Forum smierc Strona Główna smierc
smierc i umieranie
 
 POMOCPOMOC   FAQFAQ   SzukajSzukaj   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Co z tym cieniem?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Moderowane przez Zrytego
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Sob Lut 06, 2010 22:49    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"na czym sie skupisz moze urosnac w oczach jak cien rzucony na sciane"
Ok
"ostatecznie cokolwiek nie robisz zdajesz sobie sprawe, ze istnieje podswiadoma czesc, ktora toba manipuluje"
Ok

"staniecie po stronie tego co sie obserwuje to skok w przepasc i porzucenie siebie"

Możesz rozwinąć to ostatnie zdanie? I Co sie stanie kiedy staniemy po stronie tego co sie obserwuje ? - tak z ciekawosci.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Reklama






Wysłany: Sob Lut 06, 2010 22:49    Temat postu:

Powrót do góry
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Sob Lut 06, 2010 23:56    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

11k - i znowu masz racje zresztą - wszelaka "wiedza" zwyczajnie kaleczy.
W moim przypadku jasna rzecz.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Nie Lut 07, 2010 14:54    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ale wiecie co, tak czy inaczej cos mi sie zdaje gdzie ten mój "błąd". Niby poczatki mojej schizy przypominały do złudzenia tą "cimną noc duszy" pozniej ta ciemna noc przemieniła sie w psychotyczny koszmar. I ten koszmar zwyczajnie juz nie minie. Nie bedzie zadnego przeblysku oswiecenia i nic z tych rzeczy.
To co nazwac moglbym moją skretyniałą drogą duchową, na pograniczach paranoi, kompletnego debilizmu, ignorancji nie zaprowadzi mnie do niczego z wyjatkiem wariatkowa.
W kazdym razie po moim "dowiadczeniu mistycznym" (cudzysłow wskazany) nie zostało juz nic. Z dwoch powodów. Po pierwsze - mineło za duzo czasu na powrot dokadkolwiek. Po drugie te całe wymyslone przezmnie medytacje i drogi duchowe, których zwyczajnie nie rozumiałem nie oferowały mi zadnego wyjscia. Dlatego ze traktowałem samego siebie i tą całą wycieczke jak jakąś futurystyczną wyprawe biologicznej maszyny do jakiegos nieznanego mi "bytu", niezmiennego, trwającego, nieporuszajacego sie, genialnego ale bezosobowego w moich oczach takiego z którym jakakolwiek relacja jest niemozliwa. Wiec dla mnie jedyną fukcją i drogą tej maszyny było dostosowanie sie do tego "nieporuszajacego sie" "bytu".
Z wiadomych przyczyn czułem sie zwyczajnie jak jakis materiał do przerobienia. Czulem sie nieludzko, głupio. Tak samo zaczołem traktować Boga - jak coś co istnieje a nie jak ktos kto istnieje.
Wiec w skrocie w takiej "nocy" w której trzeba radzic sobie samemu sie nie odnajde. Bo nie ma nikogo komu moglbym, zwyczajnie zaufać. A o to chodziło - po prostu zaufać ze wszystko bedzie ok. Ale dla mnie nie było juz nikogo komu moglbym ufać, był tylko obojetny ale pełen miłosci byt, ktory jest tylko miłoscią i niczym wiecej. Mozna sie nim poparzyc jezeli jestes "nieprzystosowaną maszyną" lub nie jezeli jest odwrotnie.
W kazdym razie te wszystkie ezo ksiazi te wszystkie filozoficzne madrosci zwyczajnie mnie psuły. Obserwacje, reperowanie siebie, jakies integracje, sprawiały ze czułem sie nieludzko. Ze czułem sie manipulowany przez samego siebie.
Nie umiem tak myslec, wiem ze moje myslenie moze byc "nieprawidłowe" ale za kazdym razem czytajac jakas ezo mądrosc miałem wrazenie ze zaczynam traktować sie przedmiotowo. Czytajac o czakramach - myslałem no to jestem czakramami, niczym wiecej (tak podswiadomie) wciskałem sie w jakąś siate. Patrzyłem na siebie jak na obiekt ktory wymaga manipulacji, zeby potem przez tą siate ogladac swiat.
To było kompletnie głupie. Nie rozumiem hinduizmu, buddyzmu, pracy nad sobą i innych takich rzeczy. Nie odnajduje sie w takich spojrzeniach, zwyczajnie, mam jakies złe myslenie i nie umiem tego zmienic.
W kazdym razie zostane tak naprawde chyba protestantem ?
Rozwazam ta opcje całkiem na serio, nie chce byc katolikiem, zle mi sie kojarzy, ze sztucznoscią i plastikiem.
Ale moze u prostestanów bym sie odnalazł.
Nikt mnie nie nawrocil, tak tylko czytalem o nich na necie.
Trzymajcie sie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Nie Lut 07, 2010 17:15    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No i jeszcze na temat całego absolutu i oswiecenia w moim mniemaniu:

