|
smierc smierc i umieranie
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 10:08 Temat postu: Grunt to wartości duchowe! |
|
|
Wróciłam z Polski (14/10/2016). Po 4 miesiącach. Było fantastycznie. Tzn było 3 mies upierdolu w Poznaniu a potem wyskoczyłam odpocząć do Bydgoszczy. Poznałam tam wspaniałych ludzi |
|
Powrót do góry |
|
|
Reklama
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 10:08 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 10:11 Temat postu: |
|
|
Obejrzałam w Polsce ostatni film Almodovara, pt "Julieta". Akurat leciał w kinach. Średni, widziałam już lepsze. Film jest o poczuciu winy. Baba, ta tytułowa Julieta, była taka wredna dla męża, że wyszedł z domu, trzasnął drzwiami, miał wypadek i w następnej scenie Julieta cała w czerni (aktorsko zsuwa czarne okulary), ma zidentyfikować zwłoki.
Baba wpada w depresję, żyje samotnie (zamiast rozglądnąć się za nowym mężem), emocjonalnie siedzi na głowie dorastającej córce, która pewnie ma dość takiej przygnębiającej atmosfery i zwija się z domu ledwie 18+.
Córka żegna sią z matką, na długo, bo to jakieś centrum odnowy duchowej, potem studia... Julieta zasuwa czerwonym samochodzikiem w łysych górach Hiszpanii (widziałam raz z samolotu, pojedyńcze drzewa na spieczonej ziemi ), potem skręt w prawo, wyboje, brak nawet asfaltu, ale dociera na szczyt. Tam jakieś baraki, pusto. Nie ma córki.
Przyjmuje ją starsza pani. Adresu córki nie poda. (Świetna scena:)
- W Pani domu brak wartości duchowych. Nie ma Pani wiary...
- Zdzwonię po policję! |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 10:13 Temat postu: |
|
|
W Bydgoszczy było tych wartości duchowych tyle, że aż bańki nosem można było puszczać. Odpoczęłam wspaniale. Kochani przyjaciele, jak wśród was się czułam bezpiecznie!
Piotr na dzień dobry mówi "Szczęść Boże!", a gdy się żegna, to "Z Bogiem!" A jego repondeur, gdy za długo nie odbiera telefonu, ma nagrane: "Powiedz, co ci leży na sercu!".
Wprost mnie zatkało. (Wanda mówi to samo.) Pomyślałam, że gdybym miała się wygadać, to poszłoby całe doładowanie telefonu. Ale po kilku dniach mu odSMSłam: "Już nic (nie leży na sercu). Byłam szczęśliwa w domu Gemka. "
Geminus, jego przyjaciel, kupił domek do remontu. Jeden pokój i kąt kuchenny już odmalowane i ciepłe a łoża wspaniałe. Wyspałam się cudownie w tym spokoju, choć było tak ciekawie (bo filmy i gry komputerowe), że nieraz aż padałam. Z przeładowania.
Nikt niczego ode mnie nie chciał! A spokój szedł od Gemka, to jego spokój wewnętrzny. Gemek mówi (bo aż zapytałam), że nigdy się nie denerwuje, nie złości i nie spieszy. I z tym ma czas na wszystko: na filmy, gry i pracę. Właśnie ocieplał strych, wymieniał belki w dachu, użerał się z łańcuchem piły spalinowej od Roberta . Tj ciężkie męskie roboty, na których się nie znam.
16/10/2016 |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 10:27 Temat postu: |
|
|
Wkleiłam powyższe na FB. Ten spokój płynący od Gemka Wanda potwierdza. Przeklejam (13/4/2017):
Cytat: |
Wanda Wójcik: Ja mówię każdemu /i sobie/ >nigdy, nie mów nigdy<
Fakt, od Gemka to aż ''zarazą'' bije spokój- znaczy się udziela. :)
Ja: ;) Wyczuwałam. (Mój zysk.) A właśnie tego potrzebowałam po emmerdements w Poznaniu. Ciekawe, dlaczego nie umiałam opowiedzieć? Próbowałam, ale zawsze nie tak. Co mnie tam zniesmaczyło? Czego nie umiałam zdefiniować w słowach? Czy trzeba mi na to dłuższej psychoanalizy? |
Czego nie umiałam zdefiniować w Poznaniu – już rozwiązałam (13/4/2017). |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 10:31 Temat postu: |
|
|
Nikt niczego ode mnie nie chciał! U Gemka czułam się wprost rozpieszczana: kawa pod nos, filmy wg mojego wyboru! (Nie lubię rzeźni ani strzelanek, a koreańskiego reżysera uznałam za świra. Ale Geminus odnalazł mi nawet ulubione "Widmo wolności" Bunuela i motyw z "O'cangaseiro" (z 1953) śpiewany przez Joan Baez.)
