Forum smierc Strona Główna smierc
smierc i umieranie
 
 POMOCPOMOC   FAQFAQ   SzukajSzukaj   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

RYCERZ

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Moderowane przez ddn
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dominikdano



Dołączył: 12 Lut 2007
Posty: 706

PostWysłany: Pią Sty 06, 2012 10:09    Temat postu: RYCERZ Odpowiedz z cytatem

_Podobno został stworzony do walki. Tak przynajmniej twierdzili wszyscy jego nauczyciele, którzy szkolili go w tym rzemiośle, a właściwie w sztuce zabijania. Nawet tego już nie pamiętał ilu przeciwników położył. Był bardzo skutecznym wojownikiem. Tylko nieliczni walczący z nim mieli tę szczyptę szczęścia, że przeżyli. Większość ginęła szybko, nie zdając sobie dobrze sprawy, co się takiego wydarzyło. Rycerz po prostu wyjmował miecz i zadawał szybkie cięcie, lub gwałtowne pchnięcie. Robił to automatycznie, bez wysiłku. Bywało często, że zanim zraniony przeciwnik zdążył upaść na ziemię, on już spokojnym krokiem odchodził z pola walki, myśląc o innych sprawach. W młodości staczał po kilka pojedynków dziennie. Był bardzo dumny z tego, że nikt nie jest w stanie mu sprostać. Z biegiem lat walka stała się rutyną i nie sprawiała już takiej przyjemności. Potem czuł już tylko znużenie i zobojętnienie, a w ostatnich latach to nawet już unikał wszelkich pojedynków. Przyjmował wyzwanie tylko wówczas, gdy nie miał innego wyboru. Najchętniej uciekłby z pola, ale nie pozwalała mu na to jego duma. Dlatego starannie wystrzegał się sytuacji, które mogłyby wywołać konieczność walki. Zawczasu też próbował wyeliminować wszystkie przyczyny prowokujące konflikt. Jednak sława niepokonanego mistrza, o którą sam się niegdyś postarał, stała się teraz jego nieszczęściem. Zawsze i wszędzie był rozpoznawany i w takich przypadkach krótko czekał na przybycie kolejnego przeciwnika pragnącego odebrać mu jego pierwszeństwo. Jednak do samej walki za szybko nie przystępował, wyczekiwał do oporu i pozwalał na wielokrotne go wzywanie. Im bardziej się wzbraniał, z tym większą siłą śmiałek nań napierał, sądząc że już jest stary i i dlatego znacznie osłabiony. Rycerz ulegał w końcu jednak presji i znów, mimo iż nie chciał tego, uwalniał następną duszę od trosk tego świata.
_Nie pamiętał już, który to z umierających przeciwników, ciężko charczący w ostatnim swym tchnieniu, rzucił na niego klątwę, że choć jest takim fechmistrzem, to i tak nie będzie w stanie pokonać własnego lęku i że w końcu zginie jakoby z własnej ręki i od własnego miecza.
_Słowa te wywołały na jego twarzy jedynie grymas politowania. Nie wiedział przecież, co to znaczy bać się, nigdy bowiem strachu nie odczuwał. Jeśli nawet kiedyś tam miewał tego rodzaju uczucia, to skutecznie je przezwyciężył w trakcie intensywnego treningu, gdy jeszcze uczono go fechtunku i szkolono w rycerski rzemiośle.
_Nie miał jednak pojęcia jak to się stało, że niezauważony, niczym niezapowiedziany, pojawił się w nim lęk. Nie był to strach o siebie, czy o swoje życie, ale lęk sam w sobie, jakby esencjonalny, który nie miał żadnej wyraźnej przyczyny. Gdzieś się w nim zagnieździł, zadekował i nękał go, najczęściej nagle, znienacka. Początkowo strach trwał króciutką chwilę, ale z biegiem czasu stawał się coraz częstszy, dłuższy i intensywniejszy. Próbował go jakoś uśmierzyć. Przez jakiś czas wydawało mu się, że wino jest skutecznym remedium na te przykre stany, ale się przeliczył, bo właśnie ono stało się podstępnym sojusznikiem lęku. Gdy trzeźwiał, to jeszcze dodatkowo czuł się upokorzony.
