Forum smierc Strona Główna smierc
smierc i umieranie
 
 POMOCPOMOC   FAQFAQ   SzukajSzukaj   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sens śmierci wg zrytego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Moderowane przez Zrytego
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 05:21    Temat postu: Sens śmierci wg zrytego Odpowiedz z cytatem

Zakończyłem dziś w nocy wszelkie filozoficzne rozwazania.
Trwało to ponad 7 lat, wiec troche długo. Nic nie dostałem za darmo, niektorzy mają to "coś" od urodzenia. Ale emocjonalny debil potrzebuje conajmniej 7 lat odosobnienia przy komputerze zeby dojsc do prostych wniosków.
Wiec trzeba bylo mi 7 lat rozmyslania o wszechswiecie, sensie życia, ludzkiej naturze, pracy, zarabiania pieniedzy, Bogu, samego faktu przyjscia na świat i odczuwania czegokolwiek.

Wiec wypoce ostatnie tchnienie zidiociałego umysłu.
Wiec, jedynym sensem życia jest bezwarunkowa miłość do drugiego człowieka i wszelakiego stworzenia. Banał. Ale niestety nic nie dostałem za darmo.

I kiedy juz mignie mi to oswiecenie te 7 lat temu niby. To staje sie trucizną.
I miłosc wydaje sie wrogiem. I trwa walka dlatego ze z wrogiem sie walczy.
Bo wrog moze cie zabić.
Walczy sie bardzo podstępnie, w sposob wyrafinowany, ukryty, nieswiadomy. Wlaczy sie w dobrym celu, intencjach.

I przegrywasz... Po 7 latach dochodzisz do wniosku ze to nie miłosc jest trucizną tylko ty sam. Taką bardzo inteligentą trutką zdolną do całkowitej samodestrukcji.
I ta trucizna cie zabija.
Umierasz tak czy inaczej i to w końcu rozumiesz. Ale umierasz już bez oswiecenia. Umierasz bez światła.

Wtedy mozna juz spokojnie zawyć razem z nudnym Mickiewiczem - "ten tylko sie dowie kto cie stracił."


To tyle na temat sensu.

Jest jeszcze cel tego sensu.
Jak już masz ten sens. Czyli ten spokoj, wspolczucie, radosc, wdziecznosc to masz już narzędzie.
Masz narzedzie po to zeby móc pojechać na misje w afryce albo oddac szpik kostny.
Mozesz tez załozyc jakąś fundacje czy coś. Wtedy narzedzie jest wykorzystane.
Ale to tylko utopijna mrzonka.

Nie rozumiem tylko narkomana który jak juz ma te narzedzia to chce osiagac kolejne stopnie wtajemniczenia.
Tak czy inaczej to są wnioski. Moze niepoprawne i niedojrzałe bo z punktu widzenia idioty. Ale jednak to moje zdanie.

Wiec jest jedzenie i picie dla ciała i miłosc dla duszy.
To tylko podtrzymuje ludzką istote przy zyciu.
Zabraknie jednego - umierasz.
Koniec opowiesci.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Reklama






Wysłany: Sob Kwi 03, 2010 05:21    Temat postu:

Powrót do góry
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 07:20    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I mam doła życiowego bo tego po prostu chce.
Bo mechanizm obronny tak działa.
Nie mozesz byc szczesliwy bo szescie kojarzy sie zle.
A to dlatego ze w tym wszystkim nie podobała mi sie wszechmoc.
I odnosiłem wrezenie ze mam zdolnosc manipulowania ludzmi chociaz wcale tego nie chciałem.
Niestety nie wiem na ile były to urojenia a na ile prawda bo ich nie skonfrontowałem z rzeczywistoscią.
Poczucie wszechogarniającej mocy źle mi sie kojarzy. I nie widze w tym nic dobrego.
Z tym ze dzis nabrałem juz pokory wiec pycha mi nie grozi. Ale jednak.

