Forum smierc Strona Główna smierc
smierc i umieranie
 
 POMOCPOMOC   FAQFAQ   SzukajSzukaj   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Gips na złamany kręgosłup... (freelaw's update)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Schizofrenia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
11ksiezyc



Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 2121
Skąd: Dun Éideann, Alba

PostWysłany: Czw Wrz 02, 2010 23:33    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

freelaw napisał:
11ksiezyc napisał:
chcesz cos od czlowieka, ktorym przez cale zycie niezbywalnie jestes, to szanuj go i kochaj, sprobuj zrozumiec, obserwuj i nie oceniaj
czy moze byc cos bardziej oczywistego?


11k Zawsze jakimś uchem słucham tego piszesz, rozumiem że mówisz o tym co w tym momencie jawi ci się jako najważniejsze, twój poprzedni post w tym temacie i ten też, świetne. Czy mógłbyś się poza tym odnieść stricte do tej myśli Osho, którą zamieściłem?

napisalem to nie wiedzac, ze juz jest kolejna notka; mialem dlugo otwarte okienko

nie wiem o czym pisze Osho; czasem mam wrazenie, ze nikt nie wie; moze on sam nie wie
szanuje go za blask i nawet kupilem jakies ksiazki, ale calej kolekcji nie zmieszcze na polce

mnie te cztery ciala kojaza sie z przechodzeniem od 4. do 8. poziomu; czyli od najnizszego poziomu, na ktorym rodza sie ludzie do poziomu uwolnienia, otwartych czakr
statystycznie 5-7 wcielen przez 250 lat
czakra serca statystycznie powinna podchodzic pod migotanie gdzies najdalej na 7. poziomie; im szybciej tym lepiej
trudno jednak madrzyc mi sie o rozwijaniu tematow czakry serca, skoro sam nie uwazam, bym mial w tym u siebie jakies wielkie zaslugi
pewnie nigdy nie pojalbym subtelnosci tej natury, gdybym w czasie pierwszego NDE nie dostal odpowiedniej wizji instruktazowej od znajomego bodhisattvy

po NDE czulem ogromny smutek na mysl jak trudny jest to temat i jakim wyzwaniem jest dla ludzi
jak trudno doprowadzic do takiego punktu w snie zycia, w ktorym doswiadcza sie mocy milosci
jak kochac nie wiklajac w to wizji wlasnych przyjemnosci??
oddzielic calkowicie siebie od podmiotu i przedmiotu?
byc wiatrem, ktory porusza liscmi, a nie sroka wypatrujaca blyskotek?

idac dalej moim tokiem rozumienia Osho chodzi o probowanie przejscia przez bariere pomiedzy 7. i 8. poziomem bez przerobienia nizszych poziomow
czyli drastyczne otwarcie siodmej czakry i liczenie na to, ze wszystkie idace za tym wizje i energie wyzszych poziomow rozwiaza sprawe
o ile dobrze pamietam (nie przywiazuje sie do takich szczegolow) to kundalini jest mieszanka wszystkich kolorow energii; skladaja sie na nia energie plynace ze wszystkich czakr
gdy ktoregos brakuje widziany swiat nabiera innych znaczen
jak wyobrazic sobie wzajemne zrozumienie ze swiatami wyzszymi, komunikacje z wyzszymi istotami, jesli ma sie nasrane w stosunku do odpowiednio swiata fizycznego, emocji, stosunku do siebie, uczuc, relacji spolecznych, postrzegania rzeczy subtelnych??

otwarcie czakry zwiazanej z wyzszymi inspiracjami przy braku oczyszczen, umieszcza wszelkie niedociagniecia ciazace na nizszych czakrach w bardzo specyficznym jaskrawym swietle
ja mysle, ze nurt robi sie wartki i rwacy, gdy sa przewezenia; naturalnym stanem jest przyzwyczaic sie do istniejacych kanalow i plynacych energii
subiektywnie wszystko niemal znika

moze warto byloby zrobic studium przypadku i przypatrzyc sie szczegolowo energetyce
mam jednak mieszane odczucia
na podstawie studium przypadku KK okreslal swoj aktualny stosunek do homoseksualizmu
wylawiano jakiegos delikwenta w oddziale zamknietym psychiatryka i pisano o homoseksualizmie

statystyki i uogolnienia nie oddaja rzeczywistosci; zadnej czesci rzeczywistosci nie mozna skopiowac; istnieje ona w swym bogactwie wylacznie sama w sobie

jesli chodzi nam o rozwoj duchowy, to sprawa jest prosta: kazdy pracuje nad wlasna sciezka swoimi metodami, a pozniej ma to co sobie wypracowal
tworzenie teorii nie jest potrzebne
pozostaje jedynie otwarte pytanie czy jakas duchowa sciezka moze byc i jak bardzo pomocna danej osobie w wyjsciu z nieprzyjemnych stanow
_________________
za szybko jest cierpieniem i za wolno jest cierpieniem
bawmy sie dobrze zanim dojdziemy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Reklama