Otoż: po pierwsze ten ktos twierdzi że Bog sie gniewa, ma w głowie starotestamentową wersje zeusa który dźga błyskawicami niewiernych jest w kompletnym błędzie. Kto mysli że Bog zazdrosci, potępia itd. itd. dla mnie zwyczajnie kłamie.

Po drugie: jezeli ktoś twierdzi że Bog jest bezosobową energią jest błędzie.
(dla mnie)

Po trzecie: jakakolwiek próba wyjasnienia jakichkolwiek stanów "mistycznych", jakaś proba interpretacji, opisu, jakakolwiek próba racjonalnego wytłumaczenia "duchowych" przezyc, bedzie bezowocna i bedzie tylko bezsensownym bełkotem.


I po trzecie: nie ma zadnego oswiecania sie na własną ręke. Te wszystkie nieudolne próby, starania sie, jakieś wymyślne medytacje, duperele to jedynie próba przygotowania sie, przygotowania gruntu pod to co może kiedyś nadejsc ale nie musi.
Poniewaz uwazam że tzw. oswiecenie jest kompletnie niezależne od człowieka i jest łaską a nie zadnym efektem starań.

Ale to tylko moje zdanie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Nie Lut 07, 2010 19:20    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No i jeszcze na temat medytacji zrytego - zryty z 3 lata myślał że medytuje. On myślał. Strata czasu.

Co jeszcze: o pewnych doswiadczeniach nie da sie zapomnieć. Efekty moich psychologicznych eksperymentów jak i duchowych doswiadczeń nie mogą być wymazane. Jednak wiem z drugiej strony ze jestem zwykłym narkusem jezeli chodzi o religie ale totalnie nie sprawdzam sie w jakichkolwiek systemach czy niesystemach. Jestem po prostu zbyt głupi lub zbyt zły. Niewiadomo. Na pewno jestem ćpakiem. A to ju dewiacja.

Tak czy inaczej nie chce mi sie o sobie mysleć w pewien sposob który do mnie nie pasuje.
No i co... podle tez traktować Boga jak obiekt. Totalna pomyłka. Jedyne do czego sie doprowadziłem swoją filozofią to paranoiczny, rozchwiany umysł, pstro w duszy i głowie.
Nieodparta pokusa realizowania swoich chorych wymysłów na internecie itd.
Mi sie już nie chce.
Chce już o pewnych rzeczach zapomniec.
Już wreszcie spac spokojnie. A nie martwic sie ze kundalini mi wybuchnie a ja nie jestem gotowy.
Totalna masakra. Ja sie po prostu nie nadaje do takich zabaw. Czuje sie zwyczajnie przepełniony głupotą.
Czas juz najwyzszy zwinąc menele i ruszyc dalej.
Trzymajcie sie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Pon Lut 08, 2010 01:00    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zryty napisał:
"staniecie po stronie tego co sie obserwuje to skok w przepasc i porzucenie siebie"

Możesz rozwinąć to ostatnie zdanie? I Co sie stanie kiedy staniemy po stronie tego co sie obserwuje ? - tak z ciekawosci.