No i w moim doswiadczeniu nie było spokoju.
Odczuwałem przymus robienia wszystkiego. Wychodziłem specjalnie na ulice z nadzieją ze znajde kogos dla kogo bede mogl zrobic cokolwiek. Nikogo nie znalazlem. Ludzie po prostu przechodzili, zupełnie obojetnie.
Wiec tej wdziecznosci nie mogłem użyć.
Szczescie było tak duze ze stawało sie cierpieniem. Wiec what is the point?
A potem juz przyszla taka rozpacz ze sam zasługiwałem na wspolczucie.

I w sumie moglem sie oswiecic wtedy - ale nie mogłem rownoczesnie.
Bo technicznie było to mozliwe i jestem tego pewien. Chociaz mysle ze ciało by mi pękło z nadmiaru energii.
Z drugiej strony nie było mozliwe w pewnym "zyciowym znaczeniu"

Po czyms takim odpalają sie wszystkie mechanizmy obronne i instynkty.
Bo doswiadczenie kojarzy ci sie z nieistnieniem i całym sobą zaczynasz walczyc ze sobą w imie jakiejs urojonej ideologii.
Jednoczesnie majac swiadomosc tego ze odcinasz sie od swojego człowieczeństwa (taką emocjonalną swiadomosc)
Wiec to wszystko było sprzeczne, filozoficznie, religijnie, emocjonalnie, duchowo.
A byłem dzieciakiem tylko w ogole nie przygotowanym na cos takiego.
Wiec uwazam ze to zle ze piszą takie ksiazki opisujace takie techniki.
Bo skalpel trafia potem w rece nieodpowiedzialnego idioty no i z mozgu robi sobie nim breje.
Wiem to moja wina - tylko ze nie moja rownoczesnie a dzis musze jak za swoją w piekle siedziec.
Zawias jest tak głęboki ze chociaz go rozumiem to jednak nie sięgam go emocjonalnie.

I wyje bo druga noc nie przespana i znowu do roboty. I znowu musze udawac ze jest cool.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 07:30    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No i miałem wrazenie ze wszyscy chcą mi stopy całować.
A laski wgapione były we mnie jak w obrazek.
I wydawalo mi sie ze moge kazdym manipulować tą moją miłoscią niby.

I wtedy wkrecilem sobie ze bede antychrystem na ziemi i nie zapanuje nad tym.
No i zaczołem sie zapierdalać w imie dobra. Zeby nie byc antychrystem... rozumiecie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 11:48    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Aha, tak to teraz widzisz?
Zryty napisał:

Nic nie dostałem za darmo, niektorzy mają to "coś" od urodzenia.

A innym to z nieba spadło? Też sobie na lepszą karmę sami zapracowali, nieraz w poprzednich życiach.
Zajmij się sobą, na czym sam stoisz, a nie zazdrość innym. Karty na to życie już rozdane i graj jak najlepiej umiesz tym co dostałeś.
Zresztą zawsze jesteś "w środku" i są tacy, co mają gorzej. Takim masz pomóc.
Zryty napisał:

Ale emocjonalny debil potrzebuje conajmniej 7 lat odosobnienia przy komputerze zeby dojsc do prostych wniosków.

Wszystkiego było się kiedyś nauczyć, nawet chodzić i mówić i pływać. O emocjach, niestety, uczą (wykładami i ćwiczeniami) tylko buddyści (i może trochę Kościół. Dzieci dostają wzmianki na religii.) Reszta świata tylko stwierdza, że takowe istnieją (literatura piękna). A jak się wśród nich poruszać - uczy się na własnych błędach.
Zryty napisał:

jedynym sensem życia jest bezwarunkowa miłość do drugiego człowieka i wszelakiego stworzenia.

A mi wyszło, że 4? (w N2 – Sens życia http://umieranie.phorum.pl/viewtopic.php?t=38 ). Ale miłość też tam jest.
Zryty napisał:
Banał.