Spacery. (Gemka wozik jest czysty, szybki i sprawny.) Byłam obwożona po okolicy, gdzie co bardziej malownicze widoki (zachód słońca nad Wisłą itp), obfotografowywana, ciągana po okolicznych parkach i zamkach – wszystkiego było aż za dużo na raz, np na wieżę pieszo nie zalazłam! (Ale zaliczyłam makiety zamków krzyżackich w parku w Chełmnie, mi wystarczy.)
Geminus przedstawiał mnie (czy mi?) wszystkim znajomym, nawet z rozpędu swojej siostrze z mężem i domkiem w sąsiedniej wsi. I wszyscy byli ciekawi, wspaniali i fajni i bawiłam się z nimi doskonale.
Byłam otoczona taką atencją, jakbym była o połowę młodsza i przez pół nocy chodziła z Gemkiem na rzęsach a nie, jak w realu, stare pudło...
A na koniec odwieźli mnie wszyscy troje (z mamą Piotra) do Poznania. Nie spiesząc się, zwiedzając po drodze Żnin i Lednicę. Przenocowali wszyscy u Królika, gdzie zabawa toczyła się dalej. (Jakaś panienka podobno tam nago tańczyła? Ale ja już się zmyłam..
18/10/2016 |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 10:47 Temat postu: Msza uzdrowieniowa |
|
|
Msza uzdrowieniowa
Jak byłam w Bydgoszczy wspomniano (Gemek?) że jest "msza uzdrowieniowa", na której ludzie mdleją czy padają. W każdy drugi poniedziałek miesiąca. Oczywiście chciałam to zobaczyć, zawsze coś nowego. Geminus mnie zawiózł i odsiedział czy odklęczał ze mną (Piotr pracował czy był zajęty?).
Klęczeć w tłoku jest potwornie niewygodnie!
Msza się nazywała "o uzdrowienie duszy i ciała", odprawiana przez zakonników od Ojca Pio (kapucyni). Kościółek ("Sióstr Klarysek") był mały, w centrum, pełno ludzi, ale znaleśliśmy jeszcze dwa siedzące miejsca. Potem był tak zapchany, że nie można było się przecisnąć. Najpierw różaniec, potem odśpiewano ten hymn "Tantum ergo" co w Wielki Czwartek leci po łacinie (lubię tę melodię), potem msza – gdzie chyba z 90% ludzi przystąpiło do komunii! A na końcu wszyscy, zamiast wychodzić, ustawiali się w dwóch rzędach do dwóch zakonników, ci nakładali im ręce na głowę i mówili coś po aramejsku (wg objaśnień Gemka). Za każdym podchodzącym stał silny wykidajło (tu raczej: podtrzymywacz) z otwartymi ramionami w razie gdyby. Sama widziałam, że ludzie nieraz padali! Wtedy podtrzymujący układał ich rządkiem na podłodze obok, a ci po kilku minutach, jak gdyby nigdy nic, się podnosili.
Ustawiliśmy się też: Gemek do tego, co odprawiał mszę, ja do brodacza z lewej. Nic nie poczułam, nie zemdlałam, choć te ręce na głowie czy nad głową były bardzo miłe.
W Poznaniu 2-3 dni przeleżałam z aspiryną. Za dużo było wrażeń czy się podziębiłam? Nie wychodziłam z domu i tylko co kilka godzin łykałam tabletkę. Za to na trzeci dzień patrzę: oddycham swobodnie, nie mam astmy, ta "woda w płucach" znikła czy to PBChO, co znalazłam na necie, że nieuleczalne. W zeszłym roku myślałam przecież, że na to padnę, jak były te upały! Mój lekarz zapisywał mi tabletki i psikacze w gardło (zbyt upierdliwe), wizyta u pneumonologa kosztowała mnie ponad 100 euro! Nie mam tego przezroczystego lepkiego żelu w płucach, co z trudem wykaszliwałam wstając rano czy się kładąc! Normalnie odchrząknę i cześć, "bronchit palaczy", nic więcej. Bo palę nadal, pyszną paczkę+ dziennie.