nie spodziewam sie, by ktos to zrobil
gdy cale zycie jest sie otoczonym swoimi iluzjami pojawienie sie czegos realnego, co im przeczy nie wystarczy, by za tym podazyc
to kwestia wyboru, ktory dokonuje sie codziennie
kwestia odpowiedzialnosci i odwagi
religie naklaniaja do takich, czy innych wyborow i postaw i probuja je jakos uzasadniac
jednak jak pisalem wielokrotnie stricte duchowy kierunek rozwoju, tzn. w kierunku wiekszej odpowiedzialnosci i wiekszej swiadomosci nie jest czyms, czego czlowiek moglby chciec
czlowiek moze budowac swoja pozycje wsrod ludzi wykozystujac filozofie czy religie, moze angazowac sie w te, czy tamte religijne czynnosci
wszystko to jednak dalej moze byc czescia jego swiata zludzen
prawdziwe osiagniecia duchowe nie nosa bezposredniej nagrody, dlatego ze nie wynagradzaja tego samego czlowieka, ktory je osiagal
osiagnieciem duchowym jest rozszerzyc postrzeganie i myslenie, dokonac prawdziwej przemiany siebie, wyjsc poza swoja wygodna pozycje, stac sie kims wiecej; nie dla siebie, ale mimo siebie
nie wpisuje sie to wiec bezposrednio w cele jakie sobie mozna obierac

to co czlowiek moze, to chciec sciezki, chciec zmian, byc szczerym i otwartym

to zupelnie naturalne, ze bronimy swojego swiata i swojego sposobu myslenia
dazymy do utrzymania ciaglosci, ktora potwierdza nam slusznosc
z zupelnie naturalnej dla czlowieka pozycji, niektore doswiadczenia duchowe, przeblyski rzeczywistosci, jawia sie wlasnie jako cos za czym podazanie wymagaloby zaprzeczenia sobie

choc religie namawiaja do bycia gotowym do tak duzej przemiany, z osobistego punktu widzenia nie da sie odroznic kiedy dyktowana bylaby rzeczywistym podazaniem za rzeczywistoscia (boska prawda), a kiedy wpisywalaby sie w kolejny ciag zludzen
zdrowy czlowiek w normalnych warunkach nie dokonuje wiec takich wyborow

ludzie na duchowej fazie to zwykle ludzie, 'ktorym cos nie wyszlo', ktorzy liza rany po czyms, ktorzy nie mogli sobie znalezc miejsca
istnieje jakis naturalny pozadek rozwoju, gdy wciaz poruszajac sie i nie mogac sie cofac stopniowo odkrywa sie rozne rzeczy, dla wielu ludzi jednak taka harmonijna sciezka nie nalezy do opcji

w tym kontekscie wszelkie zaburzenia w swoim zyciu, warunkujace nasze przemiany nalezy raczej widziec jako cos pozytywnego
zwracamy sie do duchowosci, gdy swiat ziemskich spraw nie uklada sie, 'nie dziala'
wierze, ze kazdy kiedys pokonuje ta droge (religie spieraja sie nad tym, czy kazdy zdazy), wiec gdy zycie nas zmusi, to wcale nie powod rozpaczac

m.in. o tym jest moj blog: o dogadywaniu sie z zyciem o tym co zostawie sobie jako czlowiek, a co poswiece jako ktos wiecej

tutaj mowa jest o poswieceniu wszystkiego, blednego postrzegania i blednego myslenia
wszystko byloby jednak latwiejsze, gdybysmy wiedzieli co jest bledne
stad cala ta droga kierowana jest zaufaniem do innych (religii) lub osobistymi wgladami

Zryty napisał:
11k - i znowu masz racje zresztą - wszelaka "wiedza" zwyczajnie kaleczy.
W moim przypadku jasna rzecz.