Wysłany: Czw Wrz 02, 2010 23:33    Temat postu:

Powrót do góry
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Pią Wrz 03, 2010 11:29    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Thx, freelaw. Dobrze to ująłeś, trochę zrozumiałam. Musiałam sięgnąć do wspomnień.
"Czarna dziura", najgłębsza rozpacz i beznadzieja. Tak, pamiętam, byłam jeszcze nastolatką (<20).
Teraz wiem, że ta najgłębsza depresja (wg grafa Durckheima) pojawia się w trzech wypadkach:
1. utrata miłości
2. utrata sensu życia
3. (zagrożenie) utaty życia
Ale potem znaleźliśmy ze Stanem 5 nazw dla tego stanu (wszystkich już sobie nie przypomnę), było tam "Piekło" (i to najbardziej prawdziwe, gdzie chodzi nie o cierpienie fizyczne ale duchowe) "Noc duszy" ale i "Deus Absconditus" (Bóg ukryty). (Ukryty – lecz niemniej zawsze istnieje, tylko ja przejściowo nie mogę Go zauważyć.)

To teraz. Wtedy byłam wierzącą katoliczką, a tam uczą, że wiara, nadzieja, miłość... Czy czułam intuicyjnie, że mogę wyjść z tego piekła przez miłość? Ale jak, gdy jestem w czerni i nikogo i tylko depresja? Zmusić się z zaciśniętymi zębami do uczucia do czegokolwiek, choć mam wszystkie uczucia zamrożone? W tym stanie to (prawie ) niemożliwe.
I wtedy (lato, wakacje) ktoś mi zaproponował jednorazowy seksik. Normalnie to bym parskła, wtedy przyjęłam z wdzięcznością jak deskę ratunkową. I po miłej godzince wszystko przeszło i zadowolona z siebie wróciłam do domu, oblizując się na wspomnienie. Swiat znowu był kolorowy i radość życia wróciła.

Czy to była miłość czy tylko chwila gdy dwie istoty ludzkie wymieniły ze sobą czułość i serdeczność? Ale i to wystarczyło.
Może też przyczyną takiej egzystencjalnej depresji było zaburzenie w chemii mózgu (bo żadnego stresu, żadnych przyczyn zewnętrznych) a wyładowanie hormonalne z powrotem prawidłowo ustawiło?

freelaw napisał:
"Nie stawiajcie oporu złemu"
Chyba: cierpieniu? Bo gdzie tu "zło"? (Zło jest kwalifikacją moralną.)
No, w buddyźmie też mówią: obserwuj uważnie, bądź neutralnym obserwatorem. Dystans do fenomenów zewnętrznych ( i do własnych stanów emocjonalnych).
freelaw napisał:

Czy kiedykolwiek odczułaś to niebezpieczeństwo wiecznego piekła Nino? Z tego co piszesz chyba nie, skoro w nie nie wierzysz.


"Wiecznego"? Ale póki cierpię, to jest dotkliwe "teraz" i nie ma znaczenia, czy będzie trwało wieczność czy kwadrans. Ważne, żeby to zmienić jak najprędzej.

Fakt, nie wierzę. I nie muszę "wierzyć", bo WIEM. (Na tym m.in. polega oświecenie.)

Później (pisałam) mój pierwszy trip na LSD mi pokazał, że Bóg, wspaniałość i szczęście jest "na dnie duszy mojej" (św. Augustyn) czy w centrum mojej świadomości. Tego jeszcze za oświecenie nie uważam, bo przy pomocy chemii.
Lecz, skoro zawsze tam jest, problem tylko by mieć tam dostęp. Więc trenuję w medytacji i oczyszczam różne kleśa (niedoskonałości, zaciemnienia umysłu) by dostęp do Boga i szczęścia był coraz łatwiejszy.
To chyba logiczne.

A forum istnieje i po to, żeby pomóc innym, sarva mangalam. Więc to jest moje działanie spowodowane empatią. Dla tych co jeszcze cierpią, lecz też mają już w tym życiu z gąsienic się przemienić w motyle.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Nina2



Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 3191
Skąd: Paris, France

PostWysłany: Pią Wrz 03, 2010 12:17    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Znam Stachurę.

Ale dużo wcześniej niż to pożegnanie, pisał:
Nie brookliński most
ale przemienić
w jasny nowy dzień
najczarniejszą noc –
to jest dopiero coś!

