucić redefinujący, kategoryzujący, układający, sensujący, opiniujący, mistykujący, buddyzujący, Bogujący czy jakikowliek-jący umysł jako punkt zaczepny....i nigdy nie patrzeć za plecy. :)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
booker



Dołączył: 13 Kwi 2007
Posty: 615
Skąd: Londyn

PostWysłany: Nie Sty 31, 2010 02:20    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

dominikdano napisał:
booker napisał:
dominikdano napisał:
I jeszcze trochę :)))
(szkoda, że nie można edytować postów)

Otóż wyrażenie "współ-zależność" precyzuje, że X jest zależne od Y i odwrotnie Y jest zależne od X. Jest tu pełna symetria współoddziaływania - "współ-zależności". To jest natychmiastowe, a nie następujące po sobie.

W przypadku "dynamicznym" stan drugi zwany tu "B" z uwagi na przyczynowość jest zależny od stanu poprzedzającego go zwanego tu "A".
"A" jest przyczyną skutku "B", a nie na odwrót, dlatego trudno tu mówić o współ-oddziaływaniu. Zachodzi zależne powstawanie, ale nie współ-zależność.

Zalezne powstawanie to jest inną nazwą dla pustki - pustki wyjaśnianej intelektualnie. Nie ma żadnej rzeczy, która powstaje niezależnie, czyli substancją każdej rzeczy jest pustka. Współoddziaływanie natomiast to fakt, że żadna rzecz nie jest nigdy wyekstrachowana od innych - czyli, poprzez ten brak wyekstrachowania wszystko jest połączone, czyli jest jednym - czyli poprzez wpłynięcie na jedną rzecz następny stan totalności będzie już zupełnie inny.


Budda: "Jedno istniejąc powoduje powstanie drugiego. Gdy jedno się pojawia, musi pojawić się drugie. Gdy jedno się nie pojawia, nie pojawia się również drugie. Gdy jedno zamiera, ustaje drugie".

Manipulujesz mi tu wypowiedzą Buddy o 12 Ogniwach Współzależnego powstawania, DDN :)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Reklama






Wysłany: Nie Sty 31, 2010 02:20    Temat postu:

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> booker Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Następny
Strona 9 z 11
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

smierc  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group