Banał jak usłyszysz od kogoś. Jak sam do tego doszedłeś – to jest to twoją prawdą bo twoim własnym odkryciem.
Zryty napisał:

Ale niestety nic nie dostałem za darmo.

A wtedy byś cenił czy pomyślał że banał i nic nie zrozumiał?
Zryty napisał:

I miłosc wydaje sie wrogiem. I trwa walka dlatego ze z wrogiem sie walczy.
Bo wrog moze cie zabić.

?? Takie myślenie "wróg", "walka", "przeciwnik" pochodzi jeszcze ze stanów przedoświeceniowych, z dualizmu. To może sobie sam ustawiasz "wroga" jak worek treningowy? Mi tam miłość sprawia przyjemność. I love to be in love.
Owszem, wróg może cię zabić. Wynik niepewny. Lecz jeśli go zmienisz w przyjaciela – skorzystają na tym obie strony. Przysłowie tybetańskie z wyższego poziomu myślenia.
Miłość (czyli "wróg") może mnie zabić? Pfff... Skoro kocham, to przecież pozwolę? Czy jednak bardziej kochasz siebie niż kogoś?
Wyszło o tym właśnie niedawno u ddn (w CM – Ramjam
http://umieranie.phorum.pl/viewtopic.php?t=557&start=45 wpis z Sob Mar 27, 2010 ).
" W chrześcijaństwie najwyższą chwałą cieszy sie ten kto za brata odda życie, weźmie na siebie jego brzemię itd."
Ale, jak zauważyłam, aż życia nikt chyba od nas nie wymaga? Nawet się rozstać z portfelem było mu chyba trochę trudno?
W chrześcijaństwie uczą, że Jezus za nas dobrowolnie oddał życie. W tantryźmie jest wizerunek Kali Chinnamastya, co z miłości do Boga sama ucina sobie głowę. W buddyźmie mamy dżataki (legendy o poprzednich życiach Buddy) gdzie nieraz oddawał swoje życie, by ocalić jakieś zwierzę (też istotę czującą, ale o dużo niższym poziomie świadomości).
Coś takiego to dla nas jeszcze długo za wysoko.
Praktyczny buddyzm uczy tu krok po kroku. "Jeśli nie potraficie kochać swoich bliźnich, starajcie się chociaż im nie szkodzić" (Ringu Tulku wykładając na Karma-Lingu Gampopę). I wokół ciebie nikt chyba nie wymaga żebyś do niego pałał gorącą miłością, serenady wyśpiewywał pod oknem itp ale tylko minimum: żebyś NIE PRZESZKADZAŁ! Zyj i daj żyć innym.
A troszkę wyżej: żebyś był ludziom życzliwy. "Spolegliwy" jak pisze Kotarbiński. To postawa w umyśle! A w realu żebyś zauważył co kto tam może potrzebuje: czy garść ziarna, miskę wody, spacer, chwilę czasu na jego wysłuchanie, czy, jak staruszka, zakupy na czwarte piętro zanieść.. A większości po prostu wystarczy tylko uśmiech.
To pierwszy krok w czynnej miłości do ludzi, o której deklamujesz. Gdy innni zaczną sami do ciebie z uśmiechem zagadywać, nie będą się bać spytać o godzinę, o drogę, poprosić o papierosa – możesz uznać ze już jeden krok zaliczyłeś. I sam zobaczysz, co ma być dalej.
Zryty napisał:

Jak już masz ten sens. Czyli ten spokoj, wspolczucie, radosc, wdziecznosc to masz już narzędzie.
Masz narzedzie po to zeby móc pojechać na misje w afryce albo oddac szpik kostny.
Mozesz tez załozyc jakąś fundacje czy coś. Wtedy narzedzie jest wykorzystane.
Ale to tylko utopijna mrzonka.

Racja. Dla kogo utopia a dla kogo real. Bo przecież niektórzy tak zrobili?
Dla nas niestety jeszcze utopia. Jeszcze nie zrobiliśmy nawet kilku kroków a tam już maraton. Dla doświadczonych.