_Wiadomo przecież każdemu, a szczególnie trudniącym się mieczem, że pozbawionemu godności mężowi, nawet najsilniejszemu, może bezkarnie przylać ostatni z ciurów. Z tego też względu całkowicie i ostatecznie odrzucił wino, zaś wszelkie jadło popijał wyłącznie źródlaną wodą.
_Okazało się wtedy, że niemal natychmiast wróciła doń dawna, wysoka samoocena. Tak, więc na własnej skórze doświadczył jak ważną sprawą jest godność i postanowił, że cokolwiek zaplanuje zrobić, to najpierw ją będzie miał na uwadze. Od tej pory siedział, stał, chodził, a nawet spał z godnością. Gdy mówił, robił to z godnością. Nawet myślał z godnością. Zwracał też uwagę by w jego otoczeniu stale tej godności przybywało, by towarzyszący mu ludzie stawali się coraz bardziej godni, by zwracali uwagę na swe zachowanie i je poprawiali.
_Ważne dla niego było też jak i co je lub pije. Wiedział bowiem, że pożywienie buduje organizm, więc troszczył się o to, by i jadło było godne, zanim stanie się nim. Przypomniał sobie nauki swych dawnych mistrzów, których był spadkobiercą i kontynuatorem. Zaś jednym z tych cennych wskazań była taka maksyma: „Z miłością traktuj chleb, który chcesz zjeść. Za chwilę będzie tobą”.
_Zwracał też uwagę na słowa, które wypowiadał. Znał bowiem dobrze siłę słów. Były celniejsze i skuteczniejsze od strzał. Raz wypuszczone zawsze idealnie trafiały.
_Po pewnym czasie poczuł, że jest już gotowy do kolejnej fazy walki. Należało znaleźć, rozpoznać i osaczyć przeciwnika. Sądził bowiem, że powalenie i skrępowanie wroga, lub zadanie kończącego ciosu, było dlań najmniejszym problemem. Znacznie trudniejsze było odszukanie go, bo świetnie się maskował, był podstępny, zakradał się od tyłu, zadawał błyskawiczne ciosy i szybko jak myśl uciekał z pola widzenia. Ciągle był nieuchwytny. Rycerz próbował przewidywać kolejne ataki przeciwnika. Jednak zanim uzmysłowił sobie, że właśnie takowe nastąpiły, to na wykonanie choćby uniku, czy skutecznej zasłony było już za późno. Ponownie niezwykle celnie był ugodzony. Kąśliwy i zapiekły wróg, jak nikt inny, znał przecież wszystkie pchnięcia, wszystkie ciosy i inne triki rycerza. Może nawet lepiej niż on sam je znał, dlatego był przeciwnikiem najniebezpieczniejszym jaki mógł się przytrafić.
_Stało się w końcu tak, że wojownik zaczął się bać samego starchu, zanim naprawdę się pojawił. To już było podwójnym sukcesem strachu, bo czego się boimy, to darmo dostaje fory i na wstępie uzyskuje ogromną przewagę. Zaś bać się strachu, lękać się lęku, oto największe jest zwycięstwo. Coś tak wielkiego z całkiem niczego. Ogromny zysk bez najmniejszego wysiłku. Na tym właśnie polega największe mistrzostwo w walce.
_Jednakże rycerz nie zamierzał łatwo ulec. Zdecydowany był nawet zginąć, ale choćby świat miał się przekręcić i od tego momentu wszyscy chodziliby tyłem i wszystko byłoby na opak, to zaparł się w tym postanowieniu, że nigdy nie da się pokonać. Trwał więc z uporem w ustawicznym skupieniu, śledząc z wyostrzoną uwagą wszelkie ewentualne zapowiedzi i objawy sygnalizujące nadejście lęku. Takie napięcie świadomości było jednak przez dłuższy czas trudne do utrzymania i gdy tylko słabła jego czujność, to natychmiast ze zwielokrotnioną siłą pojawiał się strach. Po pewnym czasie zrozumiał, że ta metoda nie przynosi oczekiwanego skutku.