Mam zeszłoroczne wyniki: z rentgena płuc (gdzie jakieś "gangliony") i scanner. Zeszłego lata miałam 40% wydolności oddechowej, byłam przez to inwalidką, wszystko mnie męczyło! A teraz czuję się świetnie!
Czy polecieć na badania kontrolne? Cud? Wyleczyło? A przecież ja tylko z ciekawości na tej mszy byłam.
18/10/2016
Czy duszę też uleczyło? Przestałam myśleć o śmierci. (Choć ostatnie medytacje na temat i o Komeniusie w wolnym czasie opowiem.) W Polsce się lepiej bawią! A co ja na tej emigracji robię? Tylko upierdol.
19/10/2016 |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 10:54 Temat postu: |
|
|
20/10/16
To działa! Mi zadziałało! A tylko z ciekawości tam zalazłam i zbyt praktykująca to nie jestem. Fizycznie czuję się świetnie a duchowo? Jak czuję się zdrowa, to też mi się humor polepszył. |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 11:01 Temat postu: |
|
|
Zwykły blog:
Na razie sprzatam chalupę, co 4 miesiace nie ruszona. Gerard ze zwierzętami się zmył do Normandii, a mnie zostawili po nich sprzątać. Pod pretekstem, że źle znoszę zimno i deszcze. Więc piorę, zmywam, szoruję, zeskrobuję gówno jeża za pralką. Wytępię karaluchy (ale z pułapkami z Auchana to łatwo). Czytam (średnie książki z biblioteki), gram na internecie, zarywam noce i nikt mi nie przeszkadza. Właściwie spokojnie i fajnie, ale niedługo przyjadą. Na necie mam znaleźć różne formularze na sprawy administracyjne i jak najtaniej przednią szybę do Xantii...
20/10/16
23/10/16, niedziela
Wrócili moi (Gérard i pies) i zaraz znajomy upierdol. Rozpakować, sprawdzić dossier Gérarda w sprawie jego ASPA ( w grubej kopercie od Elzy – impeccable! Znajoma staruszka pomogła: styl elegancki, nieco retro, z francuską uprzejmością – widać, że baba ma klasę). Przez godzinę wyszukiwałam na necie oba banki Gérarda (OK, jest pokrycie). Ubezpieczenie chce stan licznika Citroena Xantii, (jutro się odczyta), na Renault XM chyba już za późno (wielkie co, najwyżej bonus mu przepadnie). Znalazłam złomowisko w pobliżu dla Peugeota – uprzednio Gerard z niego wymontował zapasowe koło i co się może przydać Pierrowi, co też ma 206, i od lat! A Gérard swojego zarżnął w kilka. A piękny był wozik na początku, pamiętam. I Marta i Dana chwaliły, jak lekko chodzi w ręku.
Wykąpałam psa, dużego labradora. Z umyciem zachlapanej łazienki potem i wstawieniem pralki – 45 minut. Zdrzemnęłam się 2 godziny. Sprawdziłam courrier z 4 miesięcy. Spółdzielnia mieszkaniowa chce znienacka 1 400 euro! Jakaś regulacja zimnej wody z 2014. Pewnie pomyłka, bo co tak nagle i tak wiele? Zużywam tyle co zwykle, kawalerka mała, nikomu nie zalałam mieszkania – przecież reklamowali by w spółdzielni i w ubezpieczeniu. A teraz trzeba telefonować i odkręcać, upierdol.
Gérardowi przy okazji przedłużyłam prośbę o mieszkanie z socjalu. (Nic z tego nie wyjdzie, trzeba samemu szukać, lecz ten papierek przyda się do dossier, choćby na zasiłek mieszkaniowy, gdy znajdziemy. I już dawno się nam okolic podparyskich odechciało. Zbyt zaarabione a w Normandii Francja będzie nadal biała i chrześcijańska.)