A o tym "zakładaniu fundacji" to też ci coś opowiem:
Znałam chłopaka. Też miał takie ataki miłości, też chciał coś dobrego zrobić przed śmiercią.
– Założymy fundację! Dla chorych na AIDS-a biednych dzieci z Afryki! Ja będę prezydentem a ty sekretarzem! Kupimy sobie nowe komputery i polecimy samolotem do Afryki. Sfotografujemy się z prezydentem!
I obraził się na mnie, że nie chiałam się zapisać. Ale 200 franków wpisowego to było wtedy dla mnie bardzo dużo, żyłam za to tydzień.
- A kilka Matek Teres to znajdziecie przez drobne ogłoszenia? – zapytałam. – Szpital pełen chorych dzieci masz na rogu ulicy. Po co szukać aż w Afryce?

Tak to jest z tymi fundacjami. Dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Ale o ile wiem, to Matka Teresa nie zakładała fundacji, tylko pojechała i robiła co miała do zrobienia osobiście. Inni, pociągnięci przykładem, dołączyli później.

Więc, konkretnie, albo dołączasz do dobrej akcji którą ktoś już robi ( o ile serce i ciebie w to ciągnie) albo sam zaczynasz, na miejscu, od podstaw, a wtedy inni dobrowolnie się dołączą.
Za wysokie chęci (czy progi na twoje nogi) rozejdą się kościach. Zostanie tylko jeszcze jedna frustracja.
Jak wtedy: od razu chcieć zamkniętego klasztoru a nie po prostu do księdza do spowiedzi. Zawsze byłoby już coś: pierwszy krok w pożądanym kierunku.

W Poznaniu para studentów założyła organiację "Lepszy Swiat jest możliwy" http://lepszyswiat.org.pl/ . Mają tam m.in. bank czasu – gdzie
"Każdy może być uczestnikiem
ponieważ wiek, brak pieniędzy czy problemy z poruszaniem się nie będą przeszkodą. Starszym, często jest potrzebna pomoc w pracach wymagających siły. Ważne są dla nich kontakty z innymi. Młodzi, często nie mają czasu na drobne naprawy, domowe wypieki, czy pierogi. Nie każdy potrafi pomóc dziecku w nauce, wyhaftować serwetkę, napisać podanie, zawiesić półkę..."
I od razu nieznajomi stają się przyjaciółmi. Widziałam tam oferty nawet na wyprowadzanie pieska, naprawę komputera, odwiedzenie w szpitalu, przenocowanie w obcym mieście. I kto tam się zapisał, już przeszedł pierwszą selekcję: jest sympatyczny.
Bawiłam się z nimi świetnie na jednym pikniku w parku. A po wszystkim (ja zainicjowałam! paru innych się dołączyło) wyzbieraliśmy trawnik do ostatniego papierka i ostatniego niedopałka. Prawidłowo po sobie sprzątnęliśmy. Zeby nasze śmieci nie przeszkadzały innym.

Więc może na początek po prostu też się do nich zapisz albo załóż ich filię w swoim mieście? Bo oddawanie szpiku czy nerki czy innych części potrzebnego nam ciała – to na razie nas przerasta?

Bo, jak mi mówili na Karma-Lingu: oświecić się każdy może, dziś prawie każdemu coś migło. Problem, jak to "zrealizować" czyli wprowadzić w real. By nie było różnicy między naszym (czy nas) ideałem a "szarą rzeczywxistością" która skrzeczy.
No i tu, że to real, zaczyna się od pierwszego kroku. I wspina się na tę górkę osobiście. Prochy nam pokazały ten "spot reklamowy nirwany". Ale zrealizować to na codzień to już musimy sami.