_Postanowił więc przejąć inicjatywę i poszukać strachu na jego własnym terenie. Za wszelką cenę chciał go zlokalizować. Najpierw szukał go w swym ciele. Tropił ewentualne ślady tej bestii wszędzie, w rękach, w nogach, w głowie, w brzuchu, w sercu i we wszystkich swych organach. Nie znalazł tam niestety nawet cienia uprzykrzonego wroga.
_Przyszło mu na myśl, że może jest on jednak na zewnątrz ciała. Coś na podobieństwo bajkowego demona, albo piekielnego ducha, acz realnie istniejącego. Jednak po przeszukaniu wszystkich możliwych miejsc, w całej otaczającej go przestrzeni, rycerz nie natrafił na najmniejszy nawet trop swego gnębiciela.
- Gdzie jesteś? – szeptał przez zaciśnięte usta. -Gdzie się ukrywasz, bratku? – syczał. - Jaka jest twa nikczemna kryjówka?
_Ciągle jednak nie potrafił jej znaleźć. Spróbował więc dotrzeć do niej drogą negacji, eliminując te miejsca, w których strachu nie ma. Ciało swoje widział i czuł, a to co nie było jego ciałem, czyli otaczający go wszechświat, też wyraźnie postrzegał. Skonstatował po ich systematycznym i gruntownym zbadaniu, iż były one wolne od lęku. Pozostało mu jeszcze tylko jedno jedyne miejsce, ale bardzo niedostępne i trudne do zgłębienia, czyli jego własny umysł. Jednak zupełnie nie wiedział, czym jest sam umysł i jak do niego się wchodzi. Miał intuicyjne przeczucie, że w nim właśnie i tylko tam czai się nękający go przeciwnik.
- Ba, być może sam umysł jest zarówno lękiem, jak i lękającym się? – myślał. - Paradoksalna sytuacja, dręczyciel i ofiara są jednym. Czyż światło i cień są tym samym? To przecież absurd!
_Wszystko już sprawdzał, dokładnie spenetrował przejawiający się realnie świat. Nawet i duchów szukał. Cóż więc pozostało innego, jak jeszcze przypatrzeć się absurdom.
- Do diabła ze zdrowym rozsądkiem! Jak ma być absurd, to niech będzie absurd! Więc kto się boi? – zapytywał siebie zdecydowanie, pragnąc tą drogą rozpoznać wpierw ofiarę, a następnie dotrzeć do samego oprawcy. – Kto we mnie odczuwa lęk? – krzyczał głośno. - Kim lub czym jest to, co spodziewa się lęku?
_Nie przeszkadzało mu, że może się innym zdawać, iż jest obłąkany. Pytał się i pytał nieustannie. Wkładał w te pytania całą swą dusze, wszystkie swe siły angażował. Zadawał je sobie w każdej sytuacji, od rana do nocy. Nawet kiedy spał towarzyszyły mu one we śnie. Gdy się rano budził, natychmiast i samoistnie wypływały z pamięci.
_Z biegiem czasu tak wypowiadane na głos, bądź też w myślach słowa, zamieniły się jakby w swe esencje, niemalże w znaki zapytania - Kto?... Kim?... Czym?...
_Zwrócił też uwagę, że od czasu, gdy zaczął się tak pytać, jego nieprzyjaciel – koszmarny strach słabł coraz bardziej i z dnia na dzień mniej był dokuczliwy, jakby się właśnie tych pytań przeraził. Po pewnym czasie wszelki ślad po lęku przepadł i nawet wspomnienia o nim się nie pojawiały.
_Klątwa rzucona kiedyś spełniła się także, bo bez śladu przepadł i sam groźny rycerz i broń jego śmierć niosąca dawno gdzieś się zawieruszyła.
_Nie przepadły tylko te pytania ostrzejsze niż klinga miecza - Kto? Kim? Czym?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Reklama






Wysłany: Pią Sty 06, 2012 10:09    Temat postu:

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum smierc Strona Główna -> Moderowane przez ddn Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

smierc  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group