wiedza jest narzedziem
narzedziem w rekach czlowieka na pastwie jego dazen i intencji
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Pon Lut 08, 2010 02:31    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zryty napisał:
Ale wiecie co, tak czy inaczej cos mi sie zdaje gdzie ten mój "błąd". Niby poczatki mojej schizy przypominały do złudzenia tą "cimną noc duszy" pozniej ta ciemna noc przemieniła sie w psychotyczny koszmar. I ten koszmar zwyczajnie juz nie minie. Nie bedzie zadnego przeblysku oswiecenia i nic z tych rzeczy.
To co nazwac moglbym moją skretyniałą drogą duchową, na pograniczach paranoi, kompletnego debilizmu, ignorancji nie zaprowadzi mnie do niczego z wyjatkiem wariatkowa.
W kazdym razie po moim "dowiadczeniu mistycznym" (cudzysłow wskazany) nie zostało juz nic. Z dwoch powodów. Po pierwsze - mineło za duzo czasu na powrot dokadkolwiek. Po drugie te całe wymyslone przezmnie medytacje i drogi duchowe, których zwyczajnie nie rozumiałem nie oferowały mi zadnego wyjscia. Dlatego ze traktowałem samego siebie i tą całą wycieczke jak jakąś futurystyczną wyprawe biologicznej maszyny do jakiegos nieznanego mi "bytu", niezmiennego, trwającego, nieporuszajacego sie, genialnego ale bezosobowego w moich oczach takiego z którym jakakolwiek relacja jest niemozliwa. Wiec dla mnie jedyną fukcją i drogą tej maszyny było dostosowanie sie do tego "nieporuszajacego sie" "bytu".
Z wiadomych przyczyn czułem sie zwyczajnie jak jakis materiał do przerobienia. Czulem sie nieludzko, głupio. Tak samo zaczołem traktować Boga - jak coś co istnieje a nie jak ktos kto istnieje.
Wiec w skrocie w takiej "nocy" w której trzeba radzic sobie samemu sie nie odnajde. Bo nie ma nikogo komu moglbym, zwyczajnie zaufać. A o to chodziło - po prostu zaufać ze wszystko bedzie ok. Ale dla mnie nie było juz nikogo komu moglbym ufać, był tylko obojetny ale pełen miłosci byt, ktory jest tylko miłoscią i niczym wiecej. Mozna sie nim poparzyc jezeli jestes "nieprzystosowaną maszyną" lub nie jezeli jest odwrotnie.
W kazdym razie te wszystkie ezo ksiazi te wszystkie filozoficzne madrosci zwyczajnie mnie psuły. Obserwacje, reperowanie siebie, jakies integracje, sprawiały ze czułem sie nieludzko. Ze czułem sie manipulowany przez samego siebie.
Nie umiem tak myslec, wiem ze moje myslenie moze byc "nieprawidłowe" ale za kazdym razem czytajac jakas ezo mądrosc miałem wrazenie ze zaczynam traktować sie przedmiotowo. Czytajac o czakramach - myslałem no to jestem czakramami, niczym wiecej (tak podswiadomie) wciskałem sie w jakąś siate. Patrzyłem na siebie jak na obiekt ktory wymaga manipulacji, zeby potem przez tą siate ogladac swiat.
To było kompletnie głupie. Nie rozumiem hinduizmu, buddyzmu, pracy nad sobą i innych takich rzeczy. Nie odnajduje sie w takich spojrzeniach, zwyczajnie, mam jakies złe myslenie i nie umiem tego zmienic.
W kazdym razie zostane tak naprawde chyba protestantem ?
Rozwazam ta opcje całkiem na serio, nie chce byc katolikiem, zle mi sie kojarzy, ze sztucznoscią i plastikiem.
Ale moze u prostestanów bym sie odnalazł.
Nikt mnie nie nawrocil, tak tylko czytalem o nich na necie.
Trzymajcie sie.