I tak przez pół dnia. I nawet nie miałam czasu kompletować papierów potrzebnych do przedłużenia mojego pobytu. 10-letnia séjourka akurat mi się kończy. (Przynajmniej paszport sobie załatwiłam w Polsce – za darmo i na miejscu. Tutaj byłyby ze 2 dojazdy do Paryża.)
Jutro Gérard ma kupić kartusze do drukarki i posunie się sprawy dalej, a ja w aptece betadinę dla psa, bo ma zakrwawiony pysk po pobycie w terenie. Także odszukałam Gérardowi (w 5 minut) dwa numery klientek,u których jutro będzie robił.
Normalny coniedzielny upierdol.
23/10/2016 |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 11:30 Temat postu: |
|
|
Z korespondencji do siostry (chyba październik 2016): Cytat: |
W Polsce spotkało mnie coś dziwnego.
Przyleciałam schorowana, mimo że Gerard zawiózł na lotnisko (PBChO, na internecie – nieuleczalne, za wizytę u pneumonologa zapłaciłam ponad 100 euro, lekarz mi zapisywał tabletki i inhalatory. W zeszłym roku miałam wodę w płucach i 40% wydolności oddechowej, myślałam, że już na to padnę, chcieli mnie zatrzymać w szpitalu. No, inwalidka byłam, wszystko mnie męczyło.) i tak zmęczona, że trzęsłam się na nogach ze zmęczenia. U Władka nie miałam siły otworzyć jego kanapy, spałam przyrzucona jego szlafrokiem. Potem miesiąc dojazdów do szpitala w Puszczykowie (tramwajem na Dębiec, potem nieraz godzinę czekać na autobus i 40 min autobusem.) Nieraz ze zmęczenia aż przysnęłam tam, na krześle na siedząco, z głową opartą o stolik.
Dopiero po 3 miesiącach, gdy Władek już sam mógł wyjść po zakupy, wyskoczyłam do Bydgoszczy odpocząć. Znałam tam (z internetu) Janusza, teraz 56 lat, z córeczką, "po przejściach". Spotkaliśmy się nawet 10 lat temu (szukał nowej mamy dla dziecka), ale tylko towarzysko. Teraz poznałam wielu jego znajomych, wszyscy fajni, ciekawe rozmowy – i, zabrali mnie m.in. na "mszę uzdrowieniową", bo chciałam to zobaczyć. Zresztą opisałam to już na Facebooku, więc tylko Ci przekleję: |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 11:34 Temat postu: |
|
|
Przeklejam z Facebooka:
Co mi mówiono w Bydgoszczy (wartości duchowe)
(Czy raczej: co ja tam z tego zrozumiałam...)
Że liczy się szczerość, otwartość, przyjaźń. Że należy pozwolić Bogu kierować swoim życiem. Mieć połączenie z niebem? Zachować tę pionową postawę? (Coś podobnego słyszałam na Zenie.) Spowiedź wg Piotra przywraca nam ten pion, jeśli z niego wypadliśmy. A wtedy żadna depresja nas nie dopadnie. "Niebo daje."
Specjalnie dla Gemka dedykuję the Spine Song z rathergood.com, gdzie króliczki grają i śpiewają, że dobrze jest mieć w życiu ten kręgosłup czy pion.
https://www.youtube.com/watch?v=9iB5JA_4l4I#t=56
27/10/2016 |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 11:37 Temat postu: |
|
|
Rany, gdzie ja byłam? Porozmawiałam dziś z Gemkiem (na czacie, jedzie do Niemiec, pamięta o Norbercie). Nadał mi linka do swego guru, "pana Irka" (tu: http://www.uzdrawianieduchowe.com/downloads.php?cat_id=12 ) , co być może, na święty nigdy, odsłucham.
Czy można zazdrościć komuś wyższego poziomu duchowego? Nie, raczej się cieszyć. Że ktoś taki ma i jest moim przyjacielem. A Piotr mi SMS-nął na pożegnanie: "Dziękuję Bogu za Twoją obecność w moim życiu Szczęść Boże". Czyli i ja chyba sroce spod ogona nie wypadłam, skoro chcą się ze mną bawić.
W szpitalu u Władka 3 osoby mi powiedziały, że chyba mam dobre serce, skoro przy nim tak co dzień siedzę. Ale co miałam lepszego do roboty? Co mają do roboty stare baby? Chyba tylko niańczyć jeszcze starszych od siebie.