Hm, to co napisałam przypomina praktyczne myślenie francuskiego rządu: chcemy od was trochę waszych pieniędzy (czyli dostanych za zrobienie czegoś użytecznego dla innych i które pójdą też na wspólne dobro). A pustymi deklaracjami o miłości możecie się podetrzeć – bez czynów one nikogo nie nakarmią.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 13:22    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No racja - fundacja jest dla ludzi ktorzy maja w dupie pieniadze.

Ja sie nie deklarowałem chyba zle zrozumiałaś.
w matke terese mozna sie bawic jak sie ma rozum i serce - nie mam ani jednego dlatego mowie - ze jestem przegrany w tej kwestii.
Nie usmiecham sie na siłe ani dla pieniedzy - usmiecham sie jak jest mi wesoło.
Czesto nie jest mi wesoło wiec sie nie usmiecham.
Dlatego babcia nie bedzie miała ze mnie radosci. Bo polke zrobie ale na siłe miły nie bede. Niemiły tez nie jestem i spokojny tylko pograzony w dole.
Nikomu nigdy krzywdy nie robie a ten co chce zawsze ma odemnie pomoc na ile jestem w stanie. Tylko ze to jest nic. Po prostu i tyle.

Mówie tylko ze jak sie ma warunki wewnetrzne to mozna zrobic naprawde wiele.
A w dole to mozna komus pomoc tylko i wylacznie pieniedzmi. Bez usmiechu i zbednego pierdolenia.

I to nie była zazdrosc Nina - tylko stwierdzenie faktu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 13:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Aha, i to JA zainicjowałam to wyzbieranie własnych śmieci. Zaczęłam sama, a paru, co to zauważyło, się przyłączyło. Czyli prawidłowo: własnym przykładem a nie słowem.
Ale ja to już wiedziałam z Karma-Lingu, gdzie (po trzech dniach, gdy zobaczono, że umiem słuchać poleceń i pracować) mi powiedziano: "rób, co widzisz że jest do zrobienia".
A nie, jak Zenuś Wskazówa (piękny hip): "To wy tutaj róbcie, a ja wam będę organizował". (Każdy by tak od razu chciał.)
Ale to kto inny (młodzi studenci) organizację założył i piknik zorganizował, a jeszcze inni prk założyli i go utrzymują...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 13:39    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zryty napisał:

I mam doła życiowego bo tego po prostu chce.
Bo mechanizm obronny tak działa.
Nie mozesz byc szczesliwy bo szescie kojarzy sie zle.
A to dlatego ze w tym wszystkim nie podobała mi sie wszechmoc.

Masz "doła" a raz zalew szczęścia bo masz huśtawkę emocjonalną. Wahania emocji ma każdy, ale nadmierne to się jakoś nazywa w psychiatrii. Nie uczono rozładować energii psychicznej choćby pracą fizyczną czy pokłonami (na nie trzeba dostać pozwolenie i instrukcję) a umysł uspokoić mantrą i trenować w codziennej medytacji?

Ten "mechanizm obronny" też ma każdy i to jest po prostu różnica między pomysłem a wykonaniem, zrobieniem czegoś a zaniechaniem, "duch ochoczy ale ciało mdłe", między swobodną myślą a bezwładem materii.
Czasem także różnica między dobrem i złem. I żeby choćby utzrymać na poziomie już istniejącym, trzeba się nieco wysilić: ciało nakarmić (samo się domaga, ale zdobyć środki na), wokół siebie posprzątać. A z nadwyżek pomagamy innym.
A pójście krok po kroku w dobrym kierunku zwiększa nam, też kropla po kropli, ten codzienny poziom szczęścia.
"Spot reklamowy" najwyższego szczęścia już dostaliśmy. Teraz do nas należy je w realu dopracować.
Zryty napisał:

Ale emocjonalny debil potrzebuje conajmniej 7 lat odosobnienia przy komputerze zeby dojsc do prostych wniosków.