powiem Ci jasno: odpie$rz sie od oswiecenia
od kundalini tez
powrot do naturalnego stanu choc bywa efektowny, nie jest zgromadzeniem/zaliczeniem czegos
przyjmij, ze to cos zmieniajacego myslenie i swiadomosc siebie; nie ma wiec myslenia: ja 'po'
'po' nie ma 'ja'
przynajmniej nie tego samego
jesli wiec cos planujesz, to planuj dojscie do tego punktu, a nie dalej

to jest powazny blad
jesli ktos mysli o sobie 'po', to doskonale wiadomo jakie 'po' osiagnie: stworzone przez siebie i swoje wyobrazenie

(przebiegla mi mysz pod nogami)

tak sobie mysle i na prawde nie widze roznicy miedzy nami
moge zaslaniac sie, ze moje zycie bylo 'normalne', a wszystkie odchyly i poszukiwania byly zapoczatkowane problemami ze zdrowiem
czyli czyms 'obiektywnym'
czasem nawet moglbym potrzebowac takiego wytlumaczenia sie
trzymac sie chorowania, by ktos nie pomyslal, ze chcialem cos dla siebie, ze wlasnie tego chcialem

wierze jednak, ze jestesmy odpowiedzialni za siebie
zwykle bierzemy na siebie tylko czesc tej odpowiedzialnosci; czasem probujemy wiecej
nie wiem czy istnieje lepsze, czy gorsze zycie
to tylko ludzkie punkty widzenia nadaja wartosci
czy pojscie ta, czy inna droga ma wieksza wartosc
tak jakby ktos mogl powiedziec, ze poszedl 'lepsza'; jakby KTOKOLWIEK szedl droga BEZ BLEDOW
co jest bledem, a co tylko etapem? odbiciem sie?

zmarli mi rodzice i trafilem wsrod obcych ludzi - jaka szkoda
poznalem swojego mistrza - jak dobrze
okopalem sie na pozycji duchownego i zginalem majac zal do ludzkiego stanu - jaka szkoda
przygladalem sie zyciu na Ziemi - jak dobrze
nie odnalazlem sie znow w zyciu - jaka szkoda
zalozylem rodzine, medytowalem w Wadzrajanie - jak dobrze
zdechlem w lochu jako wariat - jaka szkoda
zylem majac co chcialem - jak dobrze
stracilem zdrowie - jaka szkoda
itd. itd.

kto moze oceniac nasze zycie i jaka perspektywa jest wlasciwa?
racje ma ten, kto zrobi to z perspektywy ostatecznej, czyli nie my
my patrzymy zwykle z perspektywy kilkudziesieciu lat jakie paletamy sie z dwiema nogami
odnosimy wszystko do tego co znamy, czyli swiata ludzi, ich spraw
kto wie co jest bledem, a co etapem, by przygotowac sie do czegos przed nami?
im wiekszy 'blad', tym wiekszy zwrot po nim i wiekszy ped w innym kierunku
czy kazda smierc i tragedia ma byc strata, czy tylko gwaltowniejsza przemiana?
parujaca ku sloncu woda tez musi spasc

'wciaz waham sie, czy byc wzorem osiagniec, czy przykladem ku przestrodze' mowi powiedzenie
NIE OCENIAJMY SWOJEGO ZYCIA - nie mamy do tego prawa
nazwijmy to jedna z regul zycia na Ziemi (zycia w spokoju)
zycie jest nam dane na uzywanie, nie majac do niego pelnego prawa, nie mozemy go oceniac

nie bardzo widze, by bylo cos blednego w Twoim pojmowaniu boga itd.
no moze poza faktem, ze 'niepoznanego' nie nalezy probowac okreslac
im mniej sie to robi, tym latwiej przychodzi akceptowanie zmian perspektyw
bog jest nasza przeciwwaga; im wiecej pozytywnych cech mu przypiszesz, tym wiecej zobaczysz w sobie do poprawienia
im bardziej bedziesz go probowac zrozumiec, tym mniej bedziesz rozumiec siebie
definiujac siebie, antydefiniujesz boga
widzac siebie jako zupelnie fizycznego, sprawiasz ze bog staje sie czyms odleglejszym
wypierajac swa fizycznosc manipulujesz, by boga zawlaszczyc