Dawno tak wspaniale nie wypoczęłam! Wyspałam się za wszystkie czasy! A u siebie nie mogę zasnąć, zarywam na kompie noce... U Władka noce też były straszne.
To nie łóżko (choć wspaniale wygodne), nie brak obowiązków, ale spokojna obecność Gemka, wyczuwałam to wyraźnie. w domu i
28/10/2016 |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 11:39 Temat postu: |
|
|
Nadal czuję się lepiej, oddycham swobodnie, to PBChO przeszło. Nie wiem, co tam zadziałało, ale wyzdrowiałam czy polepszyło mi się nagle. Przecież te 2 miesiące u Władka, gdy już wyszedł ze szpitala, nadal kaszlałam, że mi oskrzela rozrywało. W każdym razie jestem bardzo zadowolona.
28/10/2016 |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 11:50 Temat postu: |
|
|
"Ludzie padali" Fakt, sama widziałam.
"Mnie wyleczyli" – też fakt. Nadal dobrze się czuję
Niemniej intryguje: CO tam działa? JAK się hurtowo cuda robi?
Próbuję o tym dyskutować na innych forach:
Cytat: |
Roslein napisał: | Samo zjawisko jest zresztą o tyle ciekawe, że wskazuje na mocny związek stanów psychicznych z fizjologią. |
OK, ale jaki konkretnie? I kto tego używa i jak? Bo mnie wyleczyło! W momencie (czy po trzech dniach z aspiryną?) I to dla mnie najważniejsze. Dawno się tak wspaniale nie czułam, chociaż praktykująca nie jestem, od lat nie zachodziłam do kościoła. Już miesiąc minął i ciągle działa, różnica ogromna.
Jestem spokojna, wyluzowana, oddycha mi się wspaniale. A podeszłam tylko z ciekawości i wyleczyli.
Doinformowuję się na necie. Owszem , jest cos na temat na YT, ale i tam nie wiedzą. Mówią, że to Duch Święty (ale Jego też nikt nie widział, więc tłumaczenie przez masło maślane, a nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę, czyli nadal: nikt nic nie wie).
W każdym razie – jestem bardzo zadowolona, to dla mnie najważniejsze.
A co do wartości duchowych, to Janusz przyjaciel Piotra, mi powiedział: szczerość, otwartość, przyjaźń... I oni tacy są, dla każdego. To dlatego od razu czułam się wśród nich jak wśród starych przyjaciół. I jak wspaniale i bezpiecznie mi się spało w domu, gdzie gospodarz ma taki spokój wewnętrzny.
|
Źadnego stresu nie było. I niczego sie nie spodziewałam. Msze znałam z dzieciństwa: są długie i niezbyt ciekawe, dość monotonne. Teraz była w programie, to pojechaliśmy. No, chciałam zobaczyć to padanie. Obserwowałam z neutralną życzliwością, nic więcej. |
|
Powrót do góry |
|
|
Nina2
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 3191 Skąd: Paris, France
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 13:12 Temat postu: |
|
|
Czyli: tam nikt nic nie wie.
Z listu do Piotra (luty 2017):
Cytat: |
Doinformowuję się na internecie o tych mszach uzdrowieniowych, co dzieją się w całej Polsce. Fakt, że jakaś czarna magia, ale to działa! I to ludziom najważniejsze. Na MiMJ jest ojciec Daniel, wspaniały szaman. Umie operować podświadomością zbiorową (?) . Ale umie i operuje, a ja tylko najwyżej potrafię to nazwać?. U jezuitów w Łodzi byl misjonarz z Tanzanii – mówił, że to, co u nas raz na miesiąc na takiej mszy uzdrowieniowej, to u Murzynów dzieje się co dzień, na każdej ich mszy. No, hurtowo cuda robią.
Czyli: to oni mają rację, bo cuda a my biali przeintelektualizowani? A religia tak ma wyglądać? Nie wiem, ja tylko życzliwy obserwator z boku.
Serdeczności, Piotrze, i ukłony dla Twojej mamy. I dla wszystkich znajomych. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reklama
|
Wysłany: Czw Kwi 13, 2017 13:12 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|