Hm, a co zostało z początkowej chęci wstąpienia do klasztoru? Bo już nie zależysz od rodziców, jesteś samodzielny. Czy choć zorientowałeś się w czym się specjalizują jakie zakony i jakie są warunki wstępu?
Tam też się pracuje za dach nad głową i utrzymanie. I dużo czasu także na medytację. I nauki mądre. I okres próbny, zanim cię na stałe zechcą, trwa bardzo długo, ponad rok. Ale czego się w międzyczasie nauczysz – to twoje. Dobra szkoła.

LOL, ale znam takiego, co też "tak miał". Mody wysoko oświecony, piszę o nim w N2 – Malowana lala. Zwiedził masą europejskich ośrodków, lecz do dziś nie zdecydował nawet czy jego klasztor ma być buddyjski czy chrześcijański. W każdym czuje się dobrze, ale tacy jak on już idą własną drogą.
Zresztą taki jest użyteczny wszędzie tam gdzie jest – choćby przez jego wpływ na innych "wu-wei".
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 13:50    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zryty napisał:

w matke terese mozna sie bawic jak sie ma rozum i serce - nie mam ani jednego dlatego mowie - ze jestem przegrany w tej kwestii.

Coś tam masz, jak każdy. Zawsze jesteśmy "w środku". A resztę się trenuje. Bez treningu chcesz olimpiadę wygrać?
Zryty napisał:
A w dole to mozna komus pomoc tylko i wylacznie pieniedzmi. Bez usmiechu i zbednego pierdolenia

A w dole to nie możesz nikomu pomóc bo to ty potrzebujesz pomocy.
I w takich dołkach to ja "grałam z karmą". Nie "na siłę" ale w takiej zabawie komuś coś dobrego sprawić. I od razu "niebo" zwracało i mnie jakaś przyjemność spotykała.
Masz tu, za darmo, mój przepis. Sprawdzony. Działa.
A większość ludzi woli twój uśmiech od pieniędzy. Nawet żebrak dane z uśmiechem więcej ceni niż opryskliwie z niechęcią rzucone. W takim wymuszonym darze żadnej zasługi nie ma.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 14:43    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A nawet – wolą i sam uśmiech! Gdy w metro nieraz pokazałam, że żałuję, ale i w moich kieszeniach pusto – zawsze też w odpowiedzi dostałam uśmiech pełen zrozumienia. Grunt, że ta przyjazna komunikacja od człowieka do człowieka była. A wtedy, z takim podejściem do bliźniego i z szacunkiem należnym wszystkim, mogłam i ja poczęstować się z żebraczej miseczki (frytki w majonezie z MacDonalda były najtańsze. A jakie pyszne, gdy człowiek już długo latał mieście!) czy wypić łyk wina z krążącej wspólnej butelki. Ważna była wspólnota ludzi.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 16:29    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ale czemu opryskliwie odrazu?
Z dołem, normalnie.

Klasztor to fantazja i do zadnego klasztoru nigdy nie pojde bo sie nie nadaje, oczywistosc.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 18:29    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zryty napisał:
Klasztor to fantazja i do zadnego klasztoru nigdy nie pojde bo sie nie nadaje, oczywistosc.

A gdzie "sie nadajesz"? Do psychiatryka czy do poprawczaka?
Nie mowie zeby na stale. Ale tam ucza tego samego co w osrodkach buddyjskich. Tylko w znajomym kontekscie chrzescijanskim i po polsku. Dobra szkola.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 18:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czemu chcesz mnie wsadzić do psychiatryka albo do poprawczaka?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 19:47    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To byly tylko pytania.

(Ale CM podforum nie zasmiecac (bo juz nie na temat Rama) to chyba tu przekleje nasza rozmowe)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Zryty



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 289

PostWysłany: Sob Kwi 03, 2010 19:54    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To przeklej sorry. Czasem mnie palce swędzą.
Nie nadaje sie do psychiatryka. Do poprawczaka tez nie bo za duzy juz jestem :)
Tylko skad te pytania w głowie?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Reklama






Wysłany: Sob Kwi 03, 2010 19:54    Temat postu:

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Moderowane przez Zrytego Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

smierc  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group