potrzebna jest rownowaga: zyjesz tu na Ziemi jako fizyczna istota
nie mozesz obiektywnie doswiadczyc istnienia boga
nie jestes jednak tylko fizyczna istota, wiec mozesz miec jakas relacje z bogiem
decydujesz o swoim pojmowaniu boga chocby okreslajac swoje wartosci

sam czulem sie jak material do przerobienia, a bog jako cos doskonale niemego i poza mozliwoscia kontaktu
w moim opisie NDE interpretowalem tak, ze: odmowilem podazania naturalna droga dusz powolujac sie na wyjatek, zaprotestowalem i trafilem na dywanik do szefa
szefem byl oczywiscie bog wg wszelkich wyobrazen, ale ostatecznie Wielki Czarny
chwila ciszy jakiej wtedy doswiadczylem byla najbardziej wymownym i przelomowym momentem dla calego mojego zycia
zdalem sobie sprawe, ze nie wolno mi ogladac sie za bogiem
bog nie bedzie w bezposrednio jawny sposob ingerowal w moje zycie
w swiecie przejawien doswiadcza sie przejawien, a bog jest ich interpretacja
sami jestesmy za wszystko odpowiedzialni i nie wolno nam szukac mozliwosci zrzucenia tego z siebie
my mamy wolna wole
rozliczymy sie z niej z bogiem po tym, gdy zniknie wszelkie oddzielenie
kazda religia przedstawia to na swoj sposob zaczynajac od pewnych przyblizen np. uosabiania boga w czyms

bog jest jednak zawsze 'ponad' wszystkim i jednoczesnie 'we' wszystkim
zadne wyobrazenie nie odda go, ale tez wszystko jest bogiem
osobiscie wiec nie zajmuje sie kwestia boga

Zryty napisał:
Wiec w skrocie w takiej "nocy" w której trzeba radzic sobie samemu sie nie odnajde. Bo nie ma nikogo komu moglbym, zwyczajnie zaufać. A o to chodziło - po prostu zaufać ze wszystko bedzie ok. Ale dla mnie nie było juz nikogo komu moglbym ufać, był tylko obojetny ale pełen miłosci byt, ktory jest tylko miłoscią i niczym wiecej. Mozna sie nim poparzyc jezeli jestes "nieprzystosowaną maszyną" lub nie jezeli jest odwrotnie.

definiujesz schizofrenie
jako kryzys zaufania
moment doswiadczenia nicosci uzmyslowil mi, ze nie jestem tylko koscia w rekach boga
doskonala milosc boga przejawia sie w jego 'obojetnosci'
wszelkie wyobrazenie kierunku skad mogloby przyjsc wsparcie jest ulotne, zludne i w swej istocie puste

chcialem rozmawiac z szefem, a dostalem pustke
byla to najwieksza lekcja mojego zycia
lekcja, ze jestem panem swoich zludzen
prawdy szuka sie w sobie i przez siebie, a nie tylko na zewnatrz
nie wolno nam narzekac na brak wsparcia i rzeczy/istot godnych zaufania
ich nieistnienie jest wlasnie naszym zludzeniem
nazwijmy to otwieraniem sie na cuda

na problem ze zle dzialajacym wyobrazeniem boga jest tylko jedno remedium: pozbyc sie go
pozbyc sie tak bardzo na ile pozwala nam poczucie bezpieczenstwa
tak bardzo, by nie zwariowac ze strachu
tak bardzo, by nie znienawidzic doszczetnie wszystkiego co pozostalo
OBSERWOWAC siebie uwaznie i stopniowo rozpuszczac wyobrazenia
czasem trzeba sie oszukac, uspokoic wmawianiem sobie, ze ktos nam pomoze, ze ktos na nas czeka, ktos nas doceni, nada wartosci
uwalniajac wyobrazenie boga, sprawiamy, ze nasz swiat sie rozpada
swiat jaki widzielismy, ktory byl oparciem

to jak przejscie stopami po wodzie
nie mysl jak, nie mysl skad, IDZ!
wysluchaj siebie, przypatrz sie emocjom, daj sobie swoja uwage, ale nie ulegaj sobie; delikatnie pchaj sie do przodu, idz

