dominikdano
Dołączył: 12 Lut 2007 Posty: 706
|
Wysłany: Nie Mar 03, 2013 11:43 Temat postu: Alchemik |
|
|
Życie na poziomie egzystencji organizmów pojawia się, gdy siły kreacji przewyższają siły destrukcji, zwanej entropią. Organizmy żywe jakimś cudem nabyły te możliwości, aczkolwiek ta przewaga sił podtrzymywania w nich życia nad siłami unicestwienia jest niezwykle wątła. Zarówno jednokomórkowce, jak i w hierarchii stworzeń wyższe od nich organizmy, początkowo namnażają swoje komórki szybcie niż je tracą, by przejść w fazę schyłkową, kiedy szybkość namnażania ulega w rywalizacji ze śmiercią. Jednak nie dotyczy to komórek rakowych, które zachowują, a nawet zwiększają siły mnożenia się, swego tempa podziału, co w efekcie przyspiesz śmierć całego organizmu. Pytanie jest tu o tę niezidentyfikowaną ciągle moc, która sprawia, że materia odpowiednio zorganizowana ożywa i może przez pewien czas skutecznie zmagać się z entropią. Czym jest ta powszechna w świecie chęć bycia, która organizuje materię w odpowiednie struktury zdolne do konkurowania z siłami unicestwienia i którą nadal zachowują komórki rakowe, gdy inne, określane zdrowymi, ją systematycznie tracą?
Chyba większość, jeśli nie wszystkie na świecie instytucje i ośrodki oraz ich mniej lub bardziej utytuowani pracownicy, zajmując się nowotworami, skupiają się na ich zwalaczaniu, na niszczeniu, lub przynajmniej hamowaniu ich wielkiej siły rozwoju.
Nie pracował w żadnym z nich. Był lekarzem onkologiem w niewielkiej klinice na prowincji i nie dysponował wielkim i bogatym w zasoby i sprzęt oraz pracowników laboratoriu badawczym. Badania prowadził sam, w warunkach niewiele różniących się od pracowni średniowiecznego alchemika. Od lat prowadził jednak własne doświadczenia polegające na próbach przyswojenia owej chęci bycia komórki rakowej komórkom jeszcze zdrowym, które już jednak weszły w etap schyłkowy i zmierzają do swojej śmierci. Chciał, niejako przewrotnie, wykorzystać śmiertelną chorobę do wzmocnienia życia, ale na poziomie biologicznym to się ciągle nie udawało. Nie udało mu się niczego takiego dokonać, jakiegokolwiek ożywczego elementu substancjalnego przeszczepić z jednej do drugiej komórki. Raczej niestety bywało przeciwnie, bo często taka próba przyspieszała tylko entropię. Doszedł w końcu do wniosku, że powszechna w naturze chęć bycia, odpowiedzialna za pojawienie się i podtrzymywanie życie w świecie, w każdym ożywionym organizmie, nie ma natury materialnej, nie jest tak rozumianą substancją, ale jakąś inną subtelniejszą energią, jakby jednak duchową i tę właśnie próbował jakoś wykryć i wydzielić z komórek rakowych, żeby je przenieść do tych zdrowych, których siły ożywcze chciał właśnie wzmocnić.
Laboratoriu z czasem straciło wygląd upodobniający je do współczesnej pracowni badacza naukowca na rzecz czegoś w rodzaju lochu średniowiecznego maga, czy czarnoksiężnika, gdzie obok mikroskopów, rozmaitych urządzeń pomiarowych i innego nowoczesnego sprzętu do pobierania i badania próbek, pojawiły się jakieś dziwne konstrukcje, przedmioty, znaki i symbole, których użyteczności nijak nie dało się określić. Mimo tej ich dziwaczności, to bez nich nie dokonałby żadnego postępu. A przecież w końcu znalazł właściwy sposób i opracował technologię przenoszenie chęci bycia, czyli tej ciągle nieznanej i nieuchwytnej ożywczej energii, z komórek rakowych na zdrowe, co przywracało im możliwość rywalizowania z komórkami zabójczymi. Wymagało to jednak dwóch czynników, przenośnika tej mocy, jakim był on sam, odpowiednio nastawiony duchowo i także silnej wiary chorego w swe uzdrowienie. I tylko na takich warunkach do uzdrowienia dochodziło. Staystyki jakie osiągał w swojej klinice były też znacznie lepsze niż wyniki innych, sławnych, renomowanych i bogato wyposażonych w nieomal kosmiczne technologie.
Jego też w końcu dosięgła choroba nowotworowa, jednak ciągle jeszcze nie zdołała go pokonać. |
|