Nie brookliński most
lecz na drugą stronę
śmiało przebić się
przez obłędu noc –
to jest dopiero coś!

Czyli: już wiedział, o co chodzi, już się przebijał skutecznie, wiedział o czym mówi, a tu w następnym podejściu zrobił błąd.
Może wiedział CO ale nie wiedział JAK? Brak skutecznych metod. Mi je daje buddyzm, ale w czasach Steda dopiero moi starsi przyjacile zakładali pierwszy buddyzm Zen w Polsce. Brak informacji.

Pamiętam, że w czedra (szkolenie buddyjskie) był trzyletni kurs o pracy z emocjami (obserwacja, transformacje negatywnych w pozytywne i metody na to...). Poza tym chyba tego nie uczą a ludzie mają emocje niechlujnie puszczone na żywioł. A "albo ja kieruję moimi emocjami albo one mną" – więc mamy różne konflikty i tłumaczenie jak dziecka: "emocja była silniejsza ode mnie... " (Nawet zabójstwo pod wpływem pasji jest łagodniej sądzone niż z premedytacją.)

Z emocjami jak z ciałem: jak zaczyna się grypa, to biorę profilaktycznie aspirynę. To samo gdy negatywna emocja w umyśle. I jak utrzymuję ciało zdrowo i higienicznie, tak samo umysł sprawdzam w medytacji.
freelaw napisał:

Nie oszukiwać siebie że ma się pewność co do tego że wszystko skończy się dobrze. Ani nie przesądzać że już nie ma szans. Myślę że dopiero wtedy można ewentualnie działać dalej.

Jest dobrze, będzie jeszcze lepiej. Mam taką pewność wewnętrzną. Dlaczego to ma być oszukiwanie się? Wszystko zależy od mojej własnej karmy, i o ile nie zrobię błędu, zmierzam do coraz wyższego szczęścia. Ufam (czy: biorę schronienie w ) Buddzie, Dharmie i Sandze.

To samo będzie w zaświatach. 11k pisze "taki sam Matrix, tylko przyjemniejszy."
Tu czy tam, jaka różnica?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
freelaw



Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 155
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie Mar 04, 2012 17:15    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

freelaw napisał:
Po pierwsze, żeby to było jasne, nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę zwolennikiem załamywania rąk i pozostawania przy tym. "Póki życia, póty nadziei" to to co mi przyświeca. Mówiąc tu o empatii, nie mam na myśli "głaskania po główce", użalającej się postawy typu "ty taki biedny, daj pościelę za ciebie łóżko bo sam nie potrafisz". O w życiu... Opieram się tu na pewnej intuicji, nie jestem na 100% pewien czy mam rację ale idę tym tropem bo myślę że warto nad tym się zastanowić.

Mam w realu przyjaciela który podejściem do sch. przypomina ciebie, Nino. Często o tym rozmawialiśmy i nie było w zasadzie jakichś głębszych różnic między nami poza tym, że ja byłem skłonny, powiedzmy, pochylać się nad możliwością że schizofrenia jest w pewnym sensie nieuleczalna. Dla niego nie podlegało praktycznie kwestii, że tak nie jest. Mamy wspólnego znajomego ze stwierdzoną przez psychiatrę sch. paranoidalną. Wiele mieliśmy z nim kontaktu i właściwie obaj mieliśmy ten sam dla niego przekaz: "Przestań tak biadolić, możesz coś zrobić, nie jesteś nieuleczalnie chory, nie gadaj głupot" (Wszystkie moje posty nt sch. spoza tego tematu tą postawę wyrażają i ja od niej nie odstępuję.)

Pamiętam że ta postawa była kilka lat temu u mnie dodatkowo silnie nacechowana emocjonalnie. Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z rozkwitającą sch. mojego znajomego byłem bardzo, bardzo pewny swego. Właściwie odczuwałem obrzydzenie do tego co on "wyprawiał". "Nie oszukuj że nie masz kontroli nad tym co robisz. Wszystko co robisz sprowadza się do emanowania żalem na otoczenie. Za co? O co ci chodzi?". IRYTOWAŁ mnie niezależnie od tego co lubiłem myśleć o sobie i na ile zdawałem sobie z tego sprawę. Nie potrafiłem zrozumieć tego co się z nim dzieje, co on czuje. Nie byłem tam gdzie on.

Jednak ku mojemu zaskoczeniu i ogromnemu bólowi przyszedł czas kiedy zdałem sobie sprawę że zaczynam odczuwać coś bliskiego temu co odczuwał on. Próg bezkresnej rozpaczy, "miejsca" w którym "jaśnieje" widmo ZUPEŁNEGO braku nadziei, miejsca w którym wiara w piekło "NIE PRZEJŚCIOWE" nie jest już tak odległa. Moja psychika z jakiegoś powodu nigdy się pod tym brzemieniem zupełnie nie zapadła, nie rozpadła tak jak to wyglądało u niego. Ale doświadczenie zostało poczynione i od tej pory nie potrafiłem już patrzeć na niego z poczuciem wyższości czy z irytacją. Z poczuciem, świadomych czy nie, jakby pretensji do niego za to jaki jest.

Ciekawe wydaje mi się to, że kiedy byłem bliski tego stanu, w którym był on, żadne "pocieszenia", żadne "racjonalne argumenty" (czy to te którymi próbowałem karmić się sam, czy te które słyszałem od innych) nie trafiały do mnie, nic nie zmieniały. Ale jednak było coś co przynosiło ulgę. Odczuwałem ulgę, kiedy zamiast próbować racjonalnie dodać sobie nadziei, robiłem jakby odwrotnie - skupiałem się na cierpieniu, poczuciu rozpaczy. Kiedy udawało mi się POŚWIĘCIĆ DOŚĆ DUŻO UWAGI TEJ BEZNADZIEI, DOPUSZCZAĆ DO GŁOSU NAJGORSZE MYŚLI, STWORZYĆ W SOBIE PRZESTRZEŃ W KTÓREJ NAWET (I CHYBA PRZEDE WSZYSTKIM) TA MYŚL O WIECZNYM ZAPRZEPASZCZENIU SZANSY, TEN NAJCZARNIEJSZY SCENARIUSZ ZYSKAŁBY AKCEPTACJĘ.

Przez akceptację, nie mam na myśli poddania się. Mam na myśli to że nie zmienisz tego, czego nie akceptujesz.

"Nie stawiajcie oporu złemu"


Tak więc właściwa droga wiedzie przez akceptację myśli i uczuć. Jeśli ma się takie jak przy schizofrenii, to z takimi trzeba "pracować". Czy kiedykolwiek odczułaś to niebezpieczeństwo wiecznego piekła Nino? Z tego co piszesz chyba nie, skoro w nie nie wierzysz. To mam na myśli mówiąc o empatii i nie jest to przytyk czy licytowanie się z mojej strony kto ma więcej współczucia. Ta empatia o której mówię nie ma nic wspólnego z "głaskaniem po główce". Nie jest też dziarskim dodawaniem otuchy, zachęcaniem czy braterskim opieprzeniem "Nie jest tak źle jak mówisz. Weź się do roboty!" To dwie strony tego samego medalu. To o czym mówię to bardziej zrozumienie.


By tak rzec, Bogu dzięki, znalazłem lepszy opis i potwierdzenie tego, o co mi w tym temacie od początku chodziło. Pewnego dnia po prostu wguglowałem "night of a soul" i natrafiłem na tekst który wypowiedział niemal wszystko co mi się w duszy kłębiło na temat. Polecam wszystkim, szczególnie tym którzy czują się dotknięci "nocą duszy", także schizofrenikom, być może odnajdą siebie w tej swoistej mapie, być może pomoże.

Po krótce - na przypadłość zwaną nocą duszy prawdopodobnie nie ma innej rady niż właśnie akceptacja, akceptacja poczucia totalnej klęski. Nie racjonalne tłumaczenie, nie pocieszanie. Po prostu wytrwałość w totalnej samotności, być może ufność na siłę i w końcu akceptacja, która przychodzi niejako sama.

The Peace Comes

Helpless, totally helpless, as well as ever so alone, you abide in this condition. And you accept your predicament. You accept that there is really, except for a murmured prayer to a remote Lord and a remnant of a shredded faith, nothing else left.

Suicide would be absurd. Suicide would be an act of arrogance and vanity. You have grown far beyond such primitive responses to your private agony. No, nothing to do. Nothing remains in this lonely helplessness. There is, without question, nothing you can do.

You abide. You accept your state. How have you gotten to this place? That's insignificant. Musings and feelings aside, you wait. You feel you may have to stay this way forever, doing the regular day-to-day things, but in this mood of emptiness. Nothing. Nothing.

Then, it happens. A holy presence comes into your room - sweetly, softly. You feel it filling you. Your mind is filled with mellow or bright light. Your heart, your still heart, is permeated with peace. This peace moves through your body like a cold spring of mountain water. It flows in your spine, your brain, and under your skin. Everywhere.


Tekst składa się z 9ciu części:
http://www.themystic.org/dark-night/peace.htm

Jeśli ktoś chciałby tłumaczenie, to niech da znać.

Pozdrawiam wszystkich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Reklama






Wysłany: Nie Mar 04, 2012 17:15    Temat postu:

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Schizofrenia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

smierc  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group