takie przeciaganie liny z bogiem to walka pomiedzy wlasnymi zludzeniami, a wlasnymi zludzeniami, ale tylko ciagnac mozna sprawic by sie rozpadly; mozna wymacac rzeczywistosc; wysunac sie z bezpiecznej chmury wlasnych wyobrazen

w skrocie: chigiena emocji i czysty umysl prowadza do sukcesu
nie potrzebujemy zaufania, by zmierzac do przodu
potrzebujemy zaufania, by motywowac sie, czyli by umiescic sie wewnatrz swoich przekonan i dac sie nim niesc
zamiast dokonywac aktow wolnej woli czyniacej nas czlowiekiem, by tylko pozostac wciaz niesionym fala wlasnych motywacji i uwarunkowan; by chronic status quo
tak na prawde nie potrzebujemy zaufania przychodzacego do nas
nic realnego nam go nie da na tej drodze
potrzebujemy tylko ufnosci, ze cokolwiek sie dzieje, gdzies to zmierza i cokolwiek istnieje poza nami, nam pomoze

nie wiem czy jakies myslenie moze byc 'nieprawidlowe'
myslenie jest wyciaganiem wnioskow; wnioski moga byc nieprawidlowe, samo myslenie nie
myslenie prowadzi do powstawania czegos nowego
to nowe moze byc ulomne, wadliwe, slabe, ale kontynuujac myslenie mozna to naprawic, wzmocnic
myslenie jakie mamy teraz jest tym na czym opieramy sie teraz
idac dalej, dojdziemy do czegos nowego
starajac sie o najlepsze warunki, osiagamy najlepsze wnioski
stad potrzeba higieny emocji, nie podejmowania zbyt krotkowzrocznych decyzji
odrzucajac wlasne myslenie i probujac zamienic je innym wpadamy w pomieszanie
mieszamy to do czego doszlismy i co rozumiemy, z tym co bierzemy od kogos biorac jak leci i przypisujac wlasne znaczenia
ludzimy sie, ze to 'nowe nasze'
tak dlugo, az sie rozjedzie, wypatrzy i przestanie pasowac

jesli MY mamy zrobic jakis postep, to nie wolno nam siebie zostawic na poczatku drogi, bo pokonamy ja tylko swoimi wyobrazeniami
my jestesmy suma wyborow, suma pogladow i zalozen
one nigdy nie sa wszystkie sluszne, wlasciwe, pelne i doskonale
ale sa
to nasze aktulane ja; nasz pojazd
czasem w gownie, czasem w chmurach
nadajac odpowiedni kurs mozemy wyprowadzic to do lepszej rzeczywistosci
nie wolno nam jednak sluchac nikogo, kto mowi nam, ze wszystko czym jestesmy i w co wierzymy jest bezwartosciowe
niech nowe wykaze jak jest lepsze

czy cos jest potrzebne na duchowej drodze?
jesli myslisz, ze tak, to masz racje; zawsze masz racje
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Pon Lut 08, 2010 03:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

'Otoż: po pierwsze ten ktos twierdzi że Bog sie gniewa, ma w głowie starotestamentową wersje zeusa który dźga błyskawicami niewiernych jest w kompletnym błędzie. Kto mysli że Bog zazdrosci, potępia itd. itd. dla mnie zwyczajnie kłamie.'
OK

'Po drugie: jezeli ktoś twierdzi że Bog jest bezosobową energią jest błędzie.
(dla mnie)'

OK
ja takiego Boga z duzej litery postrzegam jako rozproszona inteligecje
moze wiec przejawiac sie w rozny sposob; miec jakies indywidualne cele

'Po trzecie: jakakolwiek próba wyjasnienia jakichkolwiek stanów "mistycznych", jakaś proba interpretacji, opisu, jakakolwiek próba racjonalnego wytłumaczenia "duchowych" przezyc, bedzie bezowocna i bedzie tylko bezsensownym bełkotem.'
OK

'I po trzecie: nie ma zadnego oswiecania sie na własną ręke. Te wszystkie nieudolne próby, starania sie, jakieś wymyślne medytacje, duperele to jedynie próba przygotowania sie, przygotowania gruntu pod to co może kiedyś nadejsc ale nie musi.
Poniewaz uwazam że tzw. oswiecenie jest kompletnie niezależne od człowieka i jest łaską a nie zadnym efektem starań.'

w ramach wlasnej motywacji jak pisalem jest to niemozliwe
moze sie przydazyc 'pomimo'
nie wierze tez w jeden przelom; jest wiele drog rozwoju, wiele mozliwosci rozwoju; czepianie sie momentu, w ktorym ktos poczuje, ze juz wszystko za nim jest obiecujace dla kogos, kogo cos meczy
czy to jednak koniec?
nie mozna zyc myslac o koncu swoich spraw i czekajac az to nastapi

raczej nie pisze o rzeczach, ktore trudno byloby umiescic we wlasciwym kontekscie takich jak np. doswiadczanie wplywu istot wy
(znow mysz)
istot wyzszych od ludzi
nikt nie zna ostatecznej interpretacji takich doswiadczen, dysponuje wiec osobista
wlasnym systemem wierzen
okresle drogi duchowe jako kwestie tego pod co i jak ktos 'sie podepnie'
jest wiec miejsce na laske
starania jednak tez sa nie do pominiecia; starania odnosnie tego jak ksztaltujemy samego siebie, swoje wewnetrzne srodowisko

'Ale to tylko moje zdanie.'
wyrazaj je, po to masz nicka
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Pon Lut 08, 2010 03:10    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

'No i jeszcze na temat medytacji zrytego - zryty z 3 lata myślał że medytuje. On myślał. Strata czasu.'
Twoja ocena, bo aktualnie nie masz z tego pozytku
same jednak emocje swiadcza o tym, ze efekty tego zyja w Tobie

'Jednak wiem z drugiej strony ze jestem zwykłym narkusem jezeli chodzi o religie ale totalnie nie sprawdzam sie w jakichkolwiek systemach czy niesystemach. Jestem po prostu zbyt głupi lub zbyt zły. Niewiadomo. Na pewno jestem ćpakiem. A to ju dewiacja.'
jestem jestem jestem
az tak sobie ufasz?

'nie martwic sie ze kundalini mi wybuchnie a ja nie jestem gotowy.
Totalna masakra. Ja sie po prostu nie nadaje do takich zabaw. Czuje sie zwyczajnie przepełniony głupotą.'

kto Cie tak nastraszyl?
nie jestes pewien gdzie Twoje bledy, wiec skad mozesz wiedziec co sie stanie, gdy je naprawisz?

Zryty napisał:
"na czym sie skupisz moze urosnac w oczach jak cien rzucony na sciane"

nie probujmy sobie wyobrazac jacy jestesmy
tego nie widac od srodka
obserwujmy efekty
zreszta ego ogladane z bliska jest zawsze brzydkie (ja jestem, ja chce)
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Pon Lut 08, 2010 17:57    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Echh nie przedłużaj waść mej agonii.
Te myszki to po czym?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Pon Lut 08, 2010 18:36    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zryty napisał:
Echh nie przedłużaj waść mej agonii.
Te myszki to po czym?

to Twoja agonia, inni maja na nia znikomy wplyw

nie wiem po czym te myszki; bralem tylko tramal i jeszcze trzy przeciwbolowe
gryzonie lubia mnie i wcale to nic dobrego
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Pon Lut 08, 2010 18:48    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A ja tam do cholery wierze w Zrytego. Ma czyste serce - a to go zawsze skieruje w dobra strone. Budze sa przejsciowe. Nad chmurami zawsze slonce a po burzy spokojna woda. Mniejsza, co mu sie tam chwilowo wydaje.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Reklama






Wysłany: Pon Lut 08, 2010 18:48    Temat postu:

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Moderowane przez Zrytego Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

